Codziennik - ostatni sierpniowy weekend

tabazella.blogspot.com 2 tygodni temu

No i mija ten cholernie ciężki dla mła tydzień, przede mną ostatni sierpniowy weekend, który nie zapowiada się wcale leciutko. Mła jest w trakcie likwidacji mieszkania Ciotki Elki i Włodzimierza. No nie jest to czynność nastrajająca jakimś szczególnym optymizmem, pomijając trudy fizyczne, to strona emocjonalna przedsięwzięcia jest z tych ciężkawych. Na szczęście mła ma odskocznie, pojechała z Mamelonem i Sławencjuszem oraz ich psimi dziefczynkami na działkę Gosi i Piotrusia, gdzie na memłonie przyrody odpoczywała psychicznie i oglądała kfioty, w tym ten bakłażana, widoczny na fotce obok. Niby kfiot zwyczajnie psiankowaty ale mła zaskoczył jego rozmiar, to naprawdę dość duży kfiotek, o wiele większy niż te widywane na pomidorach czy ziemniakach. Uroczy, bakłażan zawsze u mła cieszyl się wielkimi względami z powodów kulinarnych, teraz mła zaskoczyła jego kfiotowa urodność.

Dobrą odskocznią od smętków likwidacyjnych były też odwiedziny u "kocich siostrzeńców". Zarówno Cio Mary jak i Dżizaas z Jądrzejem byli wyjechani na tzw. małe wakacje. Czas spędzony z diabelską trójką był dla mła nadzwyczaj miły, bowiem trójeczka z piekła rodem na upał reagowała chrapaniem. Tak kombinowały żeby się ułożyć w zasięgu wzroku mła i zapaść w błogą drzemkę. Po południami mła musiała polewać balkon wodą, coby nieco schłodzić jego powierzchnię i siostrzeńcy wylegali by balkonować. Chrapanie balkonowe jest całkiem insze niż to domowe, jako żywo przypomina chrapanie ogrodowe stada mła. No wicie rozumicie, niby śpimy ale świetnie widzimy tego gołębia co ma poidełko u sąsiadów i nie tolerujemy takiej bezczelności jak latanie jakichś zabłąkanych ważek. Na szczęście balkon osiatkowany, więc w miarę bezpieczny.

Odstresowując się przy siostrzeńcach mła troszki poczytała, żeby czymś zająć myśli. Troszki o zarazie, znaczy o największej epidemii znanej ludzkości - ekspansji dżumy w połowie XIV wieku, która zajęła niemal całą Eurazję i część północnej Afryki. Mimo fatalnego tłumaczenia i powtórzeń lektura z tych pouczających, bo rozpatrująca zjawisko w wieli odniesieniach, dla mła istotne były teorie przypisujące powstanie realnego zagrożenia dla ludzi związanych z maltuzjańską teorią rozwoju i to zarówno wśród populacji ludzkiej jak i zwierzęcej. Lektura z tych popularnonaukowych, "Dżuma. Czarna Śmierć" tak się książczyna nazywa. Zwojów nie przepali a coś tam wniesie. Poczytałam też trochę Ludwika Stommy, lubię ten rodzaj lektury pisany przez erudytów, swobodnie wychodzących poza wąski krąg specjalizacji. Tym razem były to: "Nasza Europa" i "Królów polskich przypadki". Dopieściłam się też lekturą paru przepisów Julii Child, żarcie zawsze mła podnosiło na duchu.

O filmach oblookanych, niegrzeczności zazdrosnego stada i gryplanach mła napisze nieco później. Teraz padam wykończona upałem. W Muzyczniku dziś kocia lista przebojów. Mła uwielbia piosenkę nr 8, może dlatego ze śpiewak nie jest wystraszony tylko żądający. Cdn.


Idź do oryginalnego materiału