**10 października**
„Dziękuję ci, Wojtuszek! Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła” – wiadomość rozbłysła na ekranie telefona.
Telefon męża zadrgnął właśnie w jej dłoni. Alicja mimowolnie rzuciła okiem na wyświetlacz. Nadawcą była jakaś Maryśka. Koniec wiadomości ozdabiał uśmiechnięty buziak w kształcie serduszka.
Alicja szeroko otworzyła oczy. Maryśka? Wojtuszek? Można by pomyśleć, iż to daleka krewna albo koleżanka z pracy, gdyby nie jedno „ale”: mąż nigdy nie wspominał o żadnej Maryśce wśród znajomych. A może jednak?
Gwałtownie podniosła wzrok. Najpierw trzeba wyjaśnić, potem wyciągać wnioski. Jednak serce ścisnęło się z zazdrości.
— Kim jest ta Maryśka? – Alicja starała się, by głos jej nie zadrżał.
Wojtek, który spodziewał się spokojnej porannej kawy, choćby nie zrozumiał od razu, o co chodzi.
— Co?
— Maryśka – powtórzyła przez zaciśnięte zęby, pokazując mu telefon. – Kto to?
Mąż spojrzał na ekran. W jego oczach przemknął cień niepokoju. Odwrócił wzrok i wzruszył ramionami.
— To… no to Marysia.
Alicja zastygła.
— Jaka znowu Marysia?
— No… moja była. Nic między nami nie ma, już dawno.
Powoli odłożyła jego telefon na stół i skrzyżowała ręce na piersi.
— Była kobieta mówi do ciebie „Wojtuszek” i dziękuje z serduszkiem? Naprawdę?!
Wojtek znów wzruszył ramionami, jakby temat był kompletnie nieistotny.
— No pomogłem jej trochę. Pożyczyłem parę groszy, bo prosiła.
Fala gniewu zalała Alicję.
— Dałeś pieniądze swojej byłej?!
— No tak, co w tym złego?
— Co w tym złego?! – przedrzeźniła go. – Poważnie? Uważasz, iż to normalne, żeby wyciągać z naszego wspólnego budżetu i przekazywać jakiejś Marysi?
W końcu spojrzał jej w oczy.
— Alicja, robisz z igły widły. Znamy się od lat, nie jesteśmy wrogami. Dlaczego nie mogłem pomóc?
Roześmiała się, ale w tym śmiechu nie było radości.
— Jesteś żonaty, Wojtek. Żonaty! Ze mną. A pomagasz tej, z którą byłeś przede mną.
Zniecierpliwiony westchnął, jakby tłumaczył coś dziecku.
— Nie rozstaliśmy się w gniewie. To nie jest obca osoba.
— A ja jestem?
Wojtek milczał. Alicja potrząsnęła głową i ciężko westchnęła.
— Od jak dawna to trwa?
— Co dokładnie?
— To wasze „niewinne” rozmowy.
Znów spojrzał w bok.
— Zaws— Zawsze utrzymywałem z nią kontakt, choćby przed tobą, ale nie mówiłem ci, bo nie chciałem, żebyś się denerwowała.