Bob Dylan przerwał koncert i zaapelował w obronie przyjaciela. "To nie jest w porządku"

muzyka.interia.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Bob Dylan od dekad przyjaźni się z Jannem Wennerem /Jeff Kravitz/FilmMagic /Getty Images


Jann Wenner, współzałożyciel słynnego magazynu "Rolling Stone", uznawany był przez lata za żyjącą legendę dziennikarstwa. W ostatnim czasie wiele mówiło się o - zdaniem niektórych - skandalicznych słowach na temat kobiet. W obronie dziennikarza stanął Bob Dylan, który przerwał koncert, by powiedzieć parę słów o wieloletnim współpracowniku.


Jann Wenner to legenda amerykańskich mediów. Współzałożyciel magazynu "Rolling Stone" (powstało w 1967 roku), lata młodości spędził poświęcając się ruchowi kontrkultury. Brał m.in. udział proteście Ruchu Wolnego Słowa na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley.
Gdy stał się biznesmenem zarządzającym głównie wspomnianym magazynem, a także "Men's Journal", odgrywał sporą rolę w przyjmowaniu gwiazd muzyki do Rock and Roll Hall of Fame, które od początku współtworzył.


W ostatnim czasie Wenner pomimo swoich rozlicznych kontaktów i dokonań na rynku medialnym, stał się w pewnych kręgach osobą niechcianą. Wszystko za sprawą książki "The Masters", w której znalazły się najlepsze wywiady Wennera z przestrzeni dekad. Reklama
W książce Jann Wenner rozmawia z Bono, Mickiem Jaggerem, Jerrym Garcią, Johnem Lennonem, Bruce'em Springsteenem, Pete Townshendem, a także Bobem Dylanem. Wieloletnia przyjaźń dziennikarza ze zdobywcą literackiego Nobla sięga czasów tej rozmowy, czyli 1969 roku. I to właśnie Dylan stanął w obronie wieloletniego kolegi, który przeprowadził z nim słynny wywiad.


Bob Dylan w obronie słynnego dziennikarza. "To nie jest w porządku"


Siedem rozmów z "filozofami rocka" spotkało się ze sporą krytyką ze względu na to, iż w ich gronie nie było żadnej kobiety, ani też przedstawiciela innej rasy niż biała. Sprawa nabrała rozgłosu po tym, jak Wenner stwierdził, iż stało się tak, bo nie są to osoby "wystarczająco inteligentne". Później dziennikarz kajał się sugerując, iż jego wypowiedź nie została dobrze zrozumiana.
"'The Masters' to zbiór wywiadów, które przeprowadziłem w trakcie lat, które wydawały mi się najlepiej reprezentować ideę wpływu rock 'n' rolla na mój świat; nie miały one reprezentować całej muzyki i jej różnorodnych i ważnych twórców, ale odzwierciedlać ważne punkty mojej kariery i wywiady, które czułem, iż ilustrowały doświadczenie i rozpiętość mojej kariery" - tłumaczył Wenner.
Dodawał także, iż jego słowa "nie odzwierciedlają jego uznania i podziwu dla niezliczonych, zmieniających świat artystów, których muzykę i pomysły szanuje", a także przyznał, iż "całkowicie rozumie podżegającą naturę źle dobranych słów; głęboko przeprasza i akceptuje konsekwencje".


I rzeczywiście Wenner odczuł je dość mocno, bo po swoich słowach został wyrzucony z kapituły Rock and Roll Hall of Fame. Dlatego Bob Dylan, który zwykle zbyt wiele nie przemawia między kolejnymi utworami, tym razem zdecydował się wesprzeć wieloletniego przyjaciela. Artysta występował w Nowym Jorku i zdecydował się pozdrowić go ze sceny.
"Chciałbym pozdrowić Janna Wennera, który jest tu z nami. Jann Wenner, na pewno każdy o nim słyszał" - zaczął Dylan. "W każdym razie, właśnie został wyrzucony z Rock 'n' Roll Hall of Fame - i uważamy, iż to nie jest w porządku. Próbujemy go przywrócić" - wyjaśnił.
Nie wygląda jednak na to, by działania Dylana - tak cenionego na rynku muzycznym artysty - cokolwiek wskórały. Magazyn "Rolling Stone", który dziennikarz przed laty zakładał, od 2019 roku odcina się od dawnego szefa. "Ostatnie wypowiedzi Janna Wennera dla New York Timesa nie reprezentują wartości i praktyk dzisiejszego Rolling Stone" - czytamy w oświadczeniu na portalu X.
"Jann Wenner nie był bezpośrednio zaangażowany w nasze działania od 2019 roku. Naszym celem, zwłaszcza od czasu jego odejścia, jest opowiadanie historii, które odzwierciedlają różnorodność głosów i doświadczeń, które kształtują nasz świat" - dodawali właściciele magazynu. "U podstaw Rolling Stone leży zrozumienie, iż muzyka przede wszystkim może nas łączyć, a nie dzielić" - sądzą aktualne władze "Rolling Stone".
A jeżeli chodzi o muzykę, to 83-letni Bob Dylan koncertuje właśnie po Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. W trakcie koncertu w Montrealu zdecydował się wykonać cover piosenki "Dance Me to the End of Love" z repertuaru Leonarda Cohena.
Idź do oryginalnego materiału