W kolejnym odcinku Dragon Ball Daima nasi przyjaciele postanawiają odpocząć po zwycięskiej walce z Tamagami. Zdobycie pierwszej smoczej kuli napawa ich optymizmem i nadzieją na szybkie znalezienie pozostałych artefaktów. Jednakże zło nie śpi. Złowieszcze plany Dr. Arinsu nabierają tempa. Czym będzie nowy potwór stworzony bazie energii Majin Buu? Zapraszam do analizy kolejnego odcinka. Wraz ze mną są zastąpieni Marek oraz Jakub!
Trzeba być ciągle czujnym
Kolejny odcinek wbrew pozorom zaczyna się dość spokojnie. Jak wspomniałem wcześniej, antagoniści postanowili znaleźć nocleg po walce ze strażnikiem smoczej kuli. Jest to moment nie tylko na zregenerowanie sił, ale także na odrobinę humoru. W tym odcinku pierwsze skrzypce gra jak zwykle Goku. Ten przez lwią część epizodu wygłupia się, co niestety doprowadza do sytuacji, w której zdradza się, iż nie jest demonem tego wymiaru. W konsekwencji grupa oprychów postanawia wykraść im kulę. Tutaj niestety możemy powiedzieć, iż pojawia się ten sam problem, który mogliśmy obserwować w serii Super.
Dragon Ball Daima – recenzja 8. Odcinka. Jest moc!
Nasz kochany Saiyanin ma tendencję do tworzenia sobie kłopotów. Z jednej strony jego powrót do dziecięcego ciała może sugerować infantylne zachowanie, jednakże pamiętać musimy, iż choćby w Dragon Ball Z nie zawsze był on poważny, ale w sytuacjach wymagających skupienia i zachowania mogliśmy na niego liczyć. Na szczęście tym razem osobą, która ratuje sytuację, jest gwałtownie reagująca Panzyj. Widzimy tutaj, iż jak na dziecko potrafi sobie poradzić w trudnej sytuacji, a także przygotować się na każdą okazję.
Kiedy w końcu więcej Vegety? Gdzie jest Gomaha?
Po długim czasie w końcu otrzymujemy spotkanie Goku i Vegety wraz z Piccolo,Bulmą oraz resztą ekipy. Jednakże ta chwila nie trwa długo i, cóż, musimy obejść się wymianą zdań, po której Książe Saiyan ma swoje kilka minut na odreagowanie. przez cały czas jest jego tutaj za mało, a cała druga załoga w zasadzie nie wprowadza nic więcej do odcinka. Niestety, wygląda na to, iż na ten moment zostali oni sprowadzeni do wypełniaczy czasu, a szkoda. Co zaś się tyczy Króla Gomahy, to dowiaduje się on w końcu o zdobyciu smoczej kuli. Jego reakcja jest dość stanowcza, ale także widać, iż odczuwa on mocny niepokój w związku z zaistniałą sytuacją. Czekam na kolejny krok z jego strony i pokaz jego potęgi.
Majin Kuu i Podsumowanie
Zwieńczeniem dziewiątego odcinka jest pojawienie się nowego przeciwnika. Ten w połączeniu z nasionem Saibamana i komórek Majina Buu może być sporym zagrożeniem. Jego wątły wygląd może wywoływać uśmiech na twarzy, ale trzeba pamiętać, iż w historii Dragon Ball śp. Akira Toriyama już tworzył “mniej poważne” pierwsze formy antagonistów. Podsumowując, dużo gadania, mało akcji, tak można ocenić ten odcinek. Mam za to nadzieję, iż w kolejnym epizodzie Majin Kuu pokaże, na co go stać, dzięki czemu będziemy mogli ocenić, czy jest godnym przeciwnikiem dla naszych antagonistów.
Marek
Po premierze ostatniego odcinka mam w sobie dwa walczące wilki, odpowiadające moim odczuciom związanym z serialem. Pierwszy z nich jest zadowolony, iż w końcu każdy odcinek jest dynamiczny it utrzymane odpowiednie tempo, gdyż elementy mające na celu opisanie znanego nam już trzeciego świata demonów stanowią jedynie tło dla samego serialu. Drugim z nich jest ten, który zaczyna zastanawiać się nad sensem angażowania Vegety i Piccolo w tej serii. Ponieważ na 9 odcinków stanowią oni jedynie kilka znaczące tło. Można ich opisać w ten sposób, iż wiecznie gonią “króliczka, czyli Goku. Podobne założenie było w Dragon Ball Z, gdy Goku wyruszył na Namek za Gohanem, Krillanem oraz Bulmą i mam nadzieję, iż Vegeta „dogoni króliczka”, aby pokazać nam swoją formę, ponieważ na chwilę obecną kilka wiemy, jeżeli chodzi o jego dostosowanie się do nowych realiów, a w przypadku Goku, było nam to przedstawiane w każdym odcinku. A pamiętajmy, iż w podróży na Namek, Goku cały czas ćwiczył. Tutaj tego treningu po stronie księcia Saiyan nie widać. Choć jakiś tam potencjał jego możliwości jest nam insynuowany, to mam wrażenie, iż jest tego zbyt mało. Niemniej, podobnie jak w przypadku poprzedniego odcinka, moje wewnętrzne dziecko bawiło się świetnie, przeżywając przygody wojowników Z.
Jakub
Po świetnym odcinku ósmym przyszła kolej na dziewiąty i znowu niestety zacznie się moje narzekanie. Daima to dla mnie parabola, prezentująca na przemian odcinki świetne i takie, które wydają się zapychaczami, aby tylko dobić do tych 20 zapowiadanych odcinków. Szczególnie kłuje to tutaj, gdzie mamy całą akcję z kradzieżą smoczej kuli. Od takiego Goku raczej nie spodziewałbym się rozwagi, ale jest tam jeszcze Glorio i serio nikt nie pomyślał, aby jakoś lepiej schować smoczą kulę, żeby zwykli generyczni bandyci nie byli w stanie im jej ukraść. Tym bardziej iż cała akcja zajęła dokładnie siedem minut. Wiem, bo policzyłem. Jest to więc sytuacja, która nic nie wnosi do historii naszych bohaterów. To samo wątek Vegety i Piccolo. Dobrze, iż w końcu mogliśmy zobaczyć ich w akcji, ale tak naprawdę nic z tego nie wynikło. Na szczęście pod koniec zaczynają już dziać się dużo ciekawsze rzeczy. No i dowiedzieliśmy się nieco o tym, jak faktycznie został stworzony Majin Buu.
Dragon Ball Daima – recenzja 8. Odcinka. Jest moc!
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!