CUTLASS - Walk The Plank (2024)

powermetal-warrior.blogspot.com 3 godzin temu

Mam bzika na pirackiej tematyce w heavy i power metalu. Za każdym razem kiedy widzę coś z takiej tematyki to nie odpuszczam i od razu sięgam po takie wydawnictwo. Nie musi to być kolejny klon Running wild, ale wszelkie różne wariacje są mile widziane. Cutlass to zespół z Wielkiej Brytanii, który powstał na gruzach Pirates of Metal w 2024. Sam Pirates of Metal działał od 2003r. Debiutancki album "Walk The Plank" ujrzał światło dzienne 19 września roku 2024. Rewolucji nie ma, może nie ma też jakiegoś przejawu geniuszu, ale dobra rozrywka gwarantowana.

To co tutaj usłyszymy to nieco mroczny feeling, nieco przybrudzone brzmienie, taki rasowy heavy metal, który mocno nawiązuje do lat 80. Ma to być proste i miłe dla ucha granie, które opiera się na sprawdzonych patentach. Jakieś tam echa Running Wild z czasów Under Jolly Roger można wyłapać, choć jakby więcej panowie czerpią z brytyjskiej sceny metalowej. Cutlass to przede wszystkim charyzmatyczny i zadziorny wokalista Evan Mackey, który nadaje całości tego mrocznego klimatu. Pasuje do tych pirackich dźwięków. Dobrze wypada też duet gitarowy, który tworzą Hogson i Bilić. Panowie stawiają na proste, klasyczne dźwięki. Nie kombinują i to też ma swój urok. Dobrze to słychać w takim melodyjnym "Quest For Treasure". To taki piracki hymn, w którym też słychać wpływy Running Wild. Pomysł na motyw przewodni niezwykle trafiony. Z kolei taki rozpędzony "Buried At Sea" brzmi jak "Ride The Sky" Helloween co wcale nie jest złe. Szybki i niezwykle agresywny kawałek. Pełno tutaj hitów, takich pirackich szlagierów, które chwytają za serce. Tak też jest z tytułowym "Walk the Plank". Początek płyty jest naprawdę świetny i zachęca do dalszej podróży. Rasowy heavy metal dostajemy w "Kraken" i też band przyspiesza i momentami można poczuć niemiecką szkołę heavy metalu. Skoczny i taki bardziej brytyjski jest "No Escape" i solówki tutaj wyrywają z kapci. Jest moc! Przepiękne melodie dostajemy w bardziej marszowym "We came for Battle". Najdłuższy kawałek został nam na koniec i mowa tu o "Blood For Gold" Zaczyna się melodyjnie i tutaj brzmi jak skrzyżowanie iron maiden i running wild. Energiczny kawałek, który oddaje piękno pirackiego heavy metalu.

Cutlass zmajstrował kawał porządnego pirackiego heavy metalu, który kipi energią, szczerością i przebojowością. Znajdzie się kilka perełek i hymnów gloryfikujący piratów. Band błyszczy i pozytywnie zaskakuje, zwłaszcza spory plus za to, iż chcą zachować swój styl, tożsamość nie podobają w podrabianie kapel typu Running Wild, X wild czy Blazon Stone. Cutlass idzie swoją drogą i brawo dla nich. Warto zabrać się z nimi w piracką podróż wypływając na nieznane wody.

Ocena: 8/10

Idź do oryginalnego materiału