Nie ma już TVP z Magdaleną Ogórek, ale Magdalena Ogórek przez cały czas jest sobą. A to wystarczy, by powstał nowy odcinek niekończącej się tragifarsy pt. „Debata publiczna po polsku”.
W swoim nowym przyczółku medialnym, niczym karczmarka z kiepskiego westernu, bez mrugnięcia okiem wyrzuca ze studia Piotra Szumlewicza, bo miał czelność powiedzieć coś, co nie pasowało do gotowego scenariusza. Bez argumentów, bez klasy, za to z pełnym przekonaniem, iż wolność słowa to prawo do mówienia tylko tego, co prowadząca chce usłyszeć.
No ale nie oszukujmy się – Ogórek to tylko objaw. Prawdziwa choroba to polityczna naiwność dawnej opozycji. Przez lata całe całe zastępy polityków Platformy, PSL-u czy różnych frakcji centrowych ochoczo maszerowały do mediów, które powstały po to, żeby ich skompromitować. Wchodzili z miną bohaterów pluralizmu, wychodzili jak z mopem po podłodze – wycięci, zmanipulowani, często upokorzeni, ale dumni, iż „próbowali rozmawiać”.
Na Opolszczyźnie przypadków takich wypraw było aż nadto. Politycy wierzyli, iż jak pokażą się w telewizji wroga, to lud nagle ich zrozumie. Że może zdobędą szacunek za odwagę. A to było po prostu pchanie się na szkło. W ogródku opolskim szczególnie – gdzie polityczna prowincja od lat żyje iluzją, iż można wszystkim się podobać i nikomu nie narazić.
Wisienką na tym torcie absurdu był niedawny popis szefa PSL w regionie, który z dumą ogłosił, iż wystąpił w TV Republika. Serio? Jeszcze tylko selfie z Grzegorzem Braunem i mamy komplet. To już nie jest naiwność – to polityczny masochizm połączony z komunikacyjnym analfabetyzmem. Bo kto normalny dobrowolnie kładzie się na stół rzeźniczy i liczy, iż może tylko trochę przytną?
Wyrzucenie Szumlewicza pokazuje jedno: to nie jest przestrzeń do rozmowy. To teatr jednego aktora – prowadzącego – i widowni, która przyszła usłyszeć to, co już wie. Każdy, kto próbuje tam wnieść cień refleksji, kończy jak gość z zepsutą pointą – wycięty, wyproszony, wyśmiany. A politycy, którzy wciąż tam idą, robią z siebie tło propagandy, myśląc, iż zmienią scenariusz. Nie zmienią. Co najwyżej dorzucą do niego kilka głupich cytatów.
Więc może pora przestać łazić tam, gdzie gardzą Tobą z definicji? Może pora przestać udawać, iż to jest przestrzeń debaty? Bo z każdą kolejną wizytą tylko podtrzymujecie ten żałosny spektakl przy życiu. A przecież drzwi są tam. Wystarczy raz z nich skorzystać – i nie wracać.
Fot. melonik