Serialowi „Pan i pani Smith” są już w całości dostępni na Amazon Prime Video. Sprawdźcie, co chcieli zmienić twórcy serialu względem głośnego filmu z 2005 roku, w którym zagrali Brad Pitt i Angelina Jolie.
„Pan i pani Smith” to serial, którego twórcy – Donald Glover i Francesca Sloane znani z „Atlanty” – luźno inspirowali się głośnym filmem z 2005 roku. Co chcieli zmienić filmowcy względem gwiazdorskiego projektu? Jakie różnice chcieli zawrzeć?
Pan i pani Smith – czym serial różni się od filmu?
O najbardziej widocznych zmianach fabularnych w serialowej wersji „Pana i pani Smith” opowiedziała obsadzona w głównej roli Maya Erskine w rozmowie z Radio Times. Aktorka zwraca uwagę na fakt, iż serial różni się od filmu już w punkcie wyjścia. Bohaterowie filmu nie wiedzą, iż ich partner/partnerka to szpieg, tymczasem w serialu mamy do czynienia z zaaranżowanym małżeństwem agentów.
— W filmie się spotykają i nie wiedzą, iż są szpiegami. W tej wersji wiemy, iż zawieramy umowę o partnerstwie i zasadniczo wspólnie wykonujemy misje, jednocześnie udając małżeństwo. To trochę jak zaaranżowane małżeństwo. Spotykasz kogoś po raz pierwszy, musisz mieszkać w tym samym domu, musisz nauczyć się jego drobnych nawyków, rzeczy, które mogą cię denerwować, rzeczy, które mogą ci się podobać. Myślę więc, iż zaczynają od umowy, żeby nie robić z tego romantycznego związku, to jest po prostu partnerstwo biznesowe i to wszystko, musimy nauczyć się sobie ufać. Oczywiście, gdy zaczynają się poznawać i lubić, sprawa nieco się komplikuje i zakochują się w sobie.
Erskine podsumowała swój wywód terminem „szpiegowska kanapka” ukutym przez Glovera. Ma on odnosić się do połączenia opowieści o związku dwojga bohaterów z gatunkiem kina szpiegowskiego. Jak przyznaje aktorka, w serialu musiały znaleźć się rzeczy z życia wzięte, takie jak choćby spór o „podniesienie deski klozetowej”.
— A potem staje się to prawdziwym związkiem – z którym, jak sądzę, wiele osób będzie w stanie się utożsamić – na tle wysokiej stawki, takiej jak kwestia życia lub śmierci. (…) To coś, co Donald nazwał „szpiegowską kanapką”, co oznacza, iż jest to po prostu nasz związek na tle gatunku szpiegowskiego.
Pan i pani Smith – serial jako antyteza Jamesa Bonda
O tym, co wyróżnia serialowych „Pana i panią Smith”, opowiedziała również wspomniana wyżej Francesca Sloane, która w rozmowie z Radio Times określiła projekt swego rodzaju „antytezą Jamesa Bonda”. Co miała na myśli współtwórczyni serialu?
— Ton serialu jest elementem, który moim zdaniem był najtrudniejszy i ciągle ewoluował, co jest częścią zabawy. Początkowo zastanawialiśmy się z Donaldem nad tym, co mogłoby być antytezą Jamesa Bonda. Pierwszą rzeczą, która przyszła mi do głowy, był obraz szpiega, który wraca do domu po szalonej sekwencji pościgu, zdejmuje but i ma odcisk, ponieważ włożył niewłaściwe obuwie. [Chodzi o] momenty „pomiędzy”, których normalnie nie widzimy w czymś takim, słabości.
Sloane zaznaczyła tym samym, iż zależało im na tym, by w serialu znalazło się też sporo komedii, choćby takiej, z której znana jest „Atlanta” – pełna dziwactw i surrealistyczna. Twórczyni zdradziła, iż w trakcie pracy łączyli wiele na pozór niepasujących do siebie elementów, by otrzymać intrygującą mieszankę gatunkową.
— Donald i ja pochodzimy ze świata komedii, ale mocno opartej na rzeczywistości, bardzo dziwacznej, surrealistycznej komedii. Zastanawialiśmy się, co się stanie, jeżeli „Louie” spotka Jamesa Bonda. Co otrzymamy, gdy połączymy te dwie rzeczy, gdy wszystko wydaje się hiperrealistyczne w hipersurrealistycznej atmosferze fantazji? I teraz, jaki to będzie ton, jak oprzeć fantazję na rzeczywistości? W jaki sposób można stworzyć thriller akcji i jak sprawić, by czasem był zabawny?
Jeśli chcecie dowiedzieć się, co o serialu sądzi Serialowa, sprawdźcie nasz tekst: Pan i pani Smith – recenzja serialu.