W generacji bodźców.
Niektórzy po skończeniu z nałogami poszli w skrajnie odwrotną stronę. Przywołajmy choćby Head’a z Korn, który zakazał własnym dzieciom słuchać swojej muzyki. Także muzyczne wybory, po latach rock’n’rolla w pełnym tego słowa znaczeniu, zwykle idą w spokojniejsze rejony.
Danny Brown jest inny. Danny postanowił iść w zaparte i obrać kierunek, którego z pewnością część ortodoksyjnych słuchaczy nie wybaczy nigdy. Po bolesnym rozliczeniu z przeszłością na rewelacyjnym „Quaranta”, amerykański zawodnik wydaje album…hyperpopowy. Otóż to. Takiej muzyki autor w tej chwili słucha i w niej poszukuje najwięcej, co z resztą pokazał już na kilku featach.
Nie winniśmy się dziwić takiemu przeobrażeniu. Muzyka rapera nigdy nie była zbyt szablonowa, a z pewnością zawsze odznaczała się dużą warstwą szaleństwa. „Stardust” obfity jest w reprezentantów postmodernistycznego rynku muzycznego. Mamy światowych przedstawicieli wspominanego hyperpopu (Frost Children, Jane Remover),czy alternatywnego gracza – Quadeca. Pojawia się choćby drobny polski, a raczej by być w stu procentach dokładnym, polsko-ukraiński akcent w postaci gościnnej zwrotki artystki taUkrainka. Widać przez to wyraźnie, iż Danny grzebie w underze i szuka ciekawych rozwiązań.
Cały album to twór zdeformowany. Hałasują przestery, odbywamy niespodziewane drum’n’bassowe wycieczki („Starburst”), czy też zauważyć możemy wyjątkowo owocne zestawienia z gatunku EDM vs IDM (porównajmy choćby „1999” i „Green Light”). Ciągła zabawa formą jest zdecydowanie nieustająca w konceptualnym zmyśle rapera. Obok przesłodzonego „Flowers” może pojawić się house’owe „Lift You Up”, absolutnie celowo przez gatunkowe zamieszanie przesycające słuchacza.
Jeśli ktoś ma problem z za dużą ilością bodźców – ten album z pewnością nie zagości na jego półce. Wszelkim natomiast fanom najbardziej absurdalnych pomieszań w imię czegoś nowego Danny Brown wysyła buziaki.
Profil na BandCamp »Profil na BandCamp »
Warp Records 2025













