Co się stanie, gdy różnica wieku staje się przeszkodą w miłości?

polregion.pl 11 godzin temu

**Dziennik, 12 maja 1957 r.**

Grzegorz się spanikował, gdy odkrył, iż dziewczyna jest od niego młodsza o całe dwanaście lat. On trzydziestolatek, ona osiemnastolatka. Tak, pełnoletnia, można przynajmniej na nią patrzeć, ale różnica wieku go peszyła. Do tego była studentką, a on jej wykładowcą. Z każdej strony – nieładnie, nieuczciwie, niestosownie.

Co mógłby jej zaoferować? On miał uczyć ją dyscypliny, geologii złóż! Sprawdzać zaliczenia, notatki, a nie rozmyślać o tym, jakie ma cudowne, miedziane włosy i nieskończenie piękne, malachitowe oczy.

A jednak magia tej sytuacji polegała na tym, iż widział Ninę, zanim jeszcze stała się studentką technikum, w którym uczył od pięciu lat. Spotkał ją dwa miesiące przed jej przyjęciem. Jechał tramwajem, wyglądał przez okno i w tłumie pasażerów wypatrzył drobną piękność, mrużącą oczy od słońca. Wtedy poczuł jakby porażenie: „Oby taką spotkać!”

Była wiosna 1957 roku. W powietrzu unosiła się nadzieja na świetlaną przyszłość. Postęp techniczny rozwijał się pod okiem pisarzy fantastów. Ludzkość sięgała ku gwiazdom, głębinom oceanów, odległym zakątkom planety. A serce Grzegorza w tym momencie poleciało ku nieznajomej z przystanku. Zapomniał nagle, iż jest wykładowcą, profesorem – teraz był po prostu mężczyzną, nieśmiało marzącym o szczęściu.

„Oby taką!” – myślał potem Grzegorz, by zaraz odrzucić te myśli i zbesztać się za głupią fascynację ulotnym obrazem.

***

Ale „szczęście” samo go odnalazło. I to jakie! Uparte, bystre, z charakterem – bo wszystko wydawało się jej po drodze. Oto przyszła do „męskiego” technikum, i to na trudny kierunek! Grzegorz stracił spokój, gdy nieznajoma znalazła się w jego grupie, a potem zyskała imię. Nina. Mając ledwie osiemnaście lat i pełno dzikiego zapału. Jakby chciała wszystko nadrobić. Choć dla niej był tylko odległym „panem profesorem”, teraz była przy nim ciągle. Prawdziwa, a nie zjawa.

Grzegorz nie śmiał wykorzystywać stanowiska, by się zbliżyć. Wręcz przeciwnie – obserwował, by przestać widzieć w niej wyidealizowany obraz. Chciał ją zrozumieć. Studiował więc Ninę w naturalnym środowisku: na lekcjach, wśród kolegów. Kontakty osobiste były rzadkie – młody nauczyciel miał związane ręce dystansem, który powinien dzielić go od uczniów. Nie mógł zaprosić Niny do kina, na spacer, do muzeum. Mógł tylko uczyć.

Choć jako wychowawca mógł organizować wyjścia… dla całej grupy. Gdy wpadł na ten pomysł, gotów był biec po bilety w środku nocy! Ledwo zasnął, a rano kupił dwadzieścia pięć wejściówek – dla wszystkich. Wiedział, iż dyrekcja nie da pieniędzy, więc płacił z własnej kieszeni. Tak zaczął zabierać grupę w różne miejsca – do filharmonii, teatru, kina. Chcąc sprawić euforia Ninie, musiał maskować to masowymi wyjściami. Ale to zjednało mu studentów – każdemu poświęcał uwagę. Tylko z Niną był ostrożny.

Bo raz już nieudanie próbował z nią rozmawiać.

***

Pewnego dnia Nina i jej koleżanka Zosia miały dyżur w sali. Nic trudnego – kurz przetrzeGrzegorz w końcu zrozumiał, iż prawdziwa miłość nie liczy lat ani słów, ale tylko to, co kryje się w spojrzeniu i ciszy między dwojgiem ludzi.

Idź do oryginalnego materiału