Coppola vs ChatGPT

polskigamedev.pl 2 tygodni temu

Sztuczna inteligencja już ponoć szykuje się do wygryzienia „białkowców” z ich ciepłych posadek, nauczona lepiej od nas pisać, rysować, kodować i komponować – pisze Grzegorz Dymek, COO Anshar Studios.

„They live” to nie tylko tytuł kultowego horroru Johna Carpentera ale również okrzyk, jaki wydałem na wieść o powrocie portalu PolskiGamedev.pl! Muszę przyznać, iż choć nieobecność medium nie trwała długo, to jednak zdążyłem się stęsknić za serwowanymi na nim treściami. Mój głód kontentu podsyciły obietnice odejścia od newsowego charakteru portalu i skupienia się na publicystyce, która spróbuje uchwycić przemiany branży w tych (jakże ciekawych!) dla niej czasach.

Że jest źle, to – jak śpiewał Kuba Sienkiewicz – „widać, słychać i czuć”. Dość powiedzieć, iż w trakcie przerwy rekonwalescencyjnej serwisu redukcje personelu lub całkowite zamknięcia ogłosiły studia znane i uznane, choćby Arkane Austin, Avalanche Studios, Behaviour Interactive, Bungie, Embracer Group, Humble Games, Microsoft Xbox, Paradox Tectonic, Pieces Interactive, Piranha Bytes, Ready at Dawn, Roll7, Rumble Entertainment, Sony London Studio, Sumo Group, Tango Gameworks, Toadman Interactive, Ubisoft czy Volition. Nie chcąc kopać leżących, empatycznie nie wspomnę już choćby o naszych rodzimych zespołach, do których kryzys także przecież zapukał. Cóż, jak mówi chińskie przekleństwo (które tak naprawdę ani nie jest chińskie, ani nie jest przekleństwem): „obyś żył w ciekawych czasach”.

Niejako dla podbicia minorowych nastrojów, spora grupa moich znajomych głosi od jakiegoś czasu nadejście znanego z Terminatora „Dnia Sądu”. Anioł Zagłady nie zowie się w ich opowieściach Skynetem, ale na diabelską modłę przybiera wiele imion: ChatGPT, Gemini, Claude, Dall-E2, Copilot, AlphaCode, Scribe, Cohere, Midjourney, Picasso, Sora, Suno AI. Niech was nie zmylą sympatycznie wyglądające loga, sztuczna inteligencja już ponoć szykuje się do wygryzienia „białkowców” z ich ciepłych posadek, nauczona lepiej od nich pisać, rysować, kodować, komponować i sam Golem XIV wie, co jeszcze czynić.

Jedynym (choć być może marnym) pocieszeniem pozostaje mi świadomość, iż gdyby było tak dobrze z tym całym AI, to szanowny nadredaktor M.W. nie dzwoniłby do mnie z prośbą o felieton. A przecież miał do dyspozycji sprawną, szybką i do bólu merytoryczną alternatywę, gotową popełnić sensowny artykuł na dowolnie zadany temat. Taki cyfrowy dziennikarz nie generuje opóźnień, kwękań i ponagleń, nie wymaga wygładzania, korekty i wszelkich innych redakcyjnych „ablucji” dostarczonych treści, w dodatku nie trzeba mu płacić…

„Hacy” (vel Łukasz Hacura), z którym siedzę biurko w biurko, powiedział kiedyś na spotkaniu Ansharków istotną rzecz: „Nie stracicie pracy przez AI, stracicie pracę przez ludzi posługujących się AI lepiej od was”. Szykując się do kolejnych „konfrontacji” ze sztuczną inteligencją, branża powinna mieć jego słowa na uwadze. To nie miejsce i czas na zabawę w Generała Ludda, który próbował rzekomo powstrzymać rewolucję przemysłową, niszcząc maszyny przędzalnicze. Wasz twardy sprzeciw nie sprawi, iż generatywne modele znikną, od tej zmiany nie ma już odwrotu. Sporo firm dostosowuje się do niej, inkorporując nowe narzędzia oraz modyfikując procesy, co w efekcie zwiększa ich efektywność. jeżeli jednak należysz do grupy, która nie korzysta jeszcze w pracy ze wsparcia AI – to naprawdę ostatni dzwonek na nadrobienie zaległości!

Owszem, LLM-y mają swoje wady. Karmią się terabajtami informacji, zużywają gigawaty energii, niosą ze sobą nowe wyzwania dla regulacji prawnych (dotyczących chociażby zabezpieczenia IP). No i, przede wszystkim, nie są one żadną sztuczną inteligencją! To bardzo szybkie generatory najbardziej prawdopodobnych (albo kontekstowo prawdopodobnych) odpowiedzi, mogą one – i robią to! – wygenerować informacje nie tylko błędne ale wręcz zmyślone. Boleśnie przekonał się o tym ostatnio sam Francis Ford Coppola.

Nowym zwiastunem nadchodzącego „Megalopolis” reżyser nawiązał do chłodnego przyjęcia filmu podczas festiwalu w Cannes. Twórcy klipu mieli przewrotny pomysł: zestawili krytyczne opinie na temat „Megalopolis” z negatywnymi recenzjami „Ojca chrzestnego”, „Czasu apokalipsy” i „Drakuli”, które miały kiedyś opublikować m.in. „The Village Voice”, „New York Times” czy „Entertainment Weekly”. „Prawdziwy geniusz często jest niezrozumiany” – kwitował z offu narrator.

Szybko wyszło jednak na jaw, iż zacytowane recenzje nigdy nie powstały, prawdopodobnie ChatGPT po prostu je sobie wymyślił. Mam w związku z tym dla homo sapiens bardzo dobrą wiadomość: pracy jeszcze długo nam nie zabraknie. Za ostateczny kształt naszych gier, filmów, książek i muzyki przez cały czas będziemy odpowiadać my, „białkowcy”, bo puszczona samopas sztuczna inteligencja potrafi wygenerować realne problemy.

Idź do oryginalnego materiału