Dlaczego rozpadła się Jugosławia?

lente-magazyn.com 3 dni temu

Według austriackiego eseisty Karla-Markusa Gaussa, oświecony Zachód wierzy, iż nienawiść, która popycha ludzi do wojen, wynika z niewiedzy. Poszczególne grupy etniczne powinny się starać jak najlepiej zbliżyć, aby poczuć do siebie sympatię lub choćby szacunek. Nieznajomość zjawisk budzi lęk, poznanie daje szansę na akceptację i zrozumienie.

Jak to się więc dzieje – pyta Gauss w książce Europejski alfabet – iż Serbowie, Chorwaci i Bośniacy, którzy doskonale się znają, sąsiadują ze sobą, żyją w tych samych miastach i wioskach, wchodzą w relacje rodzinne, dają się podburzać przeciwko sobie? Jak doszło to tego, iż na początku lat dziewięćdziesiątych brat stanął przeciwko bratu, a cała Europa z przerażeniem oglądała bałkański dramat?

Słowem, dzięki którego „propagandziści podziałów i socjologowie wykluczenia” wspierają podziały, jest tożsamość. Z jednej strony rozumiana jako kategoria defensywna, gdyż ludzie odwołujący się do niej traktują ją jako wartość wymagającą obrony. Z drugiej strony ofensywna, bo zadaniem jej piewców jest tropienie i eliminowanie wszelkiej inności stanowiącej rzekome zagrożenie. Prawie każda kulturowo-policyjna ustawa, każda narodowa odezwa, każde nacjonalistyczne szaleństwo daje się uzasadnić taką tożsamością, gdyż jej istotą jest właśnie to, iż stale jest zagrożona, nieustannie trzeba jej bronić i zawsze jest mnóstwo potężnych wrogów, z którymi trzeba walczyć. (…) Krótko mówiąc, każdą ekspansję, każdy podział można usprawiedliwić obroną tożsamości – pisze Gauss.

Dubravka Ugrešić, fot. David Shankbone, CC BY 3.0

Słowenia czyli początek końca

Według wielu badaczy głównym powodem krwawego rozpadu Jugosławii byli tzw. Wielcy Manipulatorzy. Termin ukuty przez wybitną chorwacką pisarkę Dubravkę Ugrešić oznaczał grupę przede wszystkim chorwackich i serbskich intelektualistów, polityków i dysponentów władzy symbolicznej, którzy, wykorzystując tożsamościowe kody poszczególnych narodów wchodzących w skład państwa jugosłowiańskiego, pobudzali historyczne resentymenty, czy wręcz wzajemną nienawiść. Ponieważ wiele z tych narodów to twory małe i politycznie słabe, to budowanie i wzmacnianie tożsamości odbywało się wokół kultury, a dokładnie pewnej bazy symboliczno-mitycznej opartej luźno na tradycji historycznej. Jednocześnie najsilniejszy bałkański gracz, czyli Serbia, nie ustawał w wysiłkach, żeby zatrzymać rozpad kraju. Z drugiej strony Serbowie starali się utwierdzać swoich rodaków w przekonaniu o wyjątkowości i szczególnej misji narodu serbskiego, także w ramach państwa jugosłowiańskiego.

Każdą ekspansję, każdy podział można usprawiedliwić obroną tożsamości

Najszybciej od Jugosławii oddzieliła się Słowenia. Był to jedyny region, do którego Serbowie nie rościli sobie pretensji terytorialnych i z którym związki etniczne były stosunkowo niewielkie. Nie obyło się jednak bez konfliktu zbrojnego. Serbowie obawiali się bowiem, iż secesja Słowenii zainspiruje pozostałe grupy etniczne do separacji. W 1989 roku w referendum niepodległościowym Słoweńcy opowiedzieli się za daleko idącą niezależnością od Jugosławii. Rok później wybory parlamentarne w tym kraju wygrały partie usilnie dążące do niepodległości. Obydwie strony zaczęły intensywne przygotowania do wojny, która ostatecznie rozpoczęła się po opuszczeniu Jugosławii przez Słowenię 25 czerwca 1991 roku. Wojna trwała bardzo krótko, od 26 czerwca do 7 lipca 1991 roku, i zakończyła się klęską Jugosłowiańskiej Armii Ludowej.

Czas na Chorwację

Dużo bardziej tragiczny przebieg miał konflikt z Chorwacją, która ogłosiła referendum niepodległościowe w tym samym czasie, co Słowenia. Zostało ono jednak zbojkotowane przez ludność serbską, zamieszkującą przede wszystkim Krajinę – region objęty głosowaniem. Co więcej, po ogłoszeniu przez Chorwację niepodległości status Serbów z Krajiny i innych regionów nowego państwa został zmieniony na ich niekorzyść: z równoprawnych obywateli stali się mniejszością narodową. Polityka niepodległościowa Chorwacji szła w parze z silnymi nastrojami antyserbskimi: te drugie były umiejętnie podsycane przez Franjo Tuđmana, lidera chorwackiej sceny politycznej dążącego za wszelką cenę do oddzielenia kraju od Jugosławii. To on był jednym z Wielkich Manipulatorów, o których pisała Dubravka Ugrešić. Winą za trwający prawie pięć lat konflikt serbsko-chorwacki nie można jednak obwiniać jedynie Tuđmana: postawa Chorwatów była poniekąd odpowiedzią na wielkoserbskie ambicje i nacjonalizm będący źródłem napięć w całym regionie. Kreatorami tych idei byli dwaj politycy: Slobodan Milošević i Radovan Karadžić. Serbowie wychodzili z założenia, iż konieczne jest zjednoczenie wszystkich Serbów w obrębie jednego państwa. Oznaczało to, iż mimo deklarowanej przez rząd w Belgradzie rzekomej woli zaakceptowania niepodległościowych dążeń Słoweńców i Chorwatów, będzie on zabiegać o zajęcie wszystkich terytoriów zamieszkanych przez swoich rodaków. Idea świętej ziemi serbskiej i przymierza wszystkich Serbów rozsianych po całej Jugosławii to jedne z najważniejszych tożsamościowych pojęć-kluczy w nacjonalistycznej retoryce, która stała się znakiem rozpoznawczym ludzi Miloševićia i Karadžićia.

Slobodan Milošević, fot. Stevan Kragujević / Wikimedia, CC BY-SA 3.0


Krwawy rozdział

To jednak nie koniec bałkańskiej wojennej układanki. Obydwie strony, serbska i chorwacka, uważały, iż na terenie Bośni zamieszkuje ich ludność, co daje im prawo do roszczeń. Zawarły w tej sprawie porozumienie, wykluczając z ewentualnych rozmów władze z Sarajewa. Pod koniec 1991 roku Serbowie nagle ogłosili niepodległość Serbskiej Republiki Bośni i Hercegowiny ze stolicą w Banja Luce (północna Bośnia i Hercegowina), a następnie zaczęli przygotowywać aneksję tych terenów do Serbii. Ruch ten spotkał się z dezaprobatą Chorwatów, którzy zwarli szyki przeciw swoim niedawnym sojusznikom. Podpisali oni porozumienie z Bośniakami, aby przeciwstawić się terytorialnym zakusom Serbów. Tymczasem w marcu 1992 roku Bośnia ogłosiła swoją deklarację niepodległości. Parę miesięcy później Chorwaci postanowili proklamować Chorwacką Wspólnotę Herceg-Bośni ze stolicą w Mostarze. Nieopisany chaos polityczny w Bośni stanowił początek najkrwawszego rozdziału w jugosłowiańskiej wojnie. Wszyscy zaczęli walczyć ze wszystkimi. Pierwszą ofiarą wojny na tym terenie był bośniacki Chorwat, który poniósł śmierć z rąk bośniackiego Serba w lutym 1992 roku w miejscowości Glamoc. Jednak na opinię publiczną najsilniej oddziałuje do dziś śmierć na moście Vrbanja w Sarajewie dwóch młodych kobiet, które zginęły podczas pokojowej demonstracji, w kwietniu 1992 roku. Jedna z kobiet, dwudziestoczteroletnia studentka medycyny Suada Dilberović, urodzona w Dubrowniku w rodzinie umiarkowanych muzułmanów Chorwatka, była typową przedstawicielką wielokulturowego Sarajewa. Protestowała wraz z innymi mieszkańcami przeciw podziałowi miasta na strefy etniczne.

Rok 1992 to także początek dramatycznego oblężenia Sarajewa przez wojska serbskie. Żołnierze Jugosłowiańskiej Armii Ludowej umiejscowili się na wzgórzach okalających miasto i ostrzeliwali stolicę Bośni. Terror, którego ofiarami byli zwykli mieszkańcy miasta, narażeni codziennie na śmierć z rąk serbskich snajperów, trwał trzy lata i pochłonął według różnych szacunków około 11 tysięcy ludzi, w tym około półtora tysięcy dzieci.

Wojna, a adekwatnie wojny, bo chodziło o konflikty w Bośni i w Chorwacji, zakończyły się oficjalnie 14 grudnia 1995 roku podpisaniem porozumienia w Dayton.

Podpisanie układu w Dayton


Terror kultury

Nie sposób jest wymieniać wszystkie krwawe epizody tego konfliktu: wymienione tu oblężenie Sarajewa, ale też ludobójstwo w Srebrenicy, masakra ludności w Vukowarze, całkowite zniszczenie Dubrownika to zbrodnie popełniane przez Serbów. Wypędzenie ludności serbskiej z Krajiny przez Chorwatów, zniszczenie przez nich Mostaru to tylko niewielka część tragicznego bilansu wojny. Wszystkie strony konfliktu mają na sumieniu dziesiątki tysięcy istnień ludzkich. Zarówno Serbowie, jak i Chorwaci, a także Bośniacy przeprowadzali czystki etniczne, wykazywali się wyjątkowym okrucieństwem wobec ludności zamieszkującej dane terytorium. Do Bośni ściągały jednostki paramilitarne związane z fundamentalizmem islamskim (tzw. Mudżahedini), którzy odpowiadali za szereg masakr na ludności serbskiej.

Według Ivana Čolovićia, serbskiego etnologa badającego rolę kultury jako nośnika nienawiści o podłożu etnicznym, czystki nie są jedynie zabijaniem i wypędzaniem ludzi. To także niszczenie historycznych śladów kultury wroga i ich symbolicznej obecności. Čolović w wielu swoich publikacjach, w szczególności w książkach Bałkany – terror kultury i Polityka symboli, rozprawia się z serbskim nacjonalizmem, ze źle pojętą tożsamością, która legitymuje przemoc. Zjawiska, o których pisze autor, wciąż obecne są w dyskursie publicznym. Nacjonalizm prowadzący do nienawiści przejawia się w wielu aspektach życia, a z których autor wydobywa przede wszystkim te związane z kulturą. Baśń narodowa o wyższości serbskiego narodu i religii prawosławnej nad pozostałymi narodami i wyznaniami silnie działa na wyobraźnię i morale Serbów, którzy – zgodnie z obowiązującą linią propagandową – gotowi są przelać krew za ojczyznę. Baśń narodowa to, zdaniem Čolovićia, mieszanina faktów i fikcji, świata realnego i wyobrażeniowego. Nie jest niewinnym mitem przekazywanym z pokolenia na pokolenie; ma doprowadzić do określonego skutku politycznego czy społecznego, wpływać na emocje, kształtować postawy i nakłonić do określonych działań. Utajniona motywacja autorów baśni powoduje, iż trudno jest jednoznacznie uznać ją za swoistą odezwą polityczną, formę zakamuflowanej agitacji.

Baśń narodowa nie jest niewinnym mitem, ale ma nakłonić do określonych działań

Kilka najważniejszych toposów tej narodowej baśni Čolović zamieszcza w jednej z wymienionych wcześniej książek, czyli w Polityce symboli. Naród serbski jest w tej legendzie najstarszy na świecie; to z niego wywodzą się wszystkie inne narody. Jednocześnie jest też najmłodszy i najświeższy. Naród serbski od zawsze żyje na serbskiej ziemi. Rzeka Neretwa jest aortą serbskiego krwioobiegu, Drina kręgosłupem, a góry na pograniczu serbsko-bośniackim to jej płuca. Związek Serbów z ciałem matki Serbii i wzajemna łączność pokoleń utrzymuje się dzięki serbskiej krwi. Miejsca, które były świadkami przelewu krwi, mają szczególne znaczenie dla serbskiej tożsamości. Te miejsca to pola bitew, groby i miejsca straceń. Naród serbski nie zmienia się, mimo iż wiele bogatszych i potężniejszych narodów próbuje go unicestwić. Także w samej Serbii żyje wielu zdrajców usiłujących zniszczyć swoich braci. W przetrwaniu narodu serbskiego istotną rolę odgrywa Bóg. Boża Opatrzność i serbska tożsamość związane są na wieki. Serbowie są strażnikami tradycji i religii. W świecie zewnętrznym pozbawionym duchowości i nastawionym na dobra materialne Serbowie mogą stanowić wzór zaangażowania w bój o prawdziwe wartości. Ich walka skierowana jest przeciwko rozmaitym współczesnym „wynaturzeniom”, takim jak mieszanie ras, języków, religii, państwa wieloetniczne, małżeństwa mieszane.

Nietopiący się język

Szczególne miejsce w tożsamościowej retoryce serbskiej zajmuje język. Serbowie traktują go – podobnie jak terytoria i narodową baśń – jak sacrum. Językoznawcom i filologom powierzono zadanie pilnowania, aby język serbski nie został zbezczeszczony. Wyjątkowe rolę w pielęgnowaniu świętego języka serbskiego pełnią jednak pisarze i poeci. Čolović przedstawia wiele wypowiedzi serbskich literatów na temat roli języka; wśród nich wyróżnia się Matija Bećković, pisarz i poeta, a także prominentny działacz polityczny. W swojej twórczości przekonuje on, iż język to jedyne, co na Kosowie nie zostało ścięte, języka ogień się nie ima, język się nie topi, nic mu zrobić nie mogą ni ostrze, ni ołów.

Język jest także ważnym narzędziem w doraźnej polityce. Według wielu propagandystów serbskich jedna z największych tragedii wojennych w Bośni, czyli masakra muzułmańskiej ludności w Srebrenicy, to jej „przewietrzenie” i „przywrócenie w mieście osiągnięć cywilizacyjnych”.

Część z ponad 6500 nagrobków na Cmentarzu i Pomniku Ofiar Ludobójstwa w Srebrenicy-Potočari z 1995 r., fot. Michael Büker, CC BY-SA 3.0


Duchowość i duch narodu

Specjalny status w kulturze serbskiej zajmuje także wspomniana wyżej religia. Mariaż tronu i kościoła, a raczej serbskiej cerkwi, ma długie tradycje, zaś najsilniej objawił się w dwudziestoleciu międzywojennym w postaci Świętosławia – ideologii narodowo-religijnej rozwijanej przez teologów Mikołaja Velimirovićia i Justyna Popovićia.
Duchowość powiązana jest z tak zwanym duchem narodu. Sacrum miesza się z profanum, Boga i duchowość angażuje się w doczesne działania, np. sportowców i armii, gdzie wojskowy klub piłkarski jest nazywany „specyficzną przestrzenią kulturową i duchową”. Piłkarze belgradzkiego klubu Partizan oraz liczni prominentni politycy pielgrzymują regularnie do monastyru Hilandar na greckim półwyspie Atos. W Stowarzyszeniu Pisarzy Serbskich instaluje się ikonę Matki Bożej Trójrękiej, co zostało odnotowane przez prorządowy periodyk „Politika” jako akt zawierzenia się patronce twórców pióra, a owa trzecia ręka jest niczym innym, jak ręką serbskich poetów. Jednak działania te nie mają nic wspólnego z religią. Słowa takie jak: religia, świętość, świątynia, ołtarz używane są retorycznie jako figury, które mają za zadanie wzmocnić znaczenie jakiejś narodowej wartości. Dzięki temu „językowi religii” ideologiczny przekaz propagandowy jest bardziej skuteczny.

W budowaniu tożsamości opartej na baśni narodowej propagandystów wspierają serbscy intelektualiści, co jest szczególnie niebezpieczne, gdyż wraz z legitymizacją mitu przez autorytety utrudnia się weryfikację faktów. I tak na przykład historyk Srđa Trifković przestrzega swój kraj przed deserbizacją, utratą tożsamości, która zostanie unicestwiona przez Zachód będący symbolem „ich” – obcych, innych. W tekście dla wspomnianej powyżej „Politiki” z roku 2001 roku, a więc wydanej już po wojnie, wieszczy katastrofę Serbii, w której Dla naszego dobra zakazana zostanie poezja pisana dziesięciozgłoskowcem (…). Dla naszego dobra zmniejszą nam ilość cholesterolu w żywności, alkohol i tytoń zastąpią viagrą i prozakiem, jogging uczynią obowiązkowym. Do katalogu cnót i wartości, które wyróżniają Serbów spośród innych narodów, a które brzmią znajomo, należy dorzucić argument o tym, iż to Serbowie właśnie pokazali Zachodowi, do czego służy widelec.

Čolović jest bezwzględny w swojej ocenie kultury serbskiej, ale także innych państw regionu, czyli Chorwacji, Słowenii, Bośni i Hercegowiny. Wprost mówi o kulturze, która konfrontuje, różnicuje, wyklucza, wreszcie zabija. W swoich książkach koncentruje się na nacjonalizmie serbskim, ale zdaje sobie doskonale sprawę – podobnie zresztą jak wszyscy obserwatorzy sytuacji na Bałkanach – iż wina nie leży wyłącznie po stronie jego rodaków; po prostu skupia się na swojej ojczyźnie jako tej, którą zna najlepiej i której mit narodowy miał najbardziej bolesne dla niego skutki.

Według Čolovićia tożsamość jako kategoria identyfikacyjna niczemu już nie służy

W wojnie w byłej Jugosławii zginęło według różnych źródeł od 100 do 200 tysięcy ludzi. Liczbę osób, które musiały opuścić swoje domostwa szacuje się na 3,5 miliona. Dla porównania dzisiejsza Serbia liczy około 7 milionów mieszkańców, Chorwacja – 4 miliony mieszkańców, Bośnia – 3,5 miliona. Nie sposób policzyć ofiar gwałtów, osób zaginionych, cierpiących na choroby psychiczne, z depresją, zespołem stresu pourazowego czy zaburzeniami lękowymi.

Dodatkowym skutkiem konfliktu na Bałkanach był rozpad języka serbsko-chorwackiego. Co więcej, Czarnogórcy i Bośniacy także zdołali uzyskać dla swojej mowy status odrębnych języków i w ten sposób na Bałkanach mamy cztery niemal identyczne idiomy, którymi posługują się mieszkańcy byłej Jugosławii. Absurd tej sytuacji widoczny jest w wielu stacjach telewizyjnych, w których dzięki napisów „tłumaczy się” materiał z np. chorwackiego na serbski, czarnogórski i bośniacki, otrzymując adekwatnie identyczne teksty.

Dyskurs tożsamościowy ma się na Bałkanach bardzo dobrze. Rozwój nowych technologii, powszechność Internetu i łatwość w dotarciu do informacji powodują zaostrzanie ksenofobicznego kursu. Jest to bolączka nie tylko tego regionu: Serbowie mówią, iż podgrzewanie nastrojów nacjonalistycznych nie jest ich cechą narodową – w sprzyjających okolicznościach w każdym kraju mogłoby dojść do takiej samej tragedii, jak w byłej Jugosławii. Czas pokazał, iż mieli sporo racji.

W ostatniej książce Ivana Čolovićia, jaką otrzymał polski czytelnik, czyli w Rozstaniu z tożsamością, autor pisze z goryczą, iż kładzie kres zajmowaniu się kwestią, której poświęcił wiele lat pracy. Według niego tożsamość jako kategoria identyfikacyjna niczemu już nie służy. Już nie uważam, iż można dziś przedstawić teoretyczny model tożsamości narodowej lepszy od tego, który proponuje nacjonalizm, na przykład uwzględniający jej złożoność, pluralizm, relacjonalność, hybrydyzm czy dynamikę, i pomóc w ten sposób praktykom polityki tożsamości poprowadzić ją drogą tolerancji i poszanowania różnic między ludźmi.

Źródła:

Ivan Čolović, Bałkany – terror kultury, Czarne 2014
Ivan Čolović, Polityka symboli, Universitas 2001
Ivan Čolović, Rozstanie z tożsamością, Wydawnictwo Akademickie Sedno 2021
Karl-Markus Gauss, Europejski alfabet, Czarne 2008
Anna Jagiełło-Szostak, Komuniści jugosłowiańscy wobec idei i tożsamości jugosłowiańskiej, [w:] „Balcanica Posnaniensia” 2013, vol. 20
Karolina Kawczyńska, Dezintegracja Jugosławii, Most w Mostarze – symbol dialogu i wojny kultur, Wydawnictwo Nauka i Innowacje 2014
Dubravka Ugrešić, Kultura kłamstwa, Czarne 2006

Zdjęcie główne: Zagrzeb w 1976 roku, fot. Marilyn Cvitanic / Flickr, CC BY-NC-SA 2.0

Idź do oryginalnego materiału