Czy reżyserzy gier wideo zasługują na większe uznanie?

pograne.eu 4 godzin temu

Hideo Kojima – persona, nazwisko i marka, którą kojarzy większość graczy. Przywilej ten nie jest w naszym ulubionym medium, aż tak często spotykany. Choć u boku twórcy MGS-a i Death Stranding można by przywołać jeszcze kilka osób, to raczej są to wyjątki niż reguła. Jeszcze łatwiej zauważyć ten stan rzeczy w porównaniu do starszych mediów. Filmy i książki są nie tylko zdobione nazwiskami twórców, ale i często sama rozmowa o dziele kultury odbywa się przez pryzmat reżysera czy autora. Sytuacja ta jest prawie niespotykana w grach, ale dlaczego?

Twórcy w innych mediach

Trudno się kłócić z tym, iż książka ma zwykle jednego twórcę. Autor jest pomysłodawcą, światotwórcą, rzemieślnikiem i artystą. Choć nie można zapominać o wszystkich ludziach biorących udział w procesie wydawniczym, to ci bardziej decydują o tym, co dookoła samej lektury niż o jej treści. Kinematografia przez swoją większą złożoność wymaga równie dużego zespołu, a mimo wszystko dalej takie dzieło promowane jest nazwiskiem reżysera. W końcu to ta osoba podejmuje decyzje kreatywne i definiuje ostateczny kształt filmu. choćby jeżeli weźmiemy pod uwagę szarpaninę z producentami i innymi reprezentantami firm, które taki projekt finansują, to dalej właśnie reżyser jest rozliczany z ostatecznego efektu. Zwłaszcza przez niedzielnych widzów, którzy po prostu zdecydowali się obejrzeć produkcję.

Tu pojawia się nam wątek marketingowy całości. Znane nazwisko pełni rolę pieczątki jakości. Wiemy jakiego poziomu możemy się spodziewać, bo znamy poprzednią twórczość tego reżysera. A choćby jeżeli nie możemy postawić na nazwisko, to zwiastuny dumnie ozdabiane są w – film twórców XYZ. Daje to wyobrażenie, jakiego zestawu emocji możemy się spodziewać. choćby jeżeli bywa to złudne, a choćby czasem mylące dla odbiorcy. Gry jako medium są jeszcze bardziej złożone, a za tym idzie więcej decyzji projektowych i zespołów. Przez to wiele z tych decyzji nie dociera choćby do reżyserów na drodze produkcji, co nie czyni ich mniej ważnymi w kontekście całościowego odbioru dzieła.

Kim jest reżyser gry?

Reżyserzy gier zwykle zajmują się całokształtem produkcji. Decydują o założeniach i dążą do spełnienia ich. Droga do tego stanowiska prowadzi przez kilka różnych cykli produkcyjnych, które dają pogląd na to, jak gry powinny i co niemniej ważne jak nie powinny działać. Osoba ta wiecznie balansuje, jakie emocje i wrażenia ma dawać każda akcja i choć zwykle nie odpowiada za scenariusz czy kierunek graficzny, to łączy te elementy w całość w odpowiednich proporcjach zawracając uwagę na to, aby każdy element wybrzmiewał w dobrym momencie. Reżyser gry nie musi wiedzieć, jak posługiwać się danymi narzędziami, ale musi zdawać sobie sprawę, jakie dają mu możliwości. Porównanie tej pozycji do kapitana statku jest chyba najbardziej trafne. Te dwie osoby tak samo nadają kierunek wszystkiemu i muszą znać swoją łajbę, ale dalej wykwalifikowani specjaliści są niezbędni na swoich pozycjach, aby dała podróż przebiegła zgodnie z oczekiwaniami.

Łatwo można odnieść tę pozycję do właśnie do reżysera filmowego. Naturalnie też ta pozycja wyrosła z Hollywoodzkiego przemysłu. Tak samo, jak w przypadku filmów, dwóch reżyserów potrafi dać skrajnie różny efekt, odnosząc się do tego samego materiału źródłowego, tak i inne produkcje uzyskamy w grach. choćby jeżeli porównam do siebie Sama Lake’a (Alan Wake II) i Cory’ego Barloga (God of War 2018), którzy tak samo silny aspekt stawiają na historię i gameplay, to ich style w prowadzeniu gracza są do rozróżnienia błyskawicznie. Warto więc docenić ten niezdefiniowany fragment reżyserów, który zostawiają oni w swoich działach. Dodatkowo wiedza kto za daną grę odpowiada, pozwala zbudować więź między twórcą a odbiorcą. Dzięki temu łatwiejsze staje się rezonowaniem z intencją pewnych scen i zrozumieniem jakie drugie dno się za nimi kryje.

Przeczytaj także

Barwy gier – Czerwony

Pojawia się też zaufanie które nieraz prowadzi do rozszerzenia horyzontów. Podobny mechanizm występuje w innych mediach. Łatwiej sięgnąć po nową książkę ulubionego autora, choćby jeżeli nie wpisuje się w nasze preferencje gatunkowe, właśnie przez zaufanie, jakie mamy do twórcy. To samo może funkcjonować w grach. Przykładem może być tu znowu Hideo Kojima, którego fani bez chwili zastanowienia ruszyli za nim, gdy ten rozszedł się z Konami. Na mniejszą skalę można też przywołać Hidetake Miyazakiego, cieszącego się takim zaufaniem graczy iż choćby projekt bardziej eksperymentalny jak Sekiro: Shadows Die Twice budził zainteresowanie, zamiast obaw.

Reżyserzy gier – kult jednostki czy cień dla reszty zespołu?

Gry to nowa gałąź sztuki i warto docenić wkład, jaki dają nam reżyserowie gier. Są to ludzie mający najważniejszy wpływ na wizję i styl ostatecznego produktu. Często choćby to są wizjonerzy, którzy redefiniują lub odkrywają nowe ścieżki dla naszych ulubionych historii. A nie jest to nadużycie, bo delikatny skok w tył pozwala dać perspektywę, jak gaming się zmienił w każdym możliwym aspekcie. Właśnie dzięki reżyserom ten rozwój jest możliwy. Większe uznanie dla nich ze strony graczy pozwoli na zbudowanie też większej indywidualności i kontroli kreatywnej nad produktem. Szczególnie ważne to dziś, gdy coraz częściej mówi się o wtórności gier głównego nurtu. Firmy dążą do minimalizowania ryzyka i równania gameplayu do najpopularniejszych zagrywek, gdy to właśnie trójkąt zaufania między firmom, reżyserem, a fanami pozwala na eksperymenty i ryzyko.

Co z resztą zespołu? Napisy końcowe czasem zdają się nie kończyć i czy takie gloryfikowanie jednostki nie byłoby obrazą dla reszty zespołu? W końcu gry wideo to dzieła zespołowe, a praca nad nimi to zestaw niekończących się decyzji, których gracze i często choćby wyżej postawione osoby w projekcie nie są świadome. Wracając do naszego porównania, kapitan też sam statkiem nie popłynie. W końcu reżyser filmowy pozbawiony ekipy będzie w stanie nakręcić coś samemu, choćby jeżeli będzie to mała etiuda. Produkcja gry nie wygląda w ten sposób i bardzo prawdopodobne, iż taki reżyser sam nie będzie mógł zdziałać nic. Jednostki, które podjęły się tego tytanicznego zadania, są określane mianem twórców danych gier. Takiemu Ericowi Barone bliżej jest do autora książki niż reżysera, bo wykonał on każdy aspekt Stardew Valley.

Ale komu to potrzebne?

Niedzielny widz nie zna reżyserów poza najsławniejszymi przypadkami. Jednak choćby jeżeli kojarzy ich z nazwiska i kilku najsłynniejszych filmów, to prawdopodobnie nie będzie umieć wskazać cech rozpoznawalnych dla danej osoby. To samo bywa w medium interaktywnym. Gracze chcą grać, większość z odbiorców nie podchodzi do produktu jak do dzieła kultury, a jako prostej rozrywki i relaksu. W takim wypadku świadomość person twórców staje się już wiedzą specjalistyczną i przeznaczoną dla osób bardziej zaangażowanych. Zwiększanie jej znaczenie może stwarzać większe pole do gatekeepingujących zachowań. Z drugiej strony wystawianie reżyserów na medialny szum może zrobić z nich autorytety do naśladowań. Więcej osób może chcieć iść w ich ślady, co przełoży się na więcej wspaniałych historii i przygód. Dziś, gdy dla wielu gry są tylko grami, które tworzą ludzie bez twarzy, może być to niemożliwe. Szczególnie ten ludzki aspekt zatraca się, gdy w remasterach i innych reedycjach wycina się oryginalnych autorów z napisów końcowych. Jakby sama branża nie traktowała poważnie swoich twórców.

A to dlatego, iż gracze mają coś takiego jak autorów, za którymi podążamy i chwalimy lub karcimy. Tylko iż nie są to ludzie, a firmy. Korporacje, które często mają ciągły przepływ ludzi między sobą, a mimo to kolorowe logotypy społeczeństwo często traktuje jak zgrany i stały zestaw twórców. Tutaj to ikonka dewelopera pełni rolę pieczątki jakości. W końcu znamy poprzednie dzieła tego studia, więc wiemy, na co ich stać. Szczególnie gdy od lat specjalizują się w jednym gatunku. Mimo wszystko to tylko logo, za którym ciągle może stać inny człowiek. Często niestety osoba, która z grami nie ma nic wspólnego, a podejmuje kolejne decyzje nad kształtem nadchodzących projektów.

Podsumowanie

Czy powinniśmy promować reżyserów gier jako ikony branży? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Z jednej strony, ich praca odzwierciedla wizję i styl, które mogą przyciągnąć graczy i nadać grom unikalną tożsamość. Z drugiej, nie wolno zapominać, iż gry to owoc pracy wielu ludzi – od artystów, przez programistów, po scenarzystów. Na pewno sama rozmowa o medium nabierze poważniejszego tonu, gdy będziemy patrzeć na grę przez pryzmat twórców, a nie przez logo korporacji. Być może rozwiązaniem jest budowanie świadomości o całym procesie twórczym, jednocześnie dając liderom przestrzeń na wyrażenie swojej indywidualności. Takie podejście pozwoliłoby docenić zarówno wizjonerskie idee reżyserów, jak i ogromny wysiłek zespołów stojących za kulisami każdego dzieła.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Idź do oryginalnego materiału