W sobotni poranek 17 maja mieszkańców Krakowa zaskoczył niecodzienny komunikat: Smok Wawelski – najbardziej znany symbol miasta – zaginął. Prezydent miasta apelował w mediach społecznościowych o pomoc w ustaleniu losu legendarnej bestii. niedługo okazało się, iż zniknięcie smoka to część kampanii wspierającej Justynę Steczkowską, reprezentującą Polskę w finale 69. Konkursu Piosenki Eurowizji.
Choć akcja miała charakter symboliczny, a cała historia została gwałtownie wyjaśniona, wzbudziła też poważne pytania: czy i w jaki sposób Urząd Miasta Krakowa zaangażował się w promocję artystki? I ile kosztowało „porwanie smoka”? Redakcja KRKNews postanowiła to ustalić.
Zniknięcie smoka. Wszystko zaczęło się od porannego alarmu
Rano 17 maja w przestrzeni publicznej i mediach społecznościowych pojawiły się niepokojące informacje – nie ma Smoka Wawelskiego. Symboliczna rzeźba stojąca od lat u stóp Wzgórza Wawelskiego zniknęła. Na Facebooku prezydenta Krakowa, Aleksandra Miszalskiego, pojawił się wpis:
„Uwaga. We wczesnych godzinach porannych zaginął Smok Wawelski. Trwa ustalanie okoliczności tego zdarzenia. Wszystkie osoby posiadające jakiekolwiek informacje w tej sprawie proszę o pilny kontakt!”
W kolejnych postach prezydent ujawnił, iż do miasta dotarła tajemnicza wiadomość od „porywaczy”. Z treści listu miało wynikać, iż smok został uprowadzony, a jedynym sposobem na jego odzyskanie jest… przyznanie Polsce maksymalnej liczby punktów w finale Eurowizji przez wszystkie kraje Europy i Australię.
Wsparcie dla Justyny Steczkowskiej
Wkrótce wyjaśniło się, iż zniknięcie smoka to żartobliwa forma promocji. Rzeźba w rzeczywistości w ogóle nie została usunięta, a akcja była częścią miejskiej kampanii wspierającej Justynę Steczkowską – wokalistkę, która po 30 latach przerwy wróciła na eurowizyjną scenę, reprezentując Polskę utworem „Gaja”.
W specjalnym apelu prezydent Miszalski zachęcał: „Zwracam się do Polaków i wszystkich ludzi na świecie: głosujcie na Polskę! Kraków już jest domem ziejącej ogniem legendy – niech też zostanie gospodarzem następnej edycji Eurowizji.”
Jak podkreślano w kolejnych komunikatach, akcja miała przede wszystkim wymiar symboliczny i miała zachęcić do głosowania na polskiego reprezentanta w konkursie.
Eurowizja 2025: występ z legendą w tle
W sobotni wieczór, 17 maja, Justyna Steczkowska wystąpiła na scenie Eurowizji w szwajcarskiej Bazylei. Jej utwór „Gaja” – opisywany jako „manifest osobistej mocy i transcendencji” – nawiązywał do duchowości, natury i słowiańskich mantr.
Podczas występu artystce towarzyszyło czterech tancerzy, widowiskowa oprawa wizualna oraz specjalny efekt – zwis na linach nad sceną, w trakcie którego na ekranach pojawiła się grafika ziejącego ogniem smoka. Motyw krakowskiej legendy został więc bezpośrednio włączony w scenografię finałowego show.
Ostatecznie Polska zajęła 14. miejsce w konkursie, zdobywając 156 punktów – z czego tylko 17 od jurorów, ale aż 139 od publiczności. Gdyby liczyły się wyłącznie głosy widzów, reprezentantka Polski zajęłaby 7. miejsce.
Pytania o zaangażowanie miasta
Zaraz po zakończeniu finału pojawiły się pytania o udział miasta w kampanii promującej występ Justyny Steczkowskiej. Czy Kraków był partnerem artystki? Czy władze miasta pojechały do Bazylei? Czy powstały profesjonalne materiały promocyjne? Czy zatrudniono agencję reklamową? Wreszcie – najważniejsze pytanie: ile to kosztowało?
W mediach społecznościowych pojawiły się sugestie, iż kampania mogła być kosztowna, a środki mogły pochodzić z miejskiego budżetu. W odpowiedzi na te spekulacje redakcja KRKNews zwróciła się z oficjalnym zapytaniem do Urzędu Miasta Krakowa.
Odpowiedź miasta. Koszt? Żaden
W odpowiedzi na pytania naszej redakcji, rzeczniczka prezydenta miasta Krakowa, Joanna Krzemińska, przekazała:– Urząd Miasta Krakowa finansowo i organizacyjnie nie angażował się w promocję występu Justyny Steczkowskiej na Eurowizji.
Akcja z „porwaniem smoka” została przygotowana przez Wydział Komunikacji Społecznej UMK we współpracy z partnerami zewnętrznymi w ramach standardowych działań informacyjnych i promocyjnych miasta.
Nie przeznaczono na nią żadnych dodatkowych środków – nie tworzono osobnych kampanii reklamowych, nie drukowano materiałów, nie prowadzono specjalnych działań medialnych. Całość opierała się wyłącznie na komunikacji w mediach społecznościowych miasta i prezydenta.
– Akcja miała charakter symboliczny i nie wiązała się z dodatkowymi, nadzwyczajnymi wydatkami z budżetu miasta. Wykorzystano dostępne kanały komunikacyjne w ramach bieżących działań wydziału – dodaje rzeczniczka.
Urzędnicy potwierdzają też, iż żaden przedstawiciel miasta nie wyjechał do Bazylei w związku z występem polskiej reprezentantki.