Dlaczego teściowa chce, by mąż wrócił do byłej żony

newsempire24.com 1 tydzień temu

No i co, posłuchaj tylko… pięć lat temu mój mąż Krzysiek rozwiódł się ze swoją byłą żoną Kasią. Byli małżeństwem krótko – ich związek rozpadł się, gdy Kasia go zdradziła i bez ceregieli gwałtownie wyszła za mąż ponownie. Dwa lata później pojawiłam się ja. Poznaliśmy się, zakochaliśmy i od trzech lat jesteśmy z Krzyśkiem mężem i żoną.

Wydawałoby się – prosta sprawa: ludzie się rozstali, każdy ma nowe życie. Ale nie dla wszystkich. Jego rodzice, a zwłaszcza teściowa, jakby utknęli w przeszłości, gdzie wciąż istnieje „idealna rodzina” ich syna z Kasią. Moje próby bycia miłą, neutralną, pełną szacunku rozbijały się o mur – po prostu nie chcieli mnie zaakceptować. A powód? Krzysiek i Kasia mają wspólną córkę, więc w oczach teściowej to oni są prawdziwą rodziną, a ja tylko „przypadkową pasażerką”.

Gdy zaczynaliśmy się spotykać, Krzysiek był wolny, a Kasia dawno ułożyła sobie życie. Od razu szczerze przyznał, iż ma córkę, którą kocha nad życie i z którą spędza każdą wolną chwilę. Kasia nie przeszkadzała w ich relacji – wręcz była wdzięczna, iż nie zniknął z życia dziewczynki, jak to często bywa. Kontaktowali się tylko w sprawach dziecka, na chłodno, ale spokojnie.

Ale właśnie to doprowadzało teściową do szału. Chciała za wszelką cenę przywrócić tę „swoją” rodzinę. A ja? W jej oczach byłam tylko „młodą, ładną”, która jeszcze zdąży znaleźć „swojego”. Na naszym ślubie rzuciła nawet:
„Po co ci to? On już ma rodzinę! Tam jest dziecko!”

Próbowałam tłumaczyć, iż szanuję fakt, iż mój mąż ma córkę, iż jest świetnym ojcem, ale przecież rodzina to nie tylko pieczątka w dowodzie i wspólna przeszłość. Teściowa mnie nie słyszała. Jej serce należało tylko do Kasi.

Gdy Kasia rozstała się z drugim mężem, teściowa uznała, iż to jej szansa. „No teraz to już na pewno się złożą!” – myślała. Od razu zaczęła zapraszać Kasię na wszystkie rodzinne uroczystości, jakby wciąż była „żoną syna”. Na każdym przyjęciu słyszałam to samo:
„Kasia to była dobra żona… A ty no, też się starasz, ale…”

Kasię to chyba mało obchodziło. Zapraszali – przychodziła, uśmiechała się grzecznie, kiwała głową. Żadnego ciepła, żadnej chęci powrotu – nic. Tylko ten obojętny chłód, którym podobno zawsze zdobywała teściową. Ta nazywała ją „ugodową”, „niekłótliwą”, „kobiecą”. A ja… no cóż, pewnie za bardzo „żywa”.

Krzysiek widział to wszystko, próbował tłumaczyć matce:
„Mamo, daj spokój, między mną a Kasią nic nie ma. Jesteśmy rodzicami, ale nie parą. Dlaczego nie możesz zaakceptować mojej żony?”
Teściowa udawała, iż słucha, a po dwóch dniach znowu dzwoniła:
„Jesteś z żoną? A może u Kasi?”
„Synku, wpadnij do Kasi po słoiki, a przy okazji zobacz, jak ona tam sama z dzieckiem…”

Jakby szyła haczyki zazdrości i rzucała je we mnie – tylko ja nie biorę. Wiem, iż Krzysiek jest mi wierny. Robi wszystko dla córki – płaci, kupuje, wozi na zajęcia, czasem dziewczynka mieszka z nami tygodniami. Nie ma między mną a Kasią konfliktów. Wszystko jest spokojne i konkretne. Tak właśnie powinni zachowywać się dorośli po rozwodzie.

Ale teściowa żyje w jakimś swoim wyimaginowanym świecie, gdzie tylko ona wie, co słuszne. Gdzie tylko „tamta rodzina” była prawdziwa, a ja – obca i tymczasowa. Nie zazdroszczę, nie czuję się upokorzona – po prostu mnie to wkurza. Jak długo można walczyć o uznanie, którego i tak nie dostaniesz?

Ostatnio Krzysiek powiedział, iż wszystko się zmieni, gdy urodzę dziecko. Że wtedy matka odpuści, zrozumie, iż ma nową rodzinę. Ale wątpię. choćby nasze wspólne dziecko jej nie zatrzyma. Pewnie tylko rzuci:
„No i co? Ma przecież jeszcze jedno. A Kasia była lepszą matką…”

Krzysiek nie jest ślepy. Widzi to wszystko, czuje. Stara się mnie chronić, stać po mojej stronie. Ale matka to matka. Nie da się jej „wyłączyć”. I ja to rozumiem. Ale mam dość bycia między młotem a kowadłem. Nie proszę, by mnie pokochała. Nie oczekuję oklasków. Chcę po prostu szacunku. I świętego spokoju.

Powiedz, co robić? Dziecko zmieni jej podejście, czy nie? Czy jej serce na zawsze zostanie w tamtej starej rodzinie, gdzie ja jestem intruzem?

Idź do oryginalnego materiału