**Uparte mamy**
Kiedy Krzysztof i Weronika wzięli ślub, obie rodziny cieszyły się jak nigdy.
Alicja, matka Krzysztofa, choćby uroniła łzę pod urzędem stanu cywilnego. A Danuta, mama Weroniki, ściskała zięcia tak mocno, jakby znała go od kołyski.
Ani Alicja, ani Danuta nie miały mężów. Obie wychowywały dzieci samotnie. Obie przeszły przez swoje.
Mimo różnic charakterów – jedna twarda jak stal, druga bardziej ugodowa – zawsze darzyły się szacunkiem. Nie chciały stawiać swojego szczęścia na cudzych nerwach.
Pierwsze miesiące młodzi spędzili w wynajętym mieszkaniu. Maleńkie kawalerki, sąsiad-palacz za ścianą, podwórko pełne hałasu. Ale przynajmniej byli u siebie.
Po pół roku Weronice zaświtał pewien pomysł. Krzysztof uznał go za genialny i całkiem logiczny.
Dwie tygodnie później odbyła się *ta* rozmowa. Z mamami…
***
– Mamo, tylko nie bierz tego od razu do siebie. Weronika i mnie coś przyszło do głowy…
Alicja patrzyła na syna w milczeniu. Czekała, co powie. Dawno przywykła do jego szalonych pomysłów.
– No więc… Ty masz dwupokojowe, Danuta trzypokojowe. A my tkwimy na wynajmie. Drogo i niewygodnie. Chcielibyśmy się wprowadzić do „trójki”.
– Mów dalej.
– Ty i Danuta… No, mogłybyście zamieszkać razem. Ona przeprowadziłaby się do ciebie, a my do niej. Tam więcej miejsca.
Mówił tak, jakby tłumaczył zasady gry planszowej. Spokojnie. Bez cienia wahania.
– Na jak długo? – spytała Alicja.
– No… Dopóki nie kupimy własnego. Może pięć lat. Albo dziesięć.
Alicja nie krzyczała. Nie zmieniła się na twarzy. Powiedziała tylko:
– Pomyślę.
I wyszła na balkon. Stała tam długo, wpatrując się w puste podwórko, czując, jak w piersi wzbiera powolny, gęsty chłód.
***
Następnego dnia Danuta usłyszała to samo od córki.
– Mamo, przecież dobrze się z Alicją dogadujesz. No może nie jesteście siostrami, ale nie gryziecie się. Dlaczego byście nie zamieszkały razem? A my się wprowadzimy tutaj…
Danuta przerwała.
– Proponujesz wynająć mi życie na raty?
Weronika osłupiała.
– Ależ nie! Po prostu… Wy już macie wszystko za sobą. A my dopiero zaczynamy…
– Za sobą? Czyli już mnie odpisałaś na straty?
– Nie zrozumiałaś…
– Owszem, zrozumiałam. Dziękuję, córeczko.
***
Po tygodniu zebrali się wszyscy razem.
Alicja przyszła pierwsza. Danuta drugą. Usiadły naprzeciwko młodych.
Ci wyglądali poważnie. Niemal uroczyście.
– Mamy, nie chcemy konfliktu. Prosimy o zrozumienie i pomoc. Ciężko nam. Brakuje pieniędzy. Planujemy dziecko. Każda z was ma własne mieszkanie, a my musimy wynajmować i płacić fortunę. Gdzie tu logika? Czy naprawdę tak trudno wam pogodzić się pod jednym dachem?
Alicja odpowiedziała pierwsza.
– Tak. Szczególnie gdy wiesz, iż dla własnego dziecka stałaś się… przeszkodą.
Danuta dodała:
– Dzieci, spróbujcie i nas zrozumieć. Każda z nas ma swoje życie. Swoją ciszę. Swój rytm. Swój dom. Nikomu nic nie jesteśmy winne i nie musimy się dostosowywać.
– Ale obie jesteście same! Razem na pewno będzie weselej. Co wam przeszkadza? – nalegała Weronika.
– Godność – odparła Alicja. – I prawo do własnego życia.
– Więc nie obchodzi was, jak żyjemy? – w głosie Krzysztofa zabrzmiała obraza.
– Obchodzi – powiedziała Danuta. – Ale jest różnica między „pomóc” a „nadepnąć sobie na gardło”. Wy proponujecie to drugie.
Młodzi spojrzeli po sobie. Najwyraźniej nie spodziewali się takiego obrotu spraw.
Liczyli na kłótnię. Łzy. A na końcu – zgodę.
A dostali – spokojne, twarde „nie”.
Tego wieczoru Alicja myła naczynia – powoli, dokładnie. Każdą łyżeczkę. Jakby szukała ukojenia w tej prostej czynności.
A Danuta, w tym samym celu, zabrała się za generalne sprzątanie. Szorowała, pozbywała się kurzu. Byle tylko nie myśleć.
W pracy czuła, jak gniew ustępuje miejsca zmęczeniu.
Nie, nie były przeciwko dzieciom. Nie życzyły im źle. Ale po tej rozmowie obie zrozumiały jedno: dla swoich dzieci już nic nie znaczą.
Są tylko podłogą, po której można chodzić, nie patrząc pod nogi.
Dla nich nie liczy się, iż są ludźmi. Z własnymi nawykami, samotnością i prawem do prywatności.
***
Minął miesiąc.
Krzysztof i Weronika więcej nie poruszali tematu.
Wynajęli większe mieszkanie, wzięli kredyt.
Narzekali, oczywiście. Na drożyznę, na codzienność, na to, jak ciężko bez wsparcia.
Ale o zjeżdżaniu się matek już nie wspominali.
Może usłyszeli. A może otrzeźwieli, gdy opowiedzieli o swoich „upartych matkach” w social mediach i przeczytali komentarze. Niemal każdy zaczynał się od słów: „Wy w ogóle myślicie?”
A Alicja i Danuta jakoś tak się zbliżyły. Chodziły do teatru, wymieniały przepisy. Najlepszymi przyjaciółkami może nie były, ale sojuszniczkami – jak najbardziej.
– Wyobraź sobie – zaśmiała się raz Danuta – oni wciąż myślą, iż po prostu nie zrozumiałyśmy ich genialnego planu.
– Niech myślą – wzruszyła ramionami Alicja – byle tylko nie zaczęli od nowa.
***
Oto cała historia.
O tym, iż dzieci wyrastają, ale nie zawsze dorastają.
Że matki to nie meble, które można przestawiać, gdzie dusza zapragnie.
Że prawo do własnego życia nie wygasa po pięćdziesiątce – czasem w tym wieku dopiero się zaczyna.
***
A ty byś się zgodził?
Zamieszkać ze świekrą tylko dlatego, iż dzieciom ciężko wynająć mieszkanie?