
I w sumie to nie jestem taki pewien, czy ten Achacy, pomijając to, iż dojebany w opór, jest jednak lepszy od debiutu. Gorszy nie jest z pewnością, ale jednak dzisiaj jak słucham, to chyba porównywalny jednak. Różnią się oczywiście te płyty, bo nowsza jest bardziej przystępna i bardziej czuć w niej ten hejwiorek. Na debiucie było go w chuj, ale był taki półleżący w płytkiej wodzie a tutaj już obsechł i jest suchutki i pomarszczony.
Identycznie za to świetne aranże, kompozycje, pomyślunek, kierunek. Zepnę się klamrą i napiszę "ależ dobry jest ten projekt!".
Statystyki: autor: DiabelskiDom — 20 min. temu