Co nas irytowało, a co zachwycało w tegorocznych serialach? | Kultura na weekend. Odc. 226
Nieco wbrew oczekiwaniom mijający rok okazał się całkiem przyzwoity dla serialowych produkcji. A jednocześnie coraz wyraźniej daje się odczuć, iż ta forma rozrywki, która jeszcze niedawno mogła rzucić Hollywood na kolana nowatorskim sposobem narracji, coraz częściej wchodzi na bardzo bezpieczne tory. – Odksiążkowość, czyli adaptacje serialowe mniej lub bardzie znanych powieści, głównie jednak bestsellerów, to leitmotiv tego roku. Wiąże się to z tym, iż serwisy VOD muszą liczyć każdego dolara i każde euro, stąd mniej ryzyka, a więcej powtarzalnych formatów, które sprawdziły się wcześniej w literaturze albo innych kanałach – mówi Aneta Kyzioł. I większość najlepszych tegorocznych seriali to adaptacje literackiego materiału: od „Shoguna” i „Ripleya” po komiksowego „Pingwina” i oparte na bestsellerowej mandze „Uzumaki”.
Produkcji największej klasy było jednak niedużo. Wiele tych, które uznajemy za udane, nie wytrzymuje porównania z klasykami sprzed kilku czy kilkunastu lat. – „Dobre mimo wszystko” to jest adekwatna kategoria, żeby w ogóle oceniać dziś seriale – zauważa Bartek Chaciński. – Serial jako zjawisko już dawno nie jest świeży, wysokobudżetowe produkcje ani wielcy aktorzy już nas tak nie ekscytują. Nieprędko pojawi się nowe „The Wire”, „Breaking Bad” czy „Sześć stóp pod ziemią”. Które seriale uznaliśmy w redakcji „Polityki” za świetne, a które za „dobre mimo wszystko”? Czy były tytuły, które nas zaskoczyły lub nadzwyczajnie irytowały? I jakie seriale warto nadrobić w czasie świątecznej przerwy?
O tym wszystkim opowiadają Aneta Kyzioł i Bartek Chaciński. Rozmowę prowadzi Jakub Demiańczuk.
Cieszymy się, iż słuchasz naszych podkastów. Powstają one również dzięki wsparciu naszych cyfrowych prenumeratorów. Aby w pełni skorzystać z możliwości słuchania i czytania tekstów naszych autorów z bieżących i archiwalnych numerów „Polityki” i wydań specjalnych, dołącz do grona prenumeratorów Polityka.pl.