Adrian Wykrota: Zacznę od fundamentalnego pytania: czy do wykonania dobrego zdjęcia potrzebujemy drogiego aparatu? Może inaczej… Czy do wykonania zdjęcia potrzebujemy jakiegokolwiek aparatu?
Katarzyna Grażewicz: (Śmiech) Z aparatem o wartości powyżej 20 000 zł, to to już nie jest fotografia! A poważnie – chyba zgodzimy się, iż nie, nie potrzebujemy drogiego sprzętu.
Hubert de Jakusz-Gostomski: To subiektywne odczucie, czym jest „dobre” zdjęcie. Czy to fotografia prawidłowo naświetlona, czy po prostu spełniająca jakieś nasze wewnętrzne kryteria? Totalnie nie trzeba mieć drogiego sprzętu. Zawsze podkreślam, iż można zrobić zdjęcie wszystkim i na wszystkim.
AW: W takim razie płynnie przejdźmy do definicji fotografii otworkowej. Co to adekwatnie jest ten otworek (pinhole)?

fot. Adrian Wykrota
HJG: Użyję mojego ulubionego słowa: to jest „pierwocina” fotografii. Tak naprawdę jest to jedna z najbardziej pierwotnych technik fotograficznych, która wywodzi się wprost z camery obscury (prosty przyrząd optyczny pozwalający uzyskać rzeczywisty obraz; pierwowzór aparatu fotograficznego – przyp. AW). Schemat jej działania opiera się na zjawisku fizycznym zaobserwowanym wieki temu. Są domysły, iż choćby ludzie pierwotni mogli tego zjawiska doświadczyć (światło padające do wnętrza jaskini przez wąski otwór), choć oczywiście go nie rozumieli.
AW: Podobnie działające narzędzie, czyli camera lucida, było wykorzystywane w malarstwie.
HJG: Tak, pierwszym praktycznym zastosowaniem było malarstwo. Budowano choćby pomieszczenia, do których wchodzono i szkicowano obraz rzucany na płótno. Dopiero w XIX wieku, gdy rodziła się fotografia, dzięki narzędzia bazującego na camerze obscurze udało się naświetlić materiał światłoczuły. Tak było przy pierwszym zachowanym zdjęciu wykonanym w 1826 roku przez Nicéphore’a Niépce’a, czyli widoku z okna w Le Gras. Była to fotografia naświetlona na płytce z pewteru, stopu opartego na cynie, pokrytej asfaltem syryjskim.
AW: Do wykonania fotografii otworkowej potrzebujemy tylko szczelnego pudełka z dziurką i materiału światłoczułego?
KG: Dokładnie. Współcześnie materiałem światłoczułym będzie negatyw, papier fotograficzny lub matryca cyfrowa. Nie musimy mieć asfaltu syryjskiego! (Śmiech)
AW: Żyjemy w czasach, w których każdy z nas ma w kieszeni telefon, dzięki którego możemy wykonać doskonałe technicznie zdjęcia praktycznie w każdych warunkach oświetleniowych. Po co nam zatem fotografia otworkowa i skomplikowany proces analogowy?

fot. Adrian Wykrota
HJG: Myślę, iż otworek to fotografia, która stoi trochę ponad klasycznym rozumieniem tego medium. Częścią procesu staje się to, iż sami budujemy narzędzie, którym rejestrujemy obraz. Nie idziemy do sklepu po aparat, tylko bierzemy udział w całym procesie. Oczywiście, możemy kupić gotowego pinhole’a, ale możemy też zrobić go sami i to jest wspaniałe i uzależniające…
KG: Mam wrażenie, iż w świecie generowanym przez sztuczną inteligencję, w świecie bardzo szybkich, idealnych treści, ta eksperymentalna forma, to „podłubanie” i nastawienie na niedoskonałość, jest bardzo cenne. To po prostu interesujące zajęcie. Jest stosunkowo łatwe i przyjemne. Zdecydowanie znaczące jest to, iż możesz samemu zbudować aparat, choćby z pudełka po herbacie, i od razu działać.
AW: Czyli to jest przeciwstawienie się doskonałości, którą oferuje nam technologia cyfrowa?

fot. Adrian Wykrota
HJG: I tak, i nie. Zaczynając bawić się fotografią otworkową, robimy zdjęcia niedoskonałe, ale można dojść do etapu, na którym ciężko będzie rozpoznać, czy zdjęcie zrobiono obiektywem, czy otworkiem. (Śmiech) A kamerę otworkową nosimy zawsze przy sobie. Robiłem kiedyś próby naświetlania papieru ustami. Kładłem papier na języku, robiłem „dziubek” i miałem kamerę otworkową.
KG: Potwierdzam, znamy przykłady fotografii otworkowych wykonywanych nie tylko ustami! (Śmiech). Moim zdaniem tu właśnie jest odpowiedź: tak, odwracamy się od cyfrowej perfekcji, bo w fotografii otworkowej to proces gra znaczącą rolę. A te niedoskonałości, które się pojawiają, są wręcz tym, na co czekam, bo stanowią dla mnie sygnał, iż proces naprawdę działa i ma w sobie energię, której nie da się podrobić. Ale wracając do estetyki – mam wrażenie, iż renesans przeżywa teraz fotografia analogowa.
Ludzie są przesyceni doskonałymi obrazami.
Jest moda na estetykę „trashową”. W fotografii otworkowej ten proces jest nieoczywisty i bardzo zaskakujący, a samo wykonanie zdjęcia wymaga czasu. To nie jest sekunda. Czasem musisz poświęcić na jeden kadr 10 minut. Pamiętam fotografowanie w podróży i moment zmiany papieru w kamerze: musiałam na środku pola owijać się cała czarnym materiałem, takim prowizorycznym namiotem, modląc się, żeby światło nie zaświetliło mi całego pudełka papieru fotograficznego. To bywa stresujące.
AW: Jak to się stało, iż zajęliście się tą techniką? To było przecież dawno temu – na długo przed boomem na AI.

fot. Adrian Wykrota
HJG: W moim wypadku to były czasy jeszcze przed cyfrą. Dostałem zenita od chrzestnego na 15. urodziny, to był 1998 rok. Wcześniej w ogóle nie zajmowałem się fotografią, ale ten bakcyl od razu wskoczył.
Idąc do liceum, wiedziałem już, iż chcę być fotografem.
Najpierw poszedłem do Szkoły Filmowej w Toruniu i tam, w pracowni fotografii, miałem pierwszą styczność z kamerą otworkową. Następnie już w mojej pracy panowie na warsztacie zbudowali mi kamerę z czarnego PCV. Pamiętam, iż pierwsze trzy próby oddane do wywołania do fotografa kończyły się słowami: „Nic, biała kartka, nie ma obrazu”. Dopiero za czwartym razem fotograf wyszedł z ciemni z uśmiechem i powiedział: „Jest!”. Wtedy już wiedziałem, iż to mnie wciągnie.
KG: A ja zaraziłam się od Huberta. Znalazłam na Facebooku ogłoszenie, iż robi projekt portretowy, fotografując ludzi… walizką przerobioną na kamerę otworkową. Zgłosiłam się. Spotkaliśmy się przy Pomniku Armii Poznań – mam ten negatyw do dzisiaj. Działałam wtedy w fotograficznym kole naukowym na Politechnice Poznańskiej i gwałtownie zaprosiłam Huberta, żeby zrobił u nas warsztaty. No i tak się zaczęło. Hubert jest takim „pinhole daddy”, głównym dostawcą sprzętu i wsparciem technicznym, szczególnie przy trudniejszych procesach, jak fotografia na błonach rentgenowskich.
AW: Powołaliście do życia Pinhole Collective. Co to za idea?

fot. Katarzyna Grażewicz
HJG: Naszym założeniem jest stworzenie przestrzeni dla ludzi zajmujących się fotografią otworkową i analogową. Wiele osób wraca dziś do analoga, ale często kończy się to oddaniem filmu do laboratorium i odbiorem skanów. My chcemy pokazać cały proces, łącznie z budową własnych aparatów i procesem ciemniowym. Chcemy dać ludziom przestrzeń, w której będą mogli spotkać innych pasjonatów, motywować się wzajemnie i z naszą pomocą realizować swoje projekty.
KG: Przede wszystkim zależy nam na stworzeniu kreatywnej społeczności. Fotografia otworkowa będzie punktem wyjścia, ale chodzi o to, żeby ludzie mogli się spotkać, wymieniać pomysłami i działać razem. A to przy okazji świetny sposób na spędzenie jesiennych i zimowych wieczorów.
AW: Gdzie i kiedy można do was dołączyć?
KG: Spotkanie organizacyjne odbyło się pod koniec listopada i cieszyło się dużym zainteresowaniem. Nasz kolektyw planuje cykliczne działania – kolejne już w grudniu. Zapraszamy do śledzenia informacji na social mediach @pix.house.

fot. Hubert de Jakusz-Gostomski
Hubert de Jakusz-Gostomski
Fotograf działający w Poznaniu, specjalizujący się zawodowo w fotografii wnętrz, a od ponad dwudziestu lat konsekwentnie rozwijający praktykę w obszarze fotografii otworkowej. Jego zainteresowanie tym medium narodziło się podczas studiów w CAMERIMAGE Film School w Toruniu, gdzie po raz pierwszy zetknął się z kamerą otworkową. Potem studiował fotografię na ASP w Poznaniu, co pozwoliło mu pogłębić tę fascynację i nadać jej bardziej świadomy kierunek.
W centrum jego działań znajduje się długofalowy projekt portretowy realizowany dzięki aparatu zbudowanego z walizki przerobionej na kamerę otworkową. Równolegle pracuje nad projektowaniem autorskich kamer otworkowych, wykorzystując technologię druku 3D, co stanowi dla niego istotną część procesu twórczego. Możliwość samodzielnego konstruowania narzędzi rejestracji obrazu traktuje jako integralny element swojej praktyki artystycznej. Portfolio i dokumentację projektów prezentuje na: instagram.com/hugo.pinhole

fot. Katarzyna Grażewicz
Katarzyna Grażewicz
Fotografka. Absolwentka Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. w tej chwili związana z Pix.house. Łączy pracę komercyjną z działalnością organizacyjną oraz edukacyjną. Mieszka i pracuje w Poznaniu.
Jej praktyka koncentruje się na fotografii otworkowej, natychmiastowej, analogowej i dokumentalnej. Wywodzi się z reportażu. Z czasem skierowała uwagę na historie zapisane w przestrzeni i śladach obecności człowieka. W swoich projektach łączy dokumentalne podejście z intuicyjnym eksperymentem, zestawiając tradycyjne techniki z procesowymi formami pracy. Dużo podróżuje i to właśnie podróż jest dla niej przestrzenią, w której fotografuje z największym skupieniem.
Od lat związana jest również z edukacją fotograficzną. Prowadzi warsztaty z fotografii otworkowej, a wcześniej jako przewodnicząca koła naukowego współtworzyła projekty studenckie.




