Wracacie czasem do
Believe In Nothing i
Symbol of Life? Przyznam, iż do niedawna ich w ogóle nie znałem oprócz fenomenalnego singla Mouth, ale jakoś jak jesień na pełnej uderzyła w październiku to sporo czasu spędziłem przy Paradise Lost i mi się trochę wniosków nasunęło. Przede wszystkim w końcu przekonałem się do
Icon. Słoń mi chyba kiedyś na uszy nadepnął, bo to rewelacyjny album z zajebistym klimatem. Całościowo chyba wciąż za ich opus magnum uważam
Draconian Times, ale
Icon nie odstępuje. Odkryłem jednak, iż od początkowych albumów jak
Gothic i
Shades of God lepiej mi się słucha
Believe In Nothing oraz
Symbol of Life. Paradise Lost świetnie wypada w ponurych rockowych utworach z Hetfieldowaniem na wokalu. Z death/doom ze sceny brytyjskiej już zawsze numerem jeden będzie dla mnie My Dying Bride, a Paradajsi szczególnie urzekają mnie etapem dyskografii w której jest więcej chwytliwego rocka.
Gothic cierpi na kwadratowość i nierówne utwory, ale z drugiej strony są na niej rewelacyjne momenty, więc to pół godziny ostatecznie jest udane.
Shades of God zaczyna się i kończy fenomenalnie, ale w środku albumu zawsze gdzieś uciekam myślami. Z drugiej strony też trudno nie nazwać tego albumu świetnym. Tak już mam z wczesnym Paradise Lost - ostatecznie zawsze dobrze się bawię i doceniam klimat, ale zawsze jest jakieś ale.
Statystyki: autor: Blind — 49 min. temu