jeśli chodzi o Graveland, to muszę się zaliczyć do bycia w większości, gdyż moje ulubione materiały zespołu Roba to głównie nagrania z lat 90. (ze szczególnym wyróżnieniem In the Glare of Burning Churches). Jedynym wyjątkiem jest Creed of Iron z 2000 roku – głównie dlatego, iż był to pierwszy z dziesięciu niemal identycznie brzmiących albumów, które Robert później wypuścił. Hour of Ragnarok mógłby być dobrą płytą, gdyby nie wokal, który jest po prostu tragikomiczny.
Swoją drogą – czy ktoś mi wyjaśni, o co chodzi z tymi lodowymi sztyletami?
Statystyki: autor: Jammer84 — 10 min. temu