**No to się pobierzmy**
Zbyszek to chłopak cichy i skromny. Mieszka z rodzicami na wsi, bo tak go wychowali albo może już taki się urodził. Krystyna i Stanisław nie mieli z nim problemów. Zawsze posłuszny, jak anioł.
A u sąsiadów za płotem ciągle słychać było krzyki i awantury. Barbara samotna matka dwóch synów, Janka i Tomka, wychowuje ich sama. Chłopaki, zwłaszcza starszy Janek, to prawdziwe urwisy. Barbara już nie wie, jak sobie z nimi poradzić.
Janek, znowu dokuczasz bratu? Zaraz ci pokażę, czekaj tylko! rozlegało się z podwórka.
To on się pierwszy czepia! Niech się nie wygłupia, a ty zawsze po jego stronie! odgryzał się Janek.
Ach, ty Jak ty się odzywasz do matki?! dolatywało zza płotu.
I tak w kółko. Barbara często narzekała Krystynie:
Zupełnie nie mam z nimi rady. U was zawsze cicho i spokojnie. Zbyszka to mogę pozazdrościć, Krysia. No ale co się dziwić twój Staś też spokojny, widocznie syn po nim. A mój mąż to był wariat, awanturnik, i przez ten charakter za gwałtownie pożegnał się ze światem. Gdyby nie pił, to by nie utonął Janek to jego żywa kopia, a Tomek choć spokojniejszy, też się nie da. O, moja dola, moja niedola
Eee, Basiu, twoi chłopcy to istne wichry. Na ostatnim zebraniu Janka nauczycielka opieprzała, iż aż miło. A ty choćby nie przychodzisz.
Ich synowie Zbyszek i Janek chodzą do tej samej klasy, razem wracają ze szkoły. Zbyszek uczy się przyzwoicie, a Janek ledwo ciągnie.
Nie chodzę na te zebrania. Wstyd słuchać, jak się skarżą na moich łobuzów, a w pracy i tak choćby jak widzę nauczycieli na ulicy, to uciekam w drugą stronę. Od razu zaczną narzekać, a ja się rumienię jak burak i pocę ze wstydu zwierzała się Barbara. Zazdroszczę ci, Krysia, naprawdę. Twój Zbyszek to złoty chłopak, a moje Machnęła ręką i poszła do domu.
Chłopcy podrośli. Janek wciąż był rozrabiaką, po gimnazjum rzucił szkołę, a Tomek jeszcze się uczył.
Zrobię prawo jazdy, pójdę do wojska, a potem się ożenię takie miał plany Janek.
Ze Zbyszkiem rozmawiali już po męsku. Obaj dorośli, ale Zbyszek pozostał cichy i łagodny. Lubił samotne spacerki po lesie, zbierał grzyby. Wieczorami siadywał na ganku i popijał herbatę, wciągał książki.
Po szkole skończył kurs elektryka i nie zamierzał wyjeżdżać ze wsi. Rodzice by go nie puścili jedynak przecież.
Tu są twoje korzenie, synu, tu zostaniesz zdecydował Stanisław, a Zbyszek się nie sprzeciwiał.
Gdy dojeżdżał na zajęcia do miasteczka, wracał ostatnim autobusem. Nie lubi