Buntownicze Mamy

twojacena.pl 1 tydzień temu

Uparte mamy

Kiedy Karol i Kasia wzięli ślub, obie rodziny były szczęśliwe.

Anna, matka Karola, choćby uroniła łzę przed urzędem stanu cywilnego. A Magdalena, mama Kasi, ściskała zięcia, jakby znała go od dziecka.

Ani Anna, ani Magdalena nie miały mężów. Obie same wychowały dzieci. Obie wiele przeszły.

Mimo różnych charakterów – jedna surowa i stanowcza, druga łagodniejsza – zawsze szanowały się wzajemnie. Nie budowały szczęścia dzieci na cudzym nieszczęściu.

Pierwsze miesiące młodzi wynajmowali mieszkanie. Malutkie kawalerki, palący sąsiad za ścianą, hałaśliwe podwórko. Ale byli u siebie.

Po około pół roku Kasia wpadła na pomysł. Karol uznał go za świetny i logiczny.

Dwa tygodnie później odbyła się ta rozmowa. Z mamami…

***

– Mamo, tylko nie bierz tego od razu do siebie. Rozmawialiśmy z Kasią i…

Anna milczała, patrząc na syna. Czekała, co powie. Przywykła już do jego szalonych pomysłów.

– No więc… Ty masz dwupokojowe, a Magda trzypokojowe. My wynajmujemy. I drogo, i niewygodnie. Chcemy się wprowadzić do trzypokojowego.

– Mów dalej.

– Ty i Magda… Mogłybyście zamieszkać razem. Ona u ciebie, a my w jej mieszkaniu. Tam jest więcej miejsca.

Mówił, jakby tłumaczył zasady gry planszowej. Spokojnie. Bez cienia wątpliwości.

– Na jak długo? – spytała Anna.

– Hmm… Dopóki nie kupimy swojego. Może pięć lat. Albo dziesięć.

Anna nie krzyczała. Nie zmieniła się na twarzy. Tylko powiedziała:

– Pomyślę.

I wyszła na balkon. Stała długo, wpatrując się w puste podwórko, czując, jak w piersi rośnie wolny, gęsty chłód.

***

Następnego dnia Magdalena usłyszała to samo od córki.

– Mamo, przecież dobrze się z Anną dogadujecie. Nie jesteście przyjaciółkami, ale żyjecie w zgodzie. To dlaczego nie mogłybyście zamieszkać razem? A my wprowadzimy się tutaj…

Magdalena przerwała.

– Chcesz wynająć moje życie?

Kasia zamarła.

– Nie! Po prostu… Wy już wszystko macie za sobą. A my dopiero zaczynamy…

– Za sobą? Czyli już mnie spisałaś na straty?

– Nie zrozumiałaś…

– Owszem, zrozumiałam. Dziękuję, córeczko.

***

Tydzień później spotkali się wszyscy.

Anna przyszła pierwsza. Magdalena – druga. Usiadły naprzeciw młodych.

Ci wyglądali poważnie. Niemal uroczyście.

– Mamy, nie chcemy konfliktu. Prosimy tylko o zrozumienie. Nam jest ciężko. Brakuje pieniędzy. Planujemy dziecko. Każda z was ma mieszkanie. A my musimy wynajmować, płacić krocie. Gdzie tu logika? Czy wam tak trudno byłoby mieszkać razem?

Anna odpowiedziała pierwsza.

– Trudno. Zwłaszcza gdybym miała żyć z myślą, iż dla własnego syna stałam się… przeszkodą.

Magdalena dodała:

– Dzieci, spróbujcie i wy nas zrozumieć. Każda z nas ma swoje życie. Swoją ciszę. Swój rytm. Swój dom. Nikomu nic nie jesteśmy winne i nie musimy się do nikogo naginać.

– Ale jesteście same. Razem byłoby weselej. Co wam przeszkadza? – nalegała Kasia.

– Godność – odparła Anna – i prawo do własnego życia.

– Więc wam wszystko jedno, jak żyjemy? – w głosie Karola zabrzmiała uraza.

– Nie wszystko jedno – odpowiedziała Magdalena – ale jest różnica między „pomóc” a „wyrzec się siebie”. Wy proponujecie to drugie.

Młodzi wymienili spojrzenia. Wyglądało na to, iż nie spodziewali się takiego obrotu spraw.

Pewnie liczyli na kłótnię. Łzy. A na końcu – zgodę.

A usłyszeli spokojne, stanowcze „nie”.

Tego wieczoru Anna myła naczynia – powoli, dokładnie. Każdą łyżkę. Jakby szukała w tym ukojenia.

Magdalena, dla tego samego celu, zabrała się za sprzątanie. Szorowała, czyściła. Byle tylko nie myśleć.

Pracując, czuła, jak złość ustępuje miejsca zmęczeniu.

Nie, nie były przeciw dzieciom. Nie życzyły im źle. Ale po tej rozmowie obie zrozumiały: dla swoich dzieci już nic nie znaczą.

Są tylko fundamentem, po którym można chodzić bez patrzenia pod nogi.

Dzieci zapomniały, iż to ludzie. Z nawykami, samotnością i prawem do własnego kąta.

***

Minął miesiąc.

Karol i Kasia nie wracali już do tematu.

Wynajęli większe mieszkanie, wzięli kredyt.

Narzekali, oczywiście. Na drożyznę, na codzienność, na to, jak ciężko bez pomocy.

Ale o wspólnym mieszkaniu matek nie wspominali więcej.

Może zrozumieli. A może otrzeźwieli, gdy wrzucili w mediach opowieść o swoich „upartych matkach” i przeczytali komentarze. Niemal każdy zaczynał się od słów: „O co wam, kurczę, chodzi?”

Anna i Magdalena choćby się jakoś zbliżyły. Chodziły do teatru, rozmawiały o przepisach. Może nie zostały nierozłącznymi przyjaciółkami, ale sojuszniczkami – na pewno.

– Wyobrażasz sobie – zaśmiała się kiedyś Magdalena – oni wciąż myślą, iż po prostu nie doceniłyśmy ich genialnego planu.

– Niech myślą – wzruszyła ramionami Anna – byle nie zaczęli od nowa.

***

Oto taka historia.

O tym, iż dzieci rosną, ale nie zawsze dojrzewają.

Że matki to nie meble, które można przesuwać, jak się komu podoba.

Że prawo do własnego życia nie kończy się po pięćdziesiątce – czasem w tym wieku dopiero się zaczyna.

***

A ty byś się zgodził?

Zamieszkać ze swachą tylko dlatego, iż dzieciom ciężko wynająć mieszkanie?

Idź do oryginalnego materiału