Nowy wokalista jednak budził trochę mieszane uczucia. Kontakt z publiką, charyzma.. to jak zszedł ze sceny i wszedł w pierwsze rzędy - generalnie b. fajne, ale te przeskoki z niskiego growlu po bardzo wysokie rejestry i świńskie piski (mimo, iż techcznie bardzo ok), jakoś mi nie do końca pasowały. Szczególnie na starych wałkach z Nihility... Mosh pit w pewnym momencie rozkręcił się prawie na cały klub... Vog klasa. Gość im straszy tym lepszy. Generalnie klimat rewelacyjny.

Statystyki: autor: raymoont — 25 min. temu