Brak powietrza

polregion.pl 2 dni temu

Nie do oddychania

Justyna powoli przekręciła klucz w zamku i ostrożnie weszła do mieszkania. Choć starała się zamknąć drzwi jak najciszej, zamek i tak głośno kliknął. Nie włączając światła, rozebrała się i na palcach przemknęła w stronę drzwi swojego pokoju… Nagle rozległ się trzask włącznika, który w ciszy mieszkania brzmiał jak wystrzał.

— Justyno, gdzie byłaś? Dlaczego tak późno? Dzwoniłam do Karoliny. Okłamałaś mnie — rozległ się głos matki.

Dziewczyna zastygła w miejscu, głośno westchnęła i odwróciła się w stronę matki.

— A ty czego nie śpisz? — zapytała, odwzajemniając pytanie.

— Jak mam spać, gdy ciebie nie ma w domu? Martwiłam się. — Matka z niepokojem patrzyła na córkę.

— Jestem dorosła, mamo, przestań mnie pilnować — odparła Justyna z irytacją.

— Tak, tak, dorosła… — Matka machnęła ręką i wróciła do swojego pokoju, ale drzwi zostawiła uchylone.

Justyna zawahała się, po czym poszła za nią. Usiadła obok na kanapie.

— Mamo, przepraszam. Zupełnie zapomniałam o czasie.

Matka wyglądała na zmęczoną i bladą. Ostre światło żyrandola uwydatniało zmarszczki i sińce pod jej oczami, w których tkwił wyrzut.

— Nie byłam sama. Z Krzysztofem. Poszliśmy do kina, a potem na spacer. Nie martw się o mnie.

— Z Krzysztofem?

— Tak. Poznałam go dwa tygodnie temu. Jest taki… interesujący, tyle wie. — Na ustach Justyny pojawił się uśmiech, a wzrok zajaśniał. Przytuliła się mocniej do matki, opierając głowę na jej ramieniu.

— Więc ostatnio też byłaś z nim, a nie u Karoliny?

— Przepraszam.

— Wszystko rozumiem, ale dlaczego od razu nie powiedziałaś, nie uprzedziłaś? On też studiuje? Będziecie razem na uczelni?

— On już skończył studia, pracuje — odpowiedziała pośpiesznie Justyna.

— Więc jest starszy od ciebie? Och, córeczko… — Matka westchnęła, a Justyna uniosła głowę, gotowa do obrony, ale matka ją uprzedziła. — Poznasz mnie z nim?

— Oczywiście. Spodoba ci się.

— choćby nie zauważyłam, kiedy dorosłaś. — Matka smutno spojrzała na córkę. — Już późno, idź spać.

— Dobranoc, mamo. — Justyna cmoknęła matkę w policzek i wróciła do swojego pokoju.

Rozebrała się, wślizgnęła pod kołdrę i wpatrywała się w sufit, przypominając sobie każde słowo, każdy pocałunek, marząc…

Gdy się obudziła, matka już poszła do pracy. Justyna umyła się, zjadła zostawione przez nią śniadanie i sięgnęła po telefon.

— Cześć, już w pracy? — zapytała wesoło.

— Tak — odpowiedział Krzysztof dość ostro.

— Przeszkadzam? — Justyna zaniepokoiła się, słysząc jego chłodny, obojętny głos.

— Tak. Oddzwonię później. — Rozłączył się.

— „Oddzwonię później”? — Justyna bezradnie patrzyła na wygasający ekran.

„Pewnie ktoś jest przy nim” — domyśliła się i zaczęła czekać, aż Krzysztof zadzwoni. Próbowała czytać, ale słowa nie miały znaczenia. Odłożyła książkę. W telewizji nic ciekawego. Zadzwoniła do swojej najlepszej przyjaciółki, Karoliny, i zaproponowała spacer.

Przyjaciółki jadły lody, a Justyna chwaliła się, iż jest zakochana, gdy zadzwonił Krzysztof.

— Przepraszam, Bocianku, zadzwoniłaś w niezbyt dobrym momencie. Byłem bardzo zajęty. Spotkamy się wieczorem?

— Tak — odparła z radością.

— Mama chce cię poznać — powiedziała Krzysztofowi podczas spotkania.

— Powiedziałaś jej o nas? — Krzysztof zaniepokoił się. — Nie ma nic przeciwko temu, iż się spotykamy? — Spojrzał na Justynę z niedowierzaniem.

— A dlaczego miałaby mieć?

— Dopiero niedawno jesteśmy razem… Poznanie rodziców to oznaka poważnych zamiarów…

— A czy nasz związek jest niepoważny? — Justyna spięła się.

— Traktuję cię bardzo poważnie. — Krzysztof przytulił ją tak mocno, iż nie widziała jego twarzy. — Po prostu twoja mama będzie mnie przesłuchiwać, sprawdzi każdy szczegół.

— Często poznawałeś rodziców swoich dziewczyn? Przyznaj się. — Justyna żartobliwie szturchnęła go pięścią w bok.

— Parę razy.

— Ale nie masz nic do ukrycia? Albo tajnej komnaty jak u Sinobrodego, gdzie trzymasz swoje byłe? — Justyna zaśmiała się. — Może jesteś żonaty?

— No co ty, oczywiście iż nie. Skąd ci to przyszło do głowy?

— Dobrze, gdzie idziemy? — zmieniła temat Justyna.

— Mam mało czasu, mama prosiła, żebym wrócił wcześniej. Może po prostu pochodzimy? — Krzysztof mocno objął Justynę i pocałował.

Przeszedł ją dreszcz, oddech stał się płytki. Gdyby miała jakiekolwiek wątpliwości, teraz zniknęły.

Szli objęci, a Krzysztof mówił, jak nie mógł zasnąć w nocy, jak marzył o niej, chciał, żeby była blisko. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Obiecał, iż gdy tylko matce stanie się lepiej, zaprosi Justynę do domu i ich przedstawi. Od śmierci ojca drży na dźwięk telefonu, więc wyłącza go, żeby jej nie denerwować…

Justyna słuchała i wyobrażała sobie, jak będą razem mieszkać, jak będzie na niego czekać po pracy, a on wróci z bukietem kwiatów i pocałuje ją… Dalej jej wyobraźnia nie sięgała, ale i tak serce zamierało z radości.

— Więc przyjdziesz w sobotę? — spytała na koniec. — Mama upiecze swój słynny czekoladowy tort.

Zamiast odpowiedzi Krzysztof mocno pocałował dziewczynę.

W sobotę Krzysztof zadzwonił i powiedział, iż matce jest źle, przyjechała karetka, nie może jej teraz zostawić…

Justyna się zasmuciła.

— Nic nie szkodzi. To dobrze, iż taki troskliwy syn. Będzie też dobrym mężem. Zjedzmy tort — powiedziała matka.

Justyna bez apetytu, tylko żeby nie urazić mamy, zjadła kawałek tortu. Potem chodziła po mieszkaniu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Marzyła, iż spędzą cały dzień razem. Niestety, Karolina wyjechała z rodzicami na działkę.

PosJustyna w końcu zrozumiała, iż prawdziwa miłość nigdy nie wymaga poświęcania siebie, i odnalazła spokój w ramionach matki, która zawsze była jej prawdziwą ostoją.

Idź do oryginalnego materiału