Czy „F1” to hit na miarę Oscara? Kosiński znowu podkręca tempo do granic możliwości [RECENZJA]

viva.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Materiały prasowe


„F1” to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier filmowych tego roku, łącząca w sobie widowiskowość kina akcji z emocjami świata sportu. Za projektem stoją uznani twórcy i producenci, a w obsadzie pojawiają się gwiazdy światowego formatu. Film powstał przy ścisłej współpracy z przedstawicielami Formuły 1, co zapewnia nie tylko autentyczność, ale także spektakularny realizm scen wyścigowych. To wyjątkowe połączenie kina i sportu, które od początku budzi ogromne zainteresowanie widzów na całym świecie.

Twórcy i obsada filmu „F1”

Za reżyserię „F1” odpowiada Joseph Kosiński, amerykański twórca, specjalizujący się w kinie akcji i słynący z bezbłędnego budowania napięcia, co udowodnił w filmach „Tron: Dziedzictwo” czy „Top Gun: Maverick”. Do współpracy nad scenariuszem zaprosił Ehrena Krugera, z którym miał przyjemność spotkać się przy wspomnianym sequelu z Tomem Cruisem w roli głównej. Studia zaangażowane w produkcję to Warner Bros oraz Apple, dla którego film należy do najbardziej kasowych w historii. Za kamerą stanął ceniony operator Claudio Miranda, którego kunszt podziwiać można w dziełach takich jak „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” czy „Życie Pi”, za które został uhonorowany Oscarem. Ale to nie jedyny członek ekipy, który posiada tę nagrodę na swojej półce. Muzyka w „F1” to dzieło jednego z najsłynniejszych kompozytorów muzyki filmowej wszech czasów, Hansa Zimmera, który na swoim koncie ma aż 12 nominacji i 2 nagrody Akademii.

Sercem projektu jest oczywiście Formuła 1, cykl najbardziej prestiżowych wyścigów samochodowych na świecie, znanych także pod nazwą Grand Prix. Tak więc, twórcy bardzo blisko współpracowali z FIA (Międzynarodowa Federacja Samochodowa), która odpowiedzialna jest za wyścigi. Jednym z producentów został więc siedmiokrotny mistrz świata w tej dyscyplinie – Lewis Hamilton, który aktywnie wspomagał ekipę w pracy na planie. Dzięki tej owocnej współpracy możliwe było korzystanie z autentycznych torów wyścigowych, nagrywanie w trakcie wyścigów Grand Prix oraz kompleksowe wsparcie ze strony technicznej. Sam Lewis Hamilton pojawia się na ekranie, a obok niego kolejne wielkie nazwiska F1, jak Fernando Alonso czy Max Verstappen.

W roli głównej obsadzony został jeden z najbardziej rozpoznawalnych aktorów w Hollywood – Brad Pitt, który na swoim koncie ma dwa Oscary; jednego za rolę drugoplanową w głośnym„Pewnego razu w Hollywood…” Tarantino oraz w kategorii najlepszy film „Zniewolony. 12 years a slave”, za sprawą producenckiego udziału. W jednej z ról drugoplanowych można podziwiać jeszcze jedno słynne nazwisko – Javiera Bardema, pierwszego aktora pochodzenia hiszpańskiego, który zdobył nominację oraz został uhonorowany nagrodą Akademii. Poza nimi, w „F1” występuje duże grono aktorów europejskich, z czego wyróżnić można Damsona Idrisa, Tobiasa Menziesa i Sarahe Niles pochodzenia brytyjskiego, a także irlandzką aktorkę Kerry Condon i duńskiego aktora Kim Bodnie.

  • ZOBACZ TEŻ: Globalny triumf. Ten film, o którym huczy świat rozbił bank. W ten weekend biegnij do kina. Emocje i ciarki podczas seansu to dopiero początek

Recenzja filmu „F1”

Film opowiada historię byłego rajdowca Formuły 1, Sonny’iego Hayesa (Brad Pitt), którego w drodze na szczyt zatrzymał tragiczny wypadek na torze. Do wyścigów powrócił po dekadzie, ale już w zupełnie innej kategorii. Dostaje on szansę powrotu do Grand Prix, za sprawą propozycji nie do odrzucenia, złożonej przez Rubena Cervantesa (Javier Bardem), kolegi po fachu i obecnego właściciela zespołu Apex. Angaż Hayesa, to nie tylko okazja dla niego samego – jest on jedyną szansą firmy, która znalazł się na skraju bankructwa. Sonny zmierzy się nie tylko z nowym, młodym środowiskiem, ale przede wszystkim z demonami przeszłości. Jego buntowniczy charakter, wiek oraz nieszablonowe metody staną się iskrą zapalną, która doprowadzi do nieuniknionej, ale koniecznej konfrontacji.

„F1” to przede wszystkim zapierający dech w piersi film akcji, którego napięcie trzyma od pierwszych sekund seansu aż do napisów końcowych. Takiego widowiska gatunek produkcji o tematyce sportowej jeszcze nie widział. Dbałość o szczegóły ze strony pionu scenografii hipnotyzuje, nie tylko fanów wyścigów samochodowych. Czuć jak blisko współpracowali ze sobą twórcy produkcji z branżą Grand Prix, co potęguje uczucie autentyczności tej historii. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż aktorzy grający rajdowców, w wielu scenach naprawdę zasiadają za kółkami — bolidów F2, wystylizowanych na F1. Płynny rytm, wobec czego także odbiór, zapewnia bezkonkurencyjna muzyka Zimmera, który udowadnia, iż niezmiennie jest mistrzem w swym fachu.

Fabuła „F1” opiera się na powszechnie wykorzystywanym w kinematografii fundamencie. Skupia się na zagubionym człowieku, który po latach, w związku z drugą szansą od losu, będzie musiał zmierzyć się z niewygodną przeszłością i na nowo zdefiniować swoją rolę. Ograniczony przez swoje przestarzałe podejście, zarówno do życia, pracy jak i ludzi, będzie musiał stanąć do walki z sobą samym. Jest to bardzo stabilna baza do prowadzenia opowieści, która zapewnia uniwersalność i tym samym, staje się dostępna dla wszystkich. Jednak nie jest ona odkrywcza, nie eksploruje problematyki w nowym świetle, a jedynie powtarza schemat. Może to nadawać poczucia „deja-vu”, tak jakbyśmy już znali tę historię. Fabuła staje się więc porażająco przewidywalna i gdyby nie otoczka F1, film mógłby być wręcz pospolity.

Jeżeli chodzi o kreacje aktorskie to uznaję je za jedynie poprawne, co dla mnie, przy produkcji wykonanej z takim rozmachem jest mimo wszystko niewystarczające. Brad Pitt stworzył bohatera kompleksowego, ale dość wtórnego, opierającego się na popularnych amerykańskich stereotypach. Najlepsze sceny z jego udziałem, to te, w których towarzyszy mu Javier Bardem, a także te gdzie ma szanse występować sam. Szczególnie poruszający jest monolog na balkonie hotelu w Las Vegas. Co ciekawe, aktorem, który wyjątkowo się wyróżnia, mimo niewielu scen dialogowych, jest Kim Bodnie, który przyciąga swoją nieszablonową aparycją i niespotykaną charyzmą.

„F1” to dzieło spójne i kompletne. Twórcy zadbali o odpowiednie rytm i napięcie, które są stałe, a więc film przyciąga i zatrzymuje do końca. Pamiętajmy też, iż trwa on 155 minut, czego w zupełności się nie odczuwa, co uważam za ogromny sukces — zwłaszcza w dobie mediów społecznościowych i nadmiaru bodźców wizualnych. To także niespotykane widowisko, które zgłębia kulisy jednego z najbardziej prestiżowych sportów na świecie. „F1” jest prawdziwą gratką dla fanów wszelkiego rodzaju wyścigów samochodowych, ale nie tylko. Uniwersalny charakter opowieści oraz zwinne żonglowanie atmosferą, sprawia, iż to kino dla wszystkich, niezależnie od zainteresowań czy wieku.

Gdzie oglądać film „F1”?

Film swoją polską premierę miał 27 czerwca tego roku. Dystrybuują go największe kina w kraju, ale szczególnie dużym zainteresowaniem cieszy się format IMAX. Zalecamy jednak wcześniejszy zakup biletów, ponieważ „F1” jest jednym z najchętniej oglądanych filmów w kinach ostatnich lat.

  • SPRAWDŹ TEŻ: Gwiazdorskie życiorysy na ekranie. Wybraliśmy 7 najlepszych filmów biograficznych, które musisz zobaczyć!
Idź do oryginalnego materiału