Dobry album. Sporo na nim wiercenia wiertarą w przeróżnych, bujających rytmach, a poza tym, to zgrabnie ukrywają sympatię do hardcore pod tym Cannibal Corpsowym brzmieniem. Zresztą, w przedostatnim utworze japę drze Jami Morgan z Code Orange, więc wiadomo o co chodzi.
Fajny krążek, wrócę do niego.
Oj czuć te hardcorowe naleciałości, w idealnym świecie tak brzmiałby miks death metalu z hc punkiem, no ale nie mamy idealnego świata. Mamy za to bardzo dobry krążek na którym grany jest death metal wysokiej jakości. Sporo przestrzeni się pojawia, na przykład ambientowe intro, a po nim długa solówka gitarowa która przeradza się w popis na bębnach w Led to the Chamber/Liquified. Zespół umie pisać piosenki. Zapadające w pamięć piosenki. Jest powiew świeżości, widocznie nowo napoczęty trupek po operacji bez anestezji.Fajny krążek, wrócę do niego.
Statystyki: autor: pp3088 — 15 min. temu