W Cannes zadebiutował nowy film Klebera Mendonçy Filho – brazylijskiego reżysera, twórcy m.in. znakomitego "Aquariusa" z 2016 roku. Jego "The Secret Agent" z Wagnerem Mourą w roli głównej, to – jak pisze autor recenzji, Łukasz Mańkowski – współczesna baśń, rejestr dyktatury i antykryminał zarazem, projekt oddychający miłością do kina, hołdujący epoce lat 70. i jednocześnie nowy faworyt tegorocznego konkursu w Cannes.
Fragment recenzji filmu "The Secret Agent" znajdziecie poniżej. Cała jest dostępna na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ.
Ojcowie i synowie
autor: Łukasz Mańkowski
Brazylia lat 70. to trochę jakby inne uniwersum. Na stacji benzynowej od kilku dni leży człowiek z kulką w głowie, a policji nie śpieszy się z pozbyciem zwłok; z wody wypływa martwy rekin, w którego trzewiach kryminalni znajdują ludzką nogę, kiedy w kinach grają właśnie "Szczęki"; a po starej kamienicy przechadza się kot o dwóch twarzach, ulubieniec lokalnej wspólnoty. To część świata Klebera Mendonçy Filho – jego "The Secret Agent" to współczesna baśń, rejestr dyktatury i antykryminał zarazem, projekt oddychający miłością do kina, hołdujący epoce lat 70. i jednocześnie nowy faworyt tegorocznego konkursu w Cannes.
Trzeba było nam czekać sześć lat na fabułę najbardziej kreatywnego i oryginalnego twórcy kina latynoamerykańskiego ostatnich lat, który kręci swoje filmy zdecydowanie zbyt rzadko. Po tym jak mocował się z kapitalizmem dzięki nostalgii i pamięci w "Aquariusie" i podłożył antropologiczną bombę o queerowym rażeniu w "Bacurau", tym razem stworzył najbardziej gatunkową ze swoich opowieści – na wpół szpiegowską historię bez ani jednego szpiega, ale za to o wspaniale ludzkich postaciach, które bardzo starają się uciec przeznaczeniu.
Jest rok 1977, skąpana w słońcu Brazylia pod płaszczem wojskowej dyktatury; właśnie w najlepsze trwa karnawał, w powietrzu unosi się poczucie bezprawia – kiedy Recife na wschodzie kraju zaczyna swoją celebrę, trup ścieli się gęsto. Licznik śmierci: 91. Prognozy są takie, iż dobije do setki. Więcej jest tylko wypalonych w pocie czoła szlugów. Do miasta-piekiełka przyjeżdża Marcelo (wybitny Wagner Moura), researcher innowacji technologicznych, który chce stąd zabrać kilkuletniego syna, Fernando. gwałtownie jednak zda sobie sprawę, iż ściany mają uszy, a każdy jego ruch śledzą wynajęci zabójcy. Na policję nie ma co liczyć, więc Marcelo najchętniej dałby w długą daleko z synem w poszukiwaniu nowego domu.
Całą recenzję filmu "The Secret Agent" można przeczytać TUTAJ.
Fragment recenzji filmu "The Secret Agent" znajdziecie poniżej. Cała jest dostępna na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ.
recenzja filmu "The Secret Agent", reż. Kleber Mendonça Filho
Ojcowie i synowie
autor: Łukasz Mańkowski
Brazylia lat 70. to trochę jakby inne uniwersum. Na stacji benzynowej od kilku dni leży człowiek z kulką w głowie, a policji nie śpieszy się z pozbyciem zwłok; z wody wypływa martwy rekin, w którego trzewiach kryminalni znajdują ludzką nogę, kiedy w kinach grają właśnie "Szczęki"; a po starej kamienicy przechadza się kot o dwóch twarzach, ulubieniec lokalnej wspólnoty. To część świata Klebera Mendonçy Filho – jego "The Secret Agent" to współczesna baśń, rejestr dyktatury i antykryminał zarazem, projekt oddychający miłością do kina, hołdujący epoce lat 70. i jednocześnie nowy faworyt tegorocznego konkursu w Cannes.
Trzeba było nam czekać sześć lat na fabułę najbardziej kreatywnego i oryginalnego twórcy kina latynoamerykańskiego ostatnich lat, który kręci swoje filmy zdecydowanie zbyt rzadko. Po tym jak mocował się z kapitalizmem dzięki nostalgii i pamięci w "Aquariusie" i podłożył antropologiczną bombę o queerowym rażeniu w "Bacurau", tym razem stworzył najbardziej gatunkową ze swoich opowieści – na wpół szpiegowską historię bez ani jednego szpiega, ale za to o wspaniale ludzkich postaciach, które bardzo starają się uciec przeznaczeniu.
Jest rok 1977, skąpana w słońcu Brazylia pod płaszczem wojskowej dyktatury; właśnie w najlepsze trwa karnawał, w powietrzu unosi się poczucie bezprawia – kiedy Recife na wschodzie kraju zaczyna swoją celebrę, trup ścieli się gęsto. Licznik śmierci: 91. Prognozy są takie, iż dobije do setki. Więcej jest tylko wypalonych w pocie czoła szlugów. Do miasta-piekiełka przyjeżdża Marcelo (wybitny Wagner Moura), researcher innowacji technologicznych, który chce stąd zabrać kilkuletniego syna, Fernando. gwałtownie jednak zda sobie sprawę, iż ściany mają uszy, a każdy jego ruch śledzą wynajęci zabójcy. Na policję nie ma co liczyć, więc Marcelo najchętniej dałby w długą daleko z synem w poszukiwaniu nowego domu.
Całą recenzję filmu "The Secret Agent" można przeczytać TUTAJ.