"Chopin, Chopin" – recenzja filmu. Czy to biografia godna mistrza?

filmweb.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: plakat


Filmem otwarcia tegorocznego 50. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni jest megaprodukcja "Chopin, Chopin!" opowiadająca o życiu legendarnego kompozytora Fryderyka Chopina. Jak spodobała się nam ta długo oczekiwana biografia?

Na karcie filmu znajdziecie naszą RECENZJĘ. Swoimi wrażeniami dzieli się w niej Małgorzata Steciak.



"Chopin, Chopin!" – przeczytaj naszą recenzję



Autorka recenzji zauważa, iż Kwieciński spogląda na Chopina z interesującej perspektywy – nie tylko jak na niekwestionowany muzyczny geniusz, ale i zwykłego człowieka, który chce cieszyć się nieskrępowaną codziennością.

Zabawa w wywracanie stereotypów na temat artystów, geniusz muzyczny kontra potrzeba doświadczania życia w jego najbanalniejszym wymiarze – to niektóre z tematów "Chopin, Chopin!" Michała Kwiecińskiego – pisze recenzentka, dodając, iż zamiast klasycznej historii obejmującej całe życie filmowego Chopina, kompozytora poznajemy już u szczytu jego kariery.

Co jeszcze pisze krytyczka?

Sporo miejsca Steciak poświęca także roli samego Kulma, który jej zdaniem kradnie każdą filmową scenę i w roli Chopina okazuje się wyjątkowo przekonujący.

Kulm jest w tej roli absolutnie magnetyczny. Chopin w jego wydaniu to z jednej strony niedojrzały, kapryśny, trochę zarozumiały artysta, któremu sodówa uderzyła do głowy. Ale ma w sobie jednocześnie łobuzerską charyzmę, rozbrajające poczucie humoru ("Tak mnie dzisiaj zęby bolą", mówi jedna z gospodyń zapraszająca go, by zaimprowizował coś do podwieczorku. "To zagram ciszej", odpowiada kompozytor) i chłopięcą euforia życia, a także coś, co sprawia, iż największe przewinienia uchodzą mu na sucho – jest geniuszem. Nie wyobrażam sobie nikogo innego, kto potrafiłby z taką delikatnością, bez żadnych sztucznych podpórek, umizgów w kierunku kamery, grać powiększający się z każdą chwilą smutek bohatera i ciągnąć cały film na swoich barkach – pisze Steciak.



Co zawiodło?

Zdaniem recenzentki dobre elementy filmu równoważą te mniej udane, których twórcom również nie udało się uniknąć.

Twórczości tytułowego bohatera też jest w tym filmie wbrew pozorom nie za dużo i trudno wyczuć, jaki Kwieciński ma na nią pomysł – pisze Steciak dodając, że: "Chopin, Chopin!" gwałtownie staje się zakładnikiem biografii i scenariopisarskiej strategii stawiającej w centrum opowieści o Chopinie jego umieranie i chorobę. Te dwa elementy obniżają w jej oczach ostateczną wartość samego filmu.

Przeczytaj naszą RECENZJĘ i dowiedz się, czy warto wybrać się na "Chopin, Chopin!" jak najprędzej po jego polskiej premierze kinowej. Czy film Michała Kwiecińskiego sięgnie po Złote Lwy? Tego dowiemy się wraz z końcem trwającego właśnie tygodnia.

"Chopin, Chopin!" – zwiastun filmu



Idź do oryginalnego materiału