Był oscarowym pewniakiem w kategorii „Najlepszy film”, ale... tej statuetki nie dostał. Głośny film z Adrienem Brodym to intensywne doświadczenie estetyczne i emocjonalne

glamour.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: fot. materiały prasowe


Premiera „Brutalisty”, wyreżyserowanego przez Brady'ego Corbeta, była nie lada wydarzeniem. Od początku robił na krytykach i widzach tak duże wrażenie, iż natychmiast zaczął być uważany za pewnego kandydata do najważniejszych filmowych nagród. Rzeczywiście dostał ich mnóstwo, bo jest to pięknie zrealizowane dzieło, atrakcyjne pod wieloma względami, ale jednak nie wszyscy byli nim zachwyceni. Niektórzy twierdzili, iż „Brutalista” to w gruncie rzeczy tylko ładna wydmuszka, jedynie pozorująca ambitny przekaz i głębię. Potem do tych zarzutów doszły jeszcze kontrowersje związane z użyciem SI do wspomagania aktorów przy wymawianiu węgierskich kwestii i dyskusjom nie było końca. To kto w końcu ma rację?

„Brutalista” – fabuła i obsada

Film opowiada o perypetiach węgierskiego architekta Laszlo Totha, w którego znakomicie wcielił się Adrien Brody (on dostał za to Oscara). Nie wiemy, co dokładnie przeżył bohater w czasie drugiej wojny światowej, nie widzimy tego w ani jednej scenie, więc możemy się tego tylko domyślać. Jest jednak Żydem, więc z pewnością były to traumatyczne doświadczenia, które mocno się na nim odcisnęły. Ucieka on zatem z powojennej Europy do Ameryki, aby tam zbudować swoje życie od nowa. Na razie jest sam, ale liczy na to, iż jak najszybciej dołączy do niego również jego żona – Erzsebet (w tej roli również świetna Felicity Jones).

W Ameryce przyjmuje go do siebie kuzyn Attila (Alessandro Nivola), który prowadzi sklep z meblami. Sprawy między nimi jednak gwałtownie się komplikują i nie wszystko idzie po myśli Laszlo. Powoli zaczyna do niego docierać, iż amerykański sen wcale nie jest taki piękny, jak mogłoby się wydawać. Wydaje się, iż wreszcie życie Laszlo zaczyna się układać, gdy poznaje bogatego przedsiębiorcę Harrisona Lee Van Burena (zagranego wyraziście przez Guy’a Pearce’a), który rozpoznaje w nim uznanego węgierskiego architekta, postanawia powierzyć mu realizację dużego projektu i pomaga ściągnąć do Ameryki żonę. Wszystko pięknie, ale układy z bogatymi ludźmi mają swoją cenę. Czy Laszlo będzie gotowy ją zapłacić? Jak daleko się posunie, żeby zrealizować swój wymarzony cel?

„Brutalista” – opinia

To długi film. Trwa prawie trzy i pół godziny, ale wcale się nie dłuży, ponieważ jego oglądanie jest intensywnym doświadczeniem, zarówno pod względem estetycznym, jak i emocjonalnym. To zasługa pięknych zdjęć, za które operator Lol Crawley dostał Oscara, świetnej muzyki Daniela Blumberga, również nagrodzona Oscarem, a także znakomitego aktorstwa tria – Brody, Jones, Pearce. Strukturalnie „Brutalista” został podzielony na zgrabne części, a w samym środku filmu znalazło się też miejsce na krótki antrakt, który pozwala na chwilę wytchnienia. Wszystko to wraz z ciekawie zrealizowanymi napisami daje efekt gładkiej, estetycznej spójności, ujmującej opowieść w mocne formalne ramy, atrakcyjne i intrygujące.

Ale sama historia nie jest już taka gładka. Jak już wspominałem, wielu rzeczy istotnych dla pełniejszego zrozumienia losu węgierskiego imigranta trzeba się domyślać. Nie znamy obozowej przeszłości Laszlo, nie widzimy, w jakich okolicznościach rozstał się z żoną przed wyjazdem do Ameryki, ukryto przed nami również szereg innych zdarzeń, których konsekwencje oglądamy potem na ekranie. Wprowadza to do narracji ledwo kontrolowaną chaotyczność, która moim zdaniem jest celowa. Ma ona wywoływać u widza dyskomfort, nieprzyjemnie zbliżyć go do Laszlo i jego poczucia, iż jest zabawką w rękach losu i nigdy nie widzi całego obrazu zdarzeń, ani tego, gdzie go prowadzą. Niektórzy mogą jednak uznać, iż to tylko błędy w scenariuszu, które sprawiają, iż film jest pusty, pretekstowy, powierzchowny, wręcz efekciarski – pocztówkowa historia, klasyczny przerost formy nad treścią. Ale jak tak nie uważam. Myślę, iż to właśnie napięcie między nie do końca jasnymi perypetiami Laszlo a wymuskaną i dopracowaną formą filmu, jest tu głównym bohaterem. Ostatecznie każdy musi jednak zdecydować sam, wybrać własną interpretację. W tym kryje się największa siła „Brutalisty” – skłania do reakcji, choć podobno żyjemy w świecie, w którym już nic nikogo nie rusza.

„Brutalista” – gdzie obejrzeć?

Film dostępny jest w serwisie Sky Showtime w ramach subskrypcji.

View oEmbed on the source website
Idź do oryginalnego materiału