Ten drugi album to w chuj inne granie od debiutu. Dużo wolniejsze, wręcz death/doomowe, ale w takim bagnistym, zadżumionym sensie. Słychać w tym dużo więcej Autopsy, ale bez tych kuriozalnych skoków między motywami. Tutaj oczywiście mamy progresywny oldskul, ale na gęstym, zwartym tle, zwartej siatce riffowania. Generalnie ta płyta przywodzi mi na myśl Gloomlord od Worm, tylko zagrany tak, jakby Unholy, odziani w koszule z Mental Funeral, na swojej trzeciej bądź czwartej płycie zaczęli grać death metal stojąc po kolana, po pas, po szyję w bajorzastym bagnie, mając cały czas rzeczony album Worm na słuchawkach. Może trochę zawiła interpretacja, ale tak mi się obrazki w głowie ustawiały.
Generalnie bardzo dobre granko i cieszę się, iż posłuchałem porządnie. Bo też i debiut sobie odnowiłem i także bardzo dobrze mi się z nim spędzało czas. Tutaj to akurat poza srogim oldskulowaniem przypomniał mi się też taki duński kapel Reverie z jedynym albumem Bliss. Podobny wajb trzymali.
Statystyki: autor: DiabelskiDom — 15 min. temu