Jeszcze nigdy w historii ludzie nie mieli tak łatwego dostępu do tekstów — i jeszcze nigdy nie czytali ich w tak pośpieszny sposób. Codziennie przewijamy dziesiątki ekranów: wiadomości, posty, komentarze, nagłówki. Czytanie stało się czynnością mechaniczną, podporządkowaną rytmowi powiadomień i krótkich form. W świecie, w którym słowo ustępuje obrazowi, literatura toczy cichą walkę o uwagę czytelnika.
Uwaga w deficycie
Współczesny człowiek czyta więcej niż kiedykolwiek wcześniej — ale jego koncentracja jest coraz słabsza. Badania potwierdzają, iż średni czas skupienia uwagi skrócił się do zaledwie kilku sekund. Odbieramy treści w sposób fragmentaryczny, nie zagłębiając się w ich sens. To, co dawniej wymagało skupienia i refleksji, dziś często zostaje zastąpione skrótem, cytatem lub memem.
Literatura w takim świecie jest anachronizmem — wymaga czasu, ciszy i wewnętrznego zaangażowania. Ale to właśnie te wymagania czynią ją tak potrzebną.
Scrollowanie zamiast przeżywania
Smartfony i media społecznościowe zrewolucjonizowały sposób, w jaki konsumujemy treści. Zamiast czytać od początku do końca, skanujemy. Zamiast interpretować — reagujemy emotikonem. Zamiast rozumieć — oceniamy. W efekcie literatura przestaje być doświadczeniem, a staje się tłem.
Książka nie daje natychmiastowej nagrody. Nie świeci, nie wibruje, nie wciąga algorytmem. Wymaga decyzji: odłożę telefon, usiądę, przeczytam. W epoce scrollowania to już nie tylko wybór kulturowy, ale wręcz egzystencjalny — wybór człowieka, który nie chce pozwolić, by jego uwaga została rozbita na tysiąc drobnych bodźców.
Literatura w cyfrowym świecie
Mimo trudności literatura nie znika. Zmienia formę i sposób dotarcia do czytelnika. Coraz częściej spotykamy się z nią w sieci — w postaci e-booków, audiobooków, blogów literackich czy krótkich esejów publikowanych w mediach społecznościowych. To dowód, iż słowo potrafi dostosować się do nowych warunków, nie tracąc swojego sensu.
Jednak żadne medium nie zastąpi istoty lektury — zanurzenia w tekście, spotkania z drugim człowiekiem poprzez słowo. Bo choćby jeżeli książka ma dziś konkurencję w postaci ekranu, to tylko literatura pozwala nam wejść w głąb emocji, myśli i historii, których nie da się streścić w kilku zdaniach.
Czytanie jako akt wolności
W czasach, gdy algorytmy podpowiadają nam, co mamy oglądać, słuchać i myśleć, sięgnięcie po książkę staje się aktem wolności. To świadomy wybór: chcę myśleć samodzielnie, chcę rozumieć, a nie tylko reagować.
Literatura uczy uważności, rozwija empatię, pogłębia wrażliwość. Przypomina, iż człowiek to nie tylko odbiorca informacji, ale istota zdolna do refleksji. W tym sensie czytanie w epoce ekranów to nie luksus, ale forma duchowego oporu — cicha, ale konsekwentna walka o zachowanie człowieczeństwa.
W świecie, który nieustannie przewijamy, książka wciąż czeka, by ktoś ją otworzył.
Nie po to, by dostarczyć bodźców, ale by przypomnieć, iż prawdziwe przeżycia zaczynają się dopiero wtedy, gdy się zatrzymamy.
Marcel Adamas







