Lider Megadeth stanowczo odcina się od praktyki zespołów, które ogłaszają ostatnie tournée, po czym gwałtownie wracają na scenę. W nowym wywiadzie podkreśla, iż jego pożegnanie z fanami będzie uczciwe, przemyślane i – co najważniejsze – ostateczne.
W rozmowie z magazynem „Metal Hammer” Mustaine nie krył lekkiej irytacji wobec branżowego zwyczaju przeciągania „ostatnich tras” w nieskończoność. Jak wyjaśnił, Megadeth chce uniknąć tego typu niekonsekwencji i zakończyć działalność zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami.
Jak ujął to dosadnie:
Widzicie, jaka jest gadka o zespołach, które tak robią. Wiadomo, iż nigdy nie wywiązują się z danego słowa i nie trzymają się tego, co zapowiedzieli.
– powiedział, nawiązując m.in. do Mötley Crüe czy Slayera.
Mustaine jednocześnie potwierdził, iż zespół nie planuje więcej albumów studyjnych – nadchodząca, samotytułowa płyta „Megadeth” ma być ostatnią. Nie wyklucza jednak wydania koncertowego podsumowania pożegnalnej trasy „This Was Our Life”, startującej w 2026 roku.
Wokalista przyznał również, iż u podstaw decyzji stoją realne problemy zdrowotne, zwłaszcza te dotyczące dłoni. Choroba Dupuytrena oraz zaawansowane zmiany zwyrodnieniowe palców sprawiają, iż granie staje się coraz bardziej bolesne.
Nie chodzi o to, iż nie mogę już dawać z siebie stu procent, bo płytę ukończyliśmy i jestem z niej dumny. Ale przyszedł moment, gdy powiedziałem menedżerowi: „Nie wiem, jak długo jeszcze dam radę”.
– wyjaśnił.
Mimo zapowiadanego końca działalności koncertowej Mustaine podkreśla, iż duch Megadeth pozostanie żywy: zespół traktuje jak rodzinę i rozdział, który nigdy całkowicie się nie zamknie.












