Borderlands to film, który z pewnością przyciąga uwagę miłośników dynamicznych produkcji, osadzonych w futurystycznym świecie pełnym absurdów, niebezpieczeństw i szalonych postaci. Reżyserii podjął się Eli Roth, znany z mocniejszych filmów takich jak: Hostel czy Życzenie śmierci, co już na wstępie sugeruje, iż widzowie mogą spodziewać się solidnej dawki akcji, przerysowanej przemocy i specyficznego poczucia humoru. Produkcja jest adaptacją popularnej serii gier wideo, za twórcy stawiają na charakterystyczną estetykę i atmosferę naśladującą życie postaci wirtualnych, a także na klasykę jaką jest Campbellowski monomit.
Akcja filmu rozgrywa się na Pandorze, planecie, która wydaje się być jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc we wszechświecie. Główna bohaterka, Lilith (Cate Blanchett), powraca na swoją ojczystą planetę z misją odnalezienia zaginionej córki Atlasa – najpotężniejszego człowieka w galaktyce. Lilith, łowczyni nagród o twardym charakterze i szemranej reputacji, musi stawić czoła nie tylko brutalnym przeciwnikom, ale także własnym demonom.
Film oddaje wrażenie, jakby widz przez cały czas uczestniczył w grze komputerowej. Kamera prowadzi nas przez długie, klaustrofobiczne korytarze, skomplikowane labirynty i surowe, otwarte przestrzenie Pandory, które przypominają plansze gier wideo. Estetyka filmu to swoisty mix Strażników Galaktyki, Thora: Ragnarok oraz Gwiezdnych Wojen, z elementami wizualnymi przywodzącymi na myśl serię Mali Agenci. Wszystko jest tu (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) przerysowane – od scenografii, przez kostiumy, po charakterystykę postaci – co w rezultacie tworzy unikalny, choć momentami chaotyczny świat pełen outsiderów i degeneratów.
Obsada filmu to prawdziwa plejada gwiazd, jednakże nie wszyscy aktorzy mieli okazję w pełni rozwinąć swoje postacie. Cate Blanchett jest niewątpliwie utalentowaną aktorką, jednak jej postać wydaje się pozbawiona głębi. Lilith przez większość czasu pozostaje zimna i odizolowana, niestety brakuje momentu, w którym mogłaby przejść od samotnej łowczyni do osoby współpracującej z grupą, powoduje to, iż jej relacje z innymi bohaterami są niewystarczająco przekonujące.
Szczególnie zauważalne jest to w interakcjach z Tannis (Jamie Lee Curtis), gdzie pomimo wspólnej przeszłości, nie widać w nich emocji, które mogłoby wzbogacić tę relację. Sama laureatka tegorocznych Oscarów stworzyła postać pełną miłości i opiekuńczości, co nadało zupełnie inną i niespodziewaną dynamikę w jej reakcjach z innymi członkami zespołu.
Kevin Hart, który wciela się w postać Rolanda, zaskakuje widzów swoją bardziej powściągliwą grą. Znany z komediowych ról, tutaj prezentuje bardziej poważne oblicze, co początkowo może wywoływać zdziwienie i konsternacje, ale z czasem okazuje się interesującym wyborem.
Z kolei Tina, grana przez Arianę Greenblatt, choć urocza i pełna energii, momentami jest zbyt przerysowana. Jej postać, będąca mieszanką słodkości i destrukcyjnego szaleństwa, początkowo bawi, ale z czasem jej intensywność i coraz bardziej wybujałe ego może zacząć męczyć widza. Jednak co interesujące to właśnie ona stała się częścią najbardziej udanego duetu w filmie, który stworzyła z Kriegiem granym przez Floriana Munteanu. Ich chaotyczna, a zarazem pełna ciepła relacja wnosi do filmu wiele humoru i rodzinnej więzi, której momentami brakuje w innych wątkach.
Nie można też zapomnieć o Jacku Blacku, który jako Claptrap, mały robot z dużym charakterem, skradł niemal każdą scenę, w której się pojawia. Jego rola dostarcza widzom sporo śmiechu, a sam robocik staje się jednym z najbardziej zapadających w pamięć elementów filmu.
Główny antagonista – Atlas (Edgar Ramirez), choć spełnia swoje zadanie jako postać budująca napięcie i stanowiąca wyzwanie dla bohaterów, niestety zostaje potraktowany zbyt pobieżnie. Jego wątek dzieje się w tle, w ukryciu i to głównie poprzez opowieści głównych bohaterów, więc kiedy już się pojawia czuć pewien niedosyt, a zwłaszcza z powodu zakończenia jego wątku, co sprawia, iż cała podbudowa pod finalne starcie wydaje się nieco zmarnowana, ale to co pokazał nam aktor to świetny popis tego jak antagonista powinien się zachowywać.
Borderlands to film, który dostarcza widzowi sporej dawki rozrywki, zwłaszcza jeżeli jest on fanem gier komputerowych lub produkcji o nieco absurdalnym, przerysowanym charakterze. Mimo iż film cierpi na niedobór czasu, który mógłby być poświęcony na rozwinięcie postaci i ich wzajemnych relacji, z czym zresztą boryka się większość filmów, które opowiadają o grupie ludzi mających pracować ze sobą, wciąż pozostaje przyjemną opcją na leniwe popołudnie. Choć może nie zapisze się na długo w pamięci widzów, oferuje solidną dawkę humoru i akcji, które potrafią umilić czas. Warto go zobaczyć, zwłaszcza jeżeli cenimy sobie produkcje, które nie traktują się zbyt poważnie.
Autor: Joanna Tulo