Co z tymi Fryderykami? Król Zalewski, robot zamiast Maty i Gabi bez Prokopa [OPINIA]

gazeta.pl 23 godzin temu
Zdjęcie: Fryderyki wróciły do TVP. Tak było na gali w Krakowie. Fot. KAPiF


Fryderyki 2025 za nami. Triumfowali Krzysztof Zalewski i Kaśka Sochacka, a Kasia Nosowska pokłoniła się Beacie Kozidrak. Gala po latach wróciła do TVP i przeniosła się z Gliwic do Krakowa. Jaka jest kondycja Fryderyków, które mają ambicje być polskimi Grammy? Sprawdziliśmy.
Fryderyki na skrzydłach znów odleciały i znalazły swoich właścicieli. Nagrody Polskiej Akademii Fonograficznej były zbliżone do amerykańskich Grammy być może bardziej niż kiedykolwiek. W ostatnich latach impreza z rozdaniem najważniejszych branżowych nagród muzycznych wędrowała z Warszawy do Szczecina, Gliwic, aż w końcu trafiła do królewskiego Krakowa. Niewykluczone, iż zagości tu na dłużej. Dzięki zmianie władzy w TVP Fryderyki mogły też bezpiecznie wrócić do transmisji w państwowej stacji. Czy to wyszło im na dobre? Czy gala transmitowana w TVP była lepsza od tych w TVN-ie?


REKLAMA


Zobacz wideo Jupitery Roku - zobacz całą transmisję z gali


Fryderyki coraz bliżej Grammy. Tylko co z tymi artystami?
Trzeba zauważyć, iż Fryderyki miewały swoje tłuste i chude lata. Od gal organizowanych w teatrach czy w Sali Kongresowej, przez małe kluby w Warszawie, czy wręcz brak gali, aż po wielkie areny z udziałem publiczności. W ostatnich latach nabrały rozmachu, a poprzedni producent i stacja TVN z rozdania branżowych nagród zrobiła prawdziwe telewizyjne show. I tu jest największa zagwozdka. Jak połączyć branżową imprezę z czymś, co jest interesujące dla widza? Z całą pewnością Fryderyki przypominają amerykańskie Grammy o wiele bardziej niż Orły - Oscary.
Świetnym rozwiązaniem pod kątem realizacyjnym okazało się ustawienie stolików na płycie Tauron Areny, przy których siedzą ekipy nominowanych artystów. Patent znany z Grammy z ostatnich lat. Pozwala to podglądać widzom, jak ich ulubieni artyści reagują na konkurencję i jak bawią się podczas gali. Problem w tym, iż wśród polskich gwiazd brakuje kogoś pokroju Taylor Swift czy Adele, które na Grammy odpinają wrotki i bawią się jak na najlepszym koncercie. Pomimo porywających występów w Tauron Arenie ogół był raczej zblazowany, nie wstawał od stolików, a i z biciem braw było bardzo kiepsko. Organizatorzy zapomnieli też trochę, iż osoby wręczające Fryderyki też powinny być gwiazdami, a czasem gwiazdami-niespodziankami. Listę wręczających osób ogłasza się w przypadku Grammy czy Oscarów z podobną pompą do tych występujących. jeżeli choćby chcemy oddać pole dziennikarzom, partnerom i sponsorom - to niech oni wręczają Fryderyka wraz z ikonami polskiej sceny. Bardzo wiele elementów tegorocznych Fryderyków w TVP robiło jednak spore wrażenie - scenografia, rozmach i pomysły realizacyjne na występy.


Gabi brakowało Prokopa. Było z klasą, ale bez polotu
Fryderyki 2025 okazały się konferansjerskim debiutem Gabi Drzewieckiej w TVP. Prezenterki, która wiele podobnych gal czy festiwali ma już za sobą, bo przez lata była jedną z popularniejszych twarzy stacji TVN. Najczęściej jednak w przypadku konferansjerki towarzyszył jej nieoceniony Marcin Prokop. Tu Prokopa wyraźnie brakowało. Drzewiecka prowadziła Fryderyki z klasą, ale trochę bez polotu. Bywało przydługo, niestety nie zabawnie. I naprawdę nie mówię tu o tym, żeby konferansjerka była w stylu polskich kabaretów, ale w przypadku takich telewizyjnych imprez host jest kluczowy. Musi być żart, tempo, energia. Niewątpliwie jednak transfer Drzewieckiej z TVN-u do TVP to duża rzecz. Jestem pewien, iż ta profesjonalna i doświadczona prezenterka i dziennikarka zrobi w publicznej stacji mnóstwo ciekawych rzeczy. Wiadomo, iż kamera ją kocha.


Zalewski królem Fryderyków. Z głowy nie może wyjść
Skład artystów, którzy wystąpili w krakowskiej Tauron Arenie, jest imponujący. To rzeczywiście creme de la creme polskiej branży muzycznej obecnie. Można się wprawdzie czepiać - no ale gdzie sanah, Podsiadło, czy Zawiałow, ale przecież to nie oni królowali w tegorocznych nominacjach. Galę otworzył piękny występ Edyty Bartosiewicz ze "Snem", co było nawiązaniem do pierwszych historycznych Fryderyków w 1994 roku, kiedy to właśnie Bartosiewicz otrzymała statuetki za album roku rock/pop i dla najlepszej wokalistki. Chwilę później na scenę wszedł Krzysztof Zalewski i rozwalił system z singlami "ZGŁOWY" i "Nastolatek". Od kilku albumów wokalista jest w życiowej formie i niewątpliwie wyrasta na jednego z najważniejszych artystów pokolenia. Tegoroczne Fryderyki przypieczętowały jego panowanie w branży - został Artystą Roku, zdobył nagrody za Album Roku Rock & Blues i Singiel Roku Pop Alternatywny.


Sara James z takim występem mogłaby wygrać Eurowizję
Fryderykową sceną zawładnęli artyści młodzi, którzy rządzą w branży muzycznej, ale także w sieci. Występ Sobla poruszył Tauron Arenę, ale świetne show dali też bracia Kacperczyk czy Sara James. Jej "Tiny heart" na żywo zabrzmiało jak światowy hit, który spokojnie mógłby być wykonany na Grammy's. Same popisy wokalne Sary także zrobiły ogromne wrażenie w Tauron Arenie. Myślę, iż z tym utworem i w takim wykonaniu Polska byłaby w pierwszej trójce tegorocznej Eurowizji, a przypomnijmy, iż Sara wycofała się z udziału w tegorocznych preselekcjach, uznając, iż piosenka jest zbyt słaba. Nie jest. Pozostaje nam więc trzymać kciuki za występ Justyny Steczkowskiej, swoją drogą także fryderykowej weteranki.


Krindż wieczoru, czyli robot zamiast Maty
Występ Maty, a adekwatnie robota - Maty 2040 z piosenką "Lloret de Mar" wywołał mieszane uczucia wśród publiczności. prawdopodobnie woleliby zobaczyć prawdziwego Matę, a nie niczym z AI. Występ Maty-robota spontanicznie podsumował Krzysztof Zalewski, który stwierdził, iż całość wyglądała trochę jak z legendarnego serialu Barei "Alternatywy 4". Niby techniczna nowinka, ale jednak krindż. Robot był jednak prawdziwą ozdobą tegorocznego after party, a zgromadzeni goście chętnie robili sobie z nim pamiątkowe selfies.


Zasłużony triumf Sochackiej i Zalewskiego, ale gdzie reszta artystów?
Co do zwycięzców tegorocznych nagród nie można mówić o wielkich zaskoczeniach. Triumfowali głównie Zalewski i Kaśka Sochacka. I zasłużenie. W jednej ze swoich przemów Zalewski wypomniał organizatorom, iż w tym roku zabrakło kategorii Autor i Kompozytor Roku. Warto dodać, iż lista poszczególnych fryderykowych kategorii z roku na rok się nieco zmienia. W tym roku postanowiono ją dość brutalnie uszczuplić. Ma to swoje dobre i złe strony, ale wyrzucanie tak istotnej kategorii dla twórców piosenek jest dość szokujące. To tak, jakby nie wręczać Oscarów scenarzystom. Jeszcze większy problem jest z nominowanymi artystami. jeżeli masz nominację do najbardziej prestiżowej nagrody w tej branży, to wstydem jest to, iż nie pojawiasz się na gali. Wielu laureatów Fryderyków nie było na miejscu, co w przypadku Grammy jest absolutną rzadkością. My naprawdę chcemy zobaczyć gwiazdy odbierające swoje nagrody, a nie ludzi z wytwórni czy menedżmentów. Swoją drogą, jeden z nich za kulisami imprezy, był oburzony tłumaczeniem Margaret, która w sieci napisała, iż Fryderyki obejrzy z kanapy, bo ceni sobie swój wolny czas.


Nieobecna Beata Kozidrak ze Złotym Fryderykiem
Jednym z najbardziej oczekiwanych momentów gali było wręczenie Złotego Fryderyka Beacie Kozidrak. Od kilku dni wiadome było, iż ikona polskiej piosenki nie pojawi się osobiście na gali z powodów zdrowotnych. Od grudnia 2024 roku Kozidrak nie jest aktywna zawodowo. Wzruszająca była nie tylko nagrana parę dni temu przemowa piosenkarki, ale także fakt, iż statuetkę pojechała wręczyć jej Kasia Nosowska. Nosowska to przecież laureatka największej liczby Fryderyków w historii, więc kto, jeżeli nie ona? To był piękny pokłon.


Jestem przekonany, iż Fryderyki przez najbliższe lata będą się miały dobrze, tak samo jak kondycja polskiej branży muzycznej. Dobrze też, iż nagrody wróciły do TVP, bo dzięki temu w ciągu gali jest jedna krótka przerwa, a nie kilka bloków reklamowych i rozciągnięcie telewizyjnej transmisji na niemal cztery godziny. Krakowska Tauron Arena to też bardzo wdzięczne miejsce do organizacji tej gali i może warto zakończyć tę wędrówkę. A samo show? Nie ma co się czepiać, ale zawsze warto coś poprawić. Według najistotniejszy jest fakt, iż to święto polskiej muzyki, tak samo jak opolski festiwal, trwa pomimo lat i wielu burz.
Idź do oryginalnego materiału