Czy "Dojrzewanie" było kręcone w jednym ujęciu? Operator opowiada

filmweb.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: plakat


Serial "Dojrzewanie", który można aktualnie oglądać na Netfliksie, robi wrażenie nie tylko za sprawą poruszającej historii nastolatka oskarżonego za zamordowanie swojej rówieśniczki, ale również ze względu na precyzyjną inscenizację – każdy z czterech godzinnych odcinków kręcony jest w jednym ujęciu. Twórcy potwierdzili, iż podczas montażu nie ukryto żadnego cięcia. Tu nie ma żadnych szwów. To był jeden mastershot. Czy tego chciałem czy nie – powiedział operator serialu, Matthew Lewis.

Kluczowe w osiągnięciu tego celu okazało się dobranie odpowiedniego sprzętu i analiza lokalizacji. Ale nie obyło się też bez błędów.

Uwaga, opisy Lewisa mogą zawierać spoilery.


Jak nakręcono "Dojrzewanie" w jednym ujęciu? Operator Matthew Lewis opowiada



W wywiadzie dla magazynu Variety operator serialu "Dojrzewanie" – Matthew Lewis – powiedział, jak ekipie udało się nakręcić skomplikowane sceny bez cięć montażowych. Twórcy zaczęli od dokładnej analizy przestrzeni, w których miały być kręcone zdjęcia.

Zmapowaliśmy przestrzenie i sprawdziliśmy, jak kamera będzie się w nich poruszać. Ćwiczyliśmy to jak taniec między mną a obsadą – powiedział Lewis.

Podczas prób i badania czasu potrzebnego na daną scenę okazywało się, iż konieczne są drobne zmiany w scenariuszu, na przykład dopisanie czegoś, by czas na ekranie zgadzał się z czasem rzeczywistym.

Nasz scenarzysta Jack Thorne był bardzo współpracujący i chciał wiedzieć, w których momentach coś nie działa. Phil (Philip Barantini – reżyser; przyp. red.) i ja kontaktowaliśmy się z nim i mówiliśmy: Kamera idzie sama za daleko, musimy znaleźć uzasadnienie przenoszenia się z miejsca na miejsce – czytamy dalej.

Operator zdradził też, jak udało się przełączać płynnie między różnymi perspektywami. Na koniec drugiego odcinka na przykład kamera wzbija się w powietrze, a następnie ląduje na znajdującym się nieopodal parkingu.

Zespół wideo był połączony z dziesięcioma czy dwunastoma odbiornikami w szkole – wszystkie przekazywały sygnał do jednego miejsca, dzięki temu zawsze mieliśmy połączenie. Wybieraliśmy najsilniejszy sygnał i i przełączaliśmy się między nimi, aby reżyser mógł cały czas widzieć obraz. (...) Pod koniec drugiego odcinka połączyliśmy się z dronem, który odleciał, a potem znowu wylądowaliśmy na parkingu.


Dla Lewisa istotne też było, żeby zdjęcia były stabilne, bez efektu "z ręki", który mogłby wprowadzać wrażenie oglądania dokumentu. Reżyser Barantini zgodził się z jego wizją. Żeby osiągnąć taki efekt, konieczne było zastosowanie gimbali i czasem przekazywanie kamery innej osobie. A to doprowadziło do kilku błędów, które albo rujnowały całe ujęcia, albo decydowano się na ich zachowanie. Jak na przykład w ostatnim odcinku w scenie, kiedy grany przez Stephena Grahama ojciec goni chłopaka na rowerze i zaczyna się z nim szarpać. Podobno można wtedy zobaczyć przez ułamek sekundy, jak kamera patrzy w ziemię. "Nic nie można z tym zrobić" – powiedział Lewis.

Ale czy brak jakichkolwiek cięć oznacza, iż nie użyto również żadnych efektów specjalnych?

Lewis tłumaczy, iż ratowano się efektami tylko w jednym momencie.
Użyliśmy efektów, gdy musieliśmy przejść przez okno. Nie mogliśmy tego zrobić w realu. Ale tam nie ma żadnego cięcia. Wszystko to jeden długi mastershot.

"Dojrzewanie": Recenzja | Netflix



Julia Taczanowska i Maciej Luką dzielą się wrażeniami pop obejrzeniu serialu "Dojrzewanie".





Idź do oryginalnego materiału