[…] Pożółkłe trawniki pokrywał szron mieniący się brylantami w słońcu, które świeciło jasno i rozlewało potoki ciepła i wesela na czerwone liście buków, na rdzawe korony grusz stojacych w ogródku, na bladozłote, jakby z najczystszego, nie topionego jeszcze wosku topole (…).
Drzewa zdawały sie wolno oddychać i podnosić ostatnie pędy i nieopadłe jeszcze liście ku sońcu i piły ciepło i światło. […]
Władysław St. Reymont, Fermenty, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1955 s. 35
