Do usług szanownej pani – recenzja filmu. Lekko i przyjemnie, ale bez wyrazu

popkulturowcy.pl 3 miesięcy temu

Do usług szanownej pani to urokliwy, aczkolwiek mało przełomowy debiut francuskiego scenarzysty i reżysera, Gillesa Legardiniera. Jest to lekka i przyjemna adaptacja książki o tym samym tytule. Opowiada ona o perypetiach brytyjskiego biznesmena, który po śmierci żony przewraca swoje życie do góry nogami. Jak to robi?

Główny bohater filmu Do usług szanownej pani z dnia na dzień, pozostawiwszy swój biznes w rękach przyjaciela, wyjeżdża do Francji. Do dworku, w którym poznał swoją żonę. Jego plany na nostalgiczny, samotny wyjazd gwałtownie krzyżuje przyjmująca go w dworku gospodyni, Odile (Émilie Dequenne). Okazuje się, iż zaszła pewna pomyłka, w związku z którą, żeby móc pozostać w posiadłości, Andrew Blake musi podjąć tam pracę jako lokaj. Podczas swojego pobytu Andrew pozna cały szereg osobliwych postaci. Właścicielka dworku, Nathalie (Fanny Ardant), zaskakuje swoimi niebywałymi zwyczajami. Młoda pokojówka, Manon (Eugénie Anselin), przemyka korytarzami w słuchawkach na uszach, zatopiona w swoich myślach. Natomiast Odile straszy swoją oziębłością i trudnym charakterem. Tymczasem ogrodnik, Magnier (Philippe Bas), trzyma się całkiem na uboczu, starając się nie wchodzić nikomu w drogę.

Grany przez Johna Malkovicha Andrew Blake to postać ekscentryczna, ale i niezwykle sympatyczna. Z dociekliwością godną detektywa Poirota odkrywa sekrety mieszkańców francuskiego dworku, jednocześnie bardzo dobrze skrywając przed nimi swoją prawdziwą tożsamość. Malkovich skrada serca swoją kreacją dobrodusznego, ale i sprytnego starszego pana, który wściubia nos w nie swoje sprawy i dyskretnie naprowadza pozostałych bohaterów na adekwatną drogę. Kto wie, być może ta pomoc innym zaowocuje również zmianami w jego własnym nastawieniu? Aktor tchnął życie zarówno w tę postać, jak i w całą produkcję, dzięki swojej komicznej i uroczej mimice, gestykulacji oraz sposobie wygłaszania kwestii. Wybór tego pana na odtwórcę głównej roli był zdecydowanie trafiony. Malkovich wnosi do ekranizacji bardzo dużo, wybijając się na tle pozostałych postaci.

Odtwórca głównej roli jest perełką tej produkcji, ale jego ekranowi towarzysze również zasługują na uwagę. Aktorzy w bardzo naturalny i intrygujący sposób kreują postacie, choćby wtedy, gdy scenariusz zawodzi. Ich maniera i wyrazistość jest niejednokrotnie tym, co czyni mało śmieszny żart, całkiem zabawnym i podnosi dramaturgię. Ogromną dozę słodyczy i komizmu wnosi też przepiękny, duży kot, Mefisto, którego możemy traktować jak pełnoprawnego członka tej obsady. Jednak ani genialnie zagrani bohaterowie, ani majestatyczny kot nie są w stanie naprawić niektórych niedociągnięć tej ekranizacji.

Fot. materiały promocyjne

Fabuła filmu oparta jest na komedii pomyłek. Jest ona siłą napędową wielu wydarzeń, komicznych sytuacji i zwrotów akcji. Mimo to tempo jest nierówne, humor na tyle specyficzny, iż nie każdemu może przypaść do gustu, a zakończenie pewnych wątków nie wybrzmiewa na tyle głośno, na ile byśmy chcieli. W zasadzie ma się wrażenie, iż niektóre najważniejsze sceny dzieją się poza kamerą, gdzieś pomiędzy kolejnymi ujęciami.

Oglądając ten film, wielokrotnie zastanawiałam się, czym adekwatnie chce on być, i co chce mi przekazać. Z jednej strony mamy zabawne, niemal slapstickowe momenty akcji i cudaczne międzykulturowe żarty. Z drugiej długie, emocjonujące ujęcia twarzy, postaci, otaczających bohaterów przedmiotów i krajobrazów. Film rzeczywiście śmieszył niektórymi sytuacjami, innymi wzruszał, ale momentami miało się wrażenie, jakby robił to na siłę. Jednocześnie też bardzo wiele elementów pozostało w nim niewyjaśnionych albo całkiem pominiętych. Są to kwestie niejednokrotnie dosyć istotne dla fabuły. A fakt, iż nie zostały wyjaśnione, obniża głębię i logiczność świata przedstawionego.

Fot. materiały promocyjne Do usług szanownej pani

Na samym początku filmu, gdy Andrew przybywa po wielu latach do dworku, Odile wita go w mało przyjemny sposób. Nie okazuje mu za grosz szacunku, mimo iż go nie zna i nie ma powodu być do niego uprzedzona. Kiedy Andrew mówi jej, iż chce się zatrzymać w dworku, od razu zakłada, iż przyjechał, by zatrudnić się jako lokaj, ale nie informuje go o tym. Nie dopytuje o ogłoszenie, które go sprowadziło, ani choćby nie sili się na odrobinę grzeczności w jego kierunku. Podobnie zresztą przyszła przełożona Andrew, Nathalie. Obie traktują go z wyższością i zgryźliwością w ciągu pierwszych dni jego pobytu. I może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, iż motywacje tego zachowania nigdy nie są wyjaśnione. A ich podejście do niego w pewnym momencie się po prostu zmienia bez wyraźnie zaznaczonej przyczyny.

Co więcej, Andrew, który jest nam przedstawiany jako inteligentna i dociekliwa osoba, nie próbuje poznać powodu nieżyczliwości, czy choćby zakwestionować zachowania kobiety aż do następnego dnia. Cała ich interakcja dotycząca przybycia biznesmena do dworku jest napisana w bardzo groteskowy, surrealistyczny wręcz sposób. Oczywiście, taka atmosfera irracjonalności i przesady może bawić, ale w tym przypadku wypada topornie. W filmie spostrzeżemy kilka innych podobnie mętnych sytuacji i żartów, które nie do końca bawią tak, jak by się chciało, a choćby powodują dezorientację u widza.

Fot. materiały promocyjne

W filmie Do usług szanownej pani znajdziemy dziury i niezrozumiałe rozwiązania fabularne, ale spotkamy się w nim również z urokliwą atmosferą, wdzięcznymi puentami wybranych żartów i budzącymi sentyment konkluzjami historii bohaterów. Dla mnie jest to film bardzo nierówny. Miał swoje momenty. Choć nie bawiłam się przy nim źle, nie mogę też powiedzieć, iż jest wybitnie dobry. Myślę, iż jest to ten rodzaj filmu, który choćby chętnie obejrzałabym w niedzielne popołudnie, gdyby akurat leciał w telewizji. Ot, przy okazji i bez wygórowanych oczekiwań. Jest to coś lekkiego, przyjemnego, ale niestety, nie jest to dzieło, które zapada na dłużej w pamięci, czy zachęca do głębszej refleksji.


Źródło grafiki głównej: materiały promocyjne filmu

Idź do oryginalnego materiału