Marek Sikora – aktor, reżyser i choreograf. To za niego w latach 80. Wyszła Grażyna Wolszczak i do z nim doczekała się z syna. Niestety w 1996 roku artysta nagle zmarł po nagłym wylewie krwi do mózgu. Miał zaledwie 37 lat. Aktorka musiała ułożyć swoje życie od nowa, o czym opowiedziała Marioli Bojarskiej-Ferenc.
Grażyna Wolszczak o przełomowym momencie w jej życiu. Strata męża, opieka nad synem
Na takie informacje nikt nie jest przygotowany. Nie inaczej było z Grażyną Wolszczak, która w 1996 roku usłyszała, iż jej mąż nie żyje. Miał zaledwie 37 lat. Została sama z dzieckiem. „To była dla nas coś niesamowitego. To był cios”, mówi VIVIE.pl. Jak to przełożyło się na jej ówczesne życie? „To jest przede wszystkim taki moment, kiedy traci się poczucie bezpieczeństwa. No bo kto bierze coś takiego pod uwagę? To jest tak, jakby ktoś wykopał Ci spod nóg podłogę i nie wiesz, co się dzieje w ogóle”, mówiła aktorka Marioli Bojarskiej-Ferenc w nowym formacie VIVY.pl Bez Tabu.
CZYTAJ TEŻ: Musiała zasłużyć na miłość rodziców, terapia uratowała jej życie. Tylko u nas Joanna Kurowska bez tabu
Dodała też, iż stanąć na nogi pomógł jej synek. To on powiedział, iż nie chce widzieć już więcej łez. „Powiedział, iż chce, żeby było normalnie. I ja mówię: acha, ma być normalnie, okej. Zatem robię wszystko, żeby było normalnie”. Więc w jednym momencie sama siebie na to ukierunkowałam, żeby zbudować wokół niego ten normalny świat. Najbardziej normalny, jaki mógł być w tych okolicznościach. Jestem zadaniowa, tak to potraktowałam”.
Grażyna Wolszczak została też zapytana w „Bez Tabu” o to, czy temat kolejnej miłości przyszedł do niej sam… „Nie myślałam o kolejnym partnerze; myślałam, jak ogarnąć to takie podstawowe życie. Ale też nigdy nie przeszło mi przez myśl, iż już mi się nic dobrego w życiu nie trafi. Że moje życie się skończyło, iż nic dobrego nie spotka. Nie. Ale co ciekawe, tak naprawdę to moje dziecko mi znalazło wtedy chłopaka. On zaczął się wyraźnie kręcić koło jednego mojego kolegi i ja mówię: „acha, po prostu dziecko bez ojca szuka męskiego wsparcia. Potraktowałam to jako syndrom sieroctwa. A to był faktycznie fajny mężczyzna”, powiedziała VIVIE.pl i dodała, iż nie chodzi o jej obecnego partnera Cezarego Harasimowicza. „To nie on, to jeszcze wcześniej. To był taki krótki związek, ale rzeczywiście to mi bardzo pomogło wyjść w tamtej sytuacji, w jakąś relację wejść romantyczną”, usłyszeliśmy.
Cała rozmowa już na górze strony lub na naszym Youtubie.
