Dla nich już nie ma pracy. "Stare" aktorki idą na śmietnik historii?

swiatseriali.interia.pl 5 dni temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


Katarzyna Figura, gwiazda takich hitów jak "Kiler" i "Pociąg do Hollywood", otwarcie przyznała, iż dla aktorek wiek staje się "okrutny" i utrudnia zdobywanie nowych ról. Legendarna aktorka wyznała, iż po latach kariery czuje się "niewidzialna".


Kariera Katarzyny Figury rozpoczęła się od epizodów w filmach takich mistrzów jak Krzysztof Kieślowski czy Wojciech Jerzy Has. Jej wielki przełom nastąpił jednak w latach 80., dzięki rolom w filmach takich jak "Pociąg do Hollywood" czy "Kingsajz". Reklama
W latach 90. Figura rozszerzyła swoje horyzonty, grając w produkcjach zarówno polskich, jak i francuskich. Ogromną popularność przyniosły jej role komediowe, zwłaszcza jako Ryszarda Siarzewska w filmach "Kiler" i "Kiler-ów 2-óch. Jednak wygląda na to, iż ostatnie lata nie są tak łaskawe dla legendy kina lat 90. W niedawnej rozmowie wyznała, iż ze względu na wiek mierzy się ze sporymi trudnościami.


Katarzyna Figura: "Wiek nas naznacza"


Katarzyna Figura niedawno wyznała, iż wiek dla aktorów jest sporym problemem. W rozmowie z Odetą Moro stwierdziła wprost:
"Już dobrych parę lat temu — czy dla zawodowców, czy dla widzów, ale też na przykład gdzieś na lotnisku — nagle odczułam, iż po prostu jestem niewidzialna. To jest dużo bardziej okrutne oczywiście dla aktorek niż dla aktorów — wiek nas naznacza, wyrzuca na margines, jak gdyby przestajemy istnieć".


Nie tylko ona zauważyła taki problem. Jakiś czas temu Jan Frycz zadał jej pytanie, które dało jej sporo do myślenia - "dlaczego tak gwałtownie zaczęła grać role kobiet zniszczonych, brzydkich?". Jej odpowiedź była bardzo pragmatyczna - trzeba było po prostu pracować i nie dać o sobie zapomnieć. Dlatego zaczęła podejmować się coraz to nowszych ról, które oddalały ją od wykreowanego przed laty wizerunku.
Jak sam stwierdziła - w szczycie jej kariery zatrudniano ją tylko ze względu na urodę, a nie umiejętności. Dlatego zaczęła szukać coraz to nowych wyzwań.
"Mówimy przede wszystkim o ‘Żurku’ Ryszarda Brylskiego, ale wcześniej były też postaci charakterystyczne, jednak cały czas wykorzystujące moją urodę i ewentualną atrakcyjność. Mówię o drugiej połowie lat 90., o ‘Kilerach’, o ‘Szczęśliwego Nowego Jorku’ itd. "Żurek" był przełomem. Zagrałam kobietę z prowincji, na granicy rozpaczy. Później były jeszcze ‘Chrzciny’".
Mimo wszystko aktorka ma do siebie wiele dystansu, o czym świadczą archiwalne nagrania z takich produkcji jak "Smakosze i rozkosze", w którym pokazała swoją spontaniczność i umiejętność reagowania choćby w najbardziej niespodziewanych sytuacjach. Może jeszcze nie wszystko jest stracone?
Idź do oryginalnego materiału