Los
Angeles, początek lat 90. XX wieku. Paul Duerson, psychofan gwiazdy
pop Sofii Minor, zjawia się na jej posesji, by się oświadczyć,
ale zastaje tylko jej zaufanego ochroniarza Bella, który początkowo
próbuje w delikatny sposób pozbyć się natręta, a potem wciela
się w rolę narzuconą przez obłąkanego mężczyznę. Paul wręcza
Bellowi wyimaginowaną obrączkę, a następnie przechodzi do ataku.
Pół roku później media donoszą o ucieczce groźnego skazańca
znanego ze swojej mrocznej obsesji na punkcie znanej piosenkarki,
któremu towarzyszy równie groźna kobieta imieniem Penny. Nikt nie
wie, iż pomaga im jednooki kolega Paula Duersona, uzbrojony i
niebezpieczny JH. W hollywoodzkiej rezydencji Sofii Minor wszyscy
zostają postawieni w stan bynajmniej najwyższej gotowości, a
tymczasem trzyosobowa grupa przestępcza czyni przygotowania do ślubu
jednego z nich ze sławną piosenkarką.
 |
Plakat filmu. „Borderline” 2025, LuckyChap Entertainment, Productivity Media, Red A Entertainment |
Zrealizowany
za około pięć milionów dolarów debiut reżyserski Jimmy'ego
Wardena, współscenarzysty „Opiekunki: Demonicznej królowej”
McG i „Kokainowego misia” Elizabeth Banks, który w jednej z
pierwszoplanowych ról obsadził swoją małżonkę, Scream Queen
Samarę Weaving (m.in. „Opiekunka”, „Opiekunka: Demoniczna
królowa” McG,
„Zabawa w pochowanego”,
„Krzyk VI”
Matta
Bettinelliego-Olpina i Tylera Gilletta,
„Azrael”
E.L. Katza).
Historię Warden spisał po wybuchu pandemii COVID-19 i już w
grudniu 2020 roku skrypt zatytułowany „Borderline”, wspierany
przez LuckyChap Entertainment, firmę producencką założoną między
innymi przez Margot Robbie, trafił na tak zwaną The Black List
(„najbardziej lubiane scenariusze filmowe”). Zdjęcia główne
wystartowały we wrześniu 2022 roku w Vancouver w Kanadzie, a w fazę
postprodukcji projekt podobno wszedł mniej więcej dwa miesiące
później – te zakończone w lutym 2023 roku prace przeprowadzono w
nowo otwartym Elemental Post Opens Studio w Vancouver. Prawo do
dystrybucji na terenie Stanów Zjednoczonych nabyła firma Magnet
Releasing, która w marcu 2025 roku wpuściła „Borderline” na
platformy streamingowe.
Połączenie
czarnej komedii z thrillerem z nurtu home invasion, na które
największy wpływ wywarł cover utworu Madonny w wykonaniu
amerykańskiego zespołu The Flaming Lips – oczywiście piosenki
pod tytułem „Borderline”. Z filmowych inspiracji reżyser i
scenarzysta Jimmy Warden ujawnił chociażby „Upiora z raju”
Briana De Palmy, „Fana” Tony'ego Scotta oraz „I Think We're
Alone Now” Seana Donnelly'ego, dokument o obsesji na punkcie
wokalistki popowej robiącej karierę w latach 80. XX wieku. Według
Wardena jego „Borderline” plasuje się gdzieś pomiędzy
„Bodyguardem” Micka Jacksona, „Królem komedii” Martina
Scorsese i „Ace'em Venturą: Psim detektywem” Toma Shadyaca.
Tworząc postać Sofii Minor autor scenariusza wzorował się na
Madonnie – głównym źródłem informacji był film dokumentalny w
reżyserii Aleka Keshishiana pt. „Madonna: Truth or Dare”,
przeanalizowany także przez odtwórczynię tej roli (tj. obiekt
obsesji Paula Duersona), niezastąpioną Samara Weaving, która w
ramach przygotowań przestudiowała również dzieło Asifa Kapadii o
Amy Winehouse („Amy” z 2015 roku) i poszerzyła swoją wiedzę na
temat Britney Spears. Z „Borderline” niewyraźnie przebija
nostalgia za czasami, które Jimmy'emu Wardenowi kojarzą się z
Eminemem, Dr. Dre i „Pulp Fiction” Quentina Tarantino, a Samarze
Weaving z szalonymi kreskówkami Cartoon Network. Klimat lat 90. XX
wieku najdobitniej zaznacza się w patchworkowej scenie otwierającej
to lekko zwariowane widowisko. W prologu poznajemy nieobliczalnego
absztyfikanta Paula Duersona, w którego wcielił się Ray Nicholson
(m.in.
„Obiecująca. Młoda. Kobieta.”
Emerald Fennell,
„Uśmiechnij się 2”
Parkera Finna), nie po raz pierwszy
przypominając (żeby nie powiedzieć małpując) kultową kreację
swego ojca Jacka Nicholsona w
„Lśnieniu”
Stanleya Kubricka,
adaptacji powieści Stephena Kinga – Jack Torrance z nutką
Charlesa Mansona i Patricka Batemana z „American Psycho” Mary
Harron (słynne wcielenie aktorskie Christiana Bale'a), ekranizacji
kontrowersyjnej powieści Breta Eastona Ellisa. W 1990 roku na ternie
posiadłości gwiazdy pop Sofii Minor w Hollywood dochodzi do
dziwacznego spotkania zakończonego pozornym zwycięstwem intruza.
Prywatny ochroniarz życiowej wybranki chorego psychicznie mężczyzny
- albo jak sama nazwa wskazuje z zaburzeniem osobowości typu
borderline - miłośnik puzzli Bell (przyzwoity występ Erica Dane'a;
m.in. „Helter Skelter” Johna Graya, „Krwawa uczta” Johna
Gulagera, „Ocean strachu 2” Hansa Horna,
„Amerykańska rzeź”
Diego Hallivisa), zostaje zaskoczony oświadczynami znanego mu
stalkera, gdy próbuje powstrzymać go przed samobójstwem, a żegnamy
go krwawiącego przed „plądrowaną” willą. „Zamkiem”
zdobytym przez obłąkanego Paula Duersona. Akcja przeskakuje o sześć
miesięcy do przodu i widzimy parę z kamerą analogową, Sofię
Minor i także odnoszącego sukcesy w branży muzycznej Rhodesa
(karkołomna kreacja Jimmie'ego Failsa). Siedzą i rozmawiają w
jakimś dusznym pokoiku, dopóki nie zjawi się niezapowiedziany
gość. Pechowa wybranka Paula Duersona dowiaduje się, iż jej
prześladowca uciekł z miejsca odosobnienia, ale nie wpada w panikę.
Można by powiedzieć, iż przyjmuje to dziwnie spokojnie, gdyby nie
znało się realiów życia hollywoodzkich idoli w teoretycznie mniej
wrażliwej epoce (znikoma, jeżeli nie zerowa, ochrona prawa do
prywatności sławnych ludzi). Żeby przetrwać i nie zwariować w
show-biznesowej dżungli, Sofia musiała wykształcić w sobie
dodatkowe mechanizmy obronne: założyć blokadę emocjonalną,
otoczyć się pancernym murem. Poza tym cała ta sytuacja jest
nieziemsko absurdalna – facet skazany za wtargnięcie na teren
prywatny i brutalny napad na ochroniarza Sofii, poszukiwany wszędzie,
tylko nie w miejscu popełnienia czynów zabronionych. Okropnie
zakochany w nieosiągalnej kobiecie, uwięziony we własnej głowie,
nieodróżniający fikcji od rzeczywistości zbieg, niemogący
doczekać się skrupulatnie zaplanowanej uroczystości ślubnej wedle
wszelkiego prawdopodobieństwa obierze kurs na aktualne miejsce
pobytu upatrzonej panny młodej. Po dopięciu wszystkiego na ostatni
guzik, przygotowaniu „idealnej ceremonii zaślubin”. Wielka
chwila Paula Duersona.
 |
Źródło, zwiastun filmu: https://www.youtube.com/embed/fOr5p8s10So |
Jimmy
Warden w „Borderline” postawił na narrację rozproszoną... i
zrobił się mały rozgardiasz. Chaos niekontrolowany wdzierający
się w nieład kontrolowany. Zamierzenie niewiarygodną opowieść
ślubną z aktorką, dla której takie rzeczy to nie pierwszyzna.
Podobnie jak w „Zabawie w pochowanego” Matta Bettinelliego-Olpina
i Tylera Gilletta, Samara Weaving jest ostoją normalności w chorym
świecie zbrodniarzy matrymonialnych. Bandy odklejonych. Tak naprawdę
ludzie Paula Duersona zdają sobie sprawę, iż ich lider ma nierówno
pod sufitem, wiedzą, iż żyje w urojonej rzeczywistości, ale dla
nich to nie jest żaden powód, by odmówić pomocy zakochanemu
bliźniemu. Wielki, groźny miś z jednym okiem, którego wszyscy
wołają JH (bezbłędny Patrick Cox; m.in. „Slumber Party
Slaughter” Rebekah Chaney,
„Wcielenie”
Jamesa Wana), w gruncie
rzeczy jest skrajnie ugodowym gościem, nielubiącym podejmować
decyzji, nieumiejącym myśleć samodzielnie, „stworzonym” do
automatycznego wykonywania rozkazów, natomiast Penny (cudnie
rozbrykana Alba Baptista z
„Dzieci Amelii”
Gabriela Abrantesa)
traktuje to jako okazję do dobrej zabawy. W tym miejscu należy
uprzedzić, iż dziewczyna ma specyficzne potrzeby – nie interesują
jej tradycyjne rozrywki, na pewno więc nie napali się na głupie
puzzle Sofii i Bella, ale chętnie stworzy duet
instrumentalno-wokalny z właścicielką napadniętej posiadłości.
Może „My Heart will Go One” Céline Dion? To jedyny moment, w
którym główna bohaterka „Borderline” zatraca się w
przekrzywionym świecie swojego boga, Jimmy'ego Wardena. Chwila
zapomnienia twardo stąpającej po ziemi przewodniczki z „płaskim”
wokalem. To subiektywna opinia – nie moja, bo w ich świecie
improwizowany muzyczny występ Sofii i Penny dla mnie był największą
atrakcją w tym lekko makabrycznym „parku rozrywki”
początkującego reżysera. Krytyczka, ewentualnie krytykantka Penny,
najpewniej cuchnąca wymiotami (emetofilia ujawniona w trakcie bójki
w stróżówce?) diablica z zakrwawioną twarzą i obcym akcentem
została wybrana na asystentkę panny młodej (przedtem musi wykonać
inne pilne zadanie zlecone przez zdrowo rąbniętego Paula), a JH
powierzono „bardzo delikatną, wymajającą specjalnych
umiejętności” misję, która w zasadniczym zakresie rozegra się
w innej części miasta. Gdzie policjanci tańcują na chodnikach:)
Generalnie rzecz biorąc film jest utrzymany w lekkim tonie, ale od
czasu do czasu twórcy nabierają większej powagi. Na przykład
trzymające w napięciu podkradanie się do nieperfekcyjnej pani domu
po nastaniu „egipskich ciemności” i udzielające się UWAGA
SPOILER (pomimo rażącej przewidywalności tego wątku) KONIEC
SPOILERA emocje rezolutnej dziewczynki, której nie wiadomo po co
zasłonięto oczy. Za wariatami nie nadążysz:) Weźmy Paula: tyle
się natrudził, by wrócić do swojej królowej (krzyku) - bo
ostatnie sześć miesięcy w zakładzie psychiatrycznym zapamiętał
jako samotną podróż kawalerską, podczas której wyzbył się
wszelkich wątpliwości, co do spędzenia reszty życia z jedną
kobietą, niewątpliwie zasługującą na przeprosiny, wszak pewnie
umierała z tęsknoty za „swoim mężczyzną” - a jak już
wykonał całą brudną, niewdzięczną robotę, gdy Sofia zaczęła
godzić się ze swoim przeklętym losem, to... choćby JH robi wielkie
oko (bombowy ślub!), a zwykle nic go nie rusza. Bezsensowny trud –
wystarczyło jeszcze trochę poczekać „na wygnaniu”, zaufać
swojej „rozbuchanej wyobraźni” i uważnie rozglądać wśród
współlokatorów – niepotrzebne zawracanie tyłka uległemu
„piratowi” i koniec końców potwornie potraktowanej (niezła
akcja w prywatnym studiu nagraniowym) szajbuski głęboko
rozczarowanej tą całą Sofią. Wydaje mi się, iż nierówne tempo
było przemyślanym zabiegiem – hipotetyczne dostosowanie się do
pomylonego Paula, dopasowanie scenariusza do rytmu w mózgu tej
niebanalnej, egzotycznej... po prostu popierniczonej (to komplement)
postaci. Na deser mimiczne popisy Raya Nicholsona. Warto popatrzeć.
Komedia
romantyczna współautora opowieści o naćpanym niedźwiedziu w
szale zabijania. Groteskowa inwazja domowa Jimmy'ego Wardena,
pseudomiłosna demolka w wypasionej chawirze w zgniłym Hollywood.
Thriller z jajem. Prosta rozrywka dla prostych ludzi - takich jak ja.
Można było bardziej zaszaleć, puścić wodze fantazji, dołożyć
do piekielnego pieca i przede wszystkim wybrać zwartą strukturę
scenariusza, nie rozgałęziać akcji, ale ogólnie niekiepsko się
bawiłam na „Borderline”. Jakaś moc z pewnością w tym filmie
jest.