„Bio-faktura. Malarstwo Hel Enri” w Muzeum POLIN, Galeria „Dziedzictwo”

magazynszum.pl 1 tydzień temu

Helena Berlewi swój pierwszy obraz namalowała w 1952 r. – w wieku 79 lat. Od tej pory tworzyła nieprzerwanie. Dożywszy sędziwego wieku 103 lat rozwinęła indywidualny styl i doczekała się wielu wystaw na całym świecie. Jej prace zdradzają wielką wrażliwość artystyczną i bywają zestawiane z twórczością najwybitniejszych malarzy XX wieku.

O Helenie Berlewi

Helena Berlewi – Polka, Żydówka, ocalała z Zagłady, matka typografa, grafika i malarza Henryka Berlewiego. Dla świata Helena Berlewi to jednak przede wszystkim utalentowana artystka tworząca pod pseudonimem Hel Enri.

Helena Berlewi zaczęła malować w wieku 79 lat; pomimo tak późno objawionego talentu pozostawiła po sobie znaczący dorobek, który wzbudzał zainteresowanie kolekcjonerów i krytyków sztuki. Jej malarstwo zachwyca wyrafinowaną formą oraz emocjonalnym przekazem. Droga do sztuki Heleny Berlewi stanowi dowód na to, iż nigdy nie jest za późno, by odkryć swoje życiowe powołanie.

Opowieść o Hel Enri jest niezwykła również dlatego, iż udało jej się odkryć swój talent i zrealizować swoją pasję pomimo wielu kulturowych ograniczeń. Jako żydowska kobieta urodzona na ziemiach polskich w latach 70. XIX wieku nie otrzymała świeckiej edukacji, jej przeznaczeniem było zajęcie się rodziną, której poświęciła kilkadziesiąt lat swojego życia. Sytuacja społeczna, w której funkcjonowała, nie stwarzała jej przestrzeni na zadawanie sobie pytania o własne pragnienia i aspiracje. Kiedy w bardzo już sędziwym wieku odkryła swoje artystyczne powołanie, ujawniła olbrzymi, długo drzemiący w ukryciu talent plastyczny. Jej prace, choć zaliczane do malarstwa nieprofesjonalnego ze względu na brak artystycznej edukacji, zdradzają wielką artystyczną wrażliwość i bywają zestawiane z twórczością najwybitniejszych malarzy XX wieku.

Helena Berlewi urodziła się w 1873 r. w Warszawie jako Chaja Leja Szrajber. Na warszawskim cmentarzu żydowskim przy ul. Okopowej stoi nagrobek jej matki, Tzerki Bejli, zmarłej w 1910 r. Jej ojca, Menasze Szrajbera możemy zobaczyć na rysunku autorstwa Henryka z 1915 r., na którym gra w szachy ubrany w tradycyjny chałat. Chaja, jako dziewczyna z tradycyjnej żydowskiej rodziny, została wydana za mąż w młodym wieku, jeszcze przed ukończeniem siedemnastego roku życia. Poślubiła Izraela Berlewiego i zamieszkała z nim przy ulicy Tłomackie, blisko Nalewek, czyli w samym sercu dzielnicy zamieszkiwanej przez żydowską społeczność Warszawy. kilka wiadomo na temat tego okresu jej życia. Wiele czasu musiało jej zajmować prowadzenie domu i wychowywanie trójki dzieci.

widok wystawy „Bio-faktura. Malarstwo Hel Enri” w Muzeum POLIN, Galeria „Dziedzictwo”, fot. Maciek Jaźwiecki, dzięki uprzejmości Muzeum Żydów Polskich POLIN
widok wystawy „Bio-faktura. Malarstwo Hel Enri” w Muzeum POLIN, Galeria „Dziedzictwo”, fot. Maciek Jaźwiecki, dzięki uprzejmości Muzeum Żydów Polskich POLIN

Swojego najstarszego syna, Henryka, urodziła w 1894 r., w wieku 21 lat. Oprócz Henryka Helena miała jeszcze młodszego syna Mariana oraz córkę Stefanię. Prawdopodobnie na początku lat 20. zmarł Izrael, maż Heleny, ona zaś, już jako wdowa wraz z Henrykiem przeniosła się do Paryża. Henryk Berlewi zwrócił się wówczas ponownie w stronę sztuki figuratywnej – co było nie tylko konsekwencją jego artystycznych przemyśleń, ale też wiązało się z koniecznością zarobkowania – malował na zamówienie portrety. Podczas okupacji hitlerowskiej Helena była przetrzymywana wraz z córką w obozie przejściowym, gdzie nieomal cudem udało jej się uniknąć wywiezienia do obozu Zagłady, następnie do końca wojny ukrywała się na południu Francji. Po zakończeniu wojny przez jakiś czas pracowała społecznie w Nicei – pomagała ofiarom wojennym. Ostatecznie zamieszkała z Henrykiem w Paryżu.

Działalność artystyczna

Helena Berlewi swój pierwszy obraz namalowała w 1952 r., w wieku 79 lat, gdy weszła do pracowni syna i chwyciła za pędzel. Tak później wspominała ten moment: I tak oto przyszedł dzień 14 stycznia 1952 roku. Padał puszysty śnieg, a ja byłam sama […] Pomyślałam, iż czymś się przecież muszę zająć. I gdy tak biję się z myślami […] oczy moje spoczywają dłużej na wazonie stojącym na stole z pięknymi, żółtymi mimozami. Mówię do siebie – to byłby świetny model na obraz. Ale ba! Przecież ja nie umiem malować, nigdy się tego nie uczyłam. Wiec znów myślę, żeby tak spróbować, co to szkodzi, uda się – to dobrze, a nie – to trudno! Ja tu niczym nie ryzykuję. Szukam jakiegoś papieru, na którym mogłabym położyć rysunek. […] Stawiam go na sztalugi (to wszystko znajduje się w pracowni mego syna). Ze wszystkich znajdujących się pędzli wybieram sobie najmniejszy, może najgorszy, bo dobrego nie chcę psuć, ażeby nie zrobić szkody Henrykowi. A co dalej? Kolory, farby, nic nie wiem. Po prostu wezmę do tego ten niebieski atrament, co jest w kałamarzu na stole. I tak zabieram się do pracy. Gdy tylko zaczęłam malować tym małym pędzelkiem, cały świat znikł. Już o niczym nie myślałam, zatopiona byłam w malarstwie całą duszą i jestestwem moim, spoglądając na te kwiaty przenoszone na karton, ręka sama prowadzi…

Od tej pory Helena Berlewi tworzyła nieprzerwanie, przybierając artystyczny pseudonim Hel Enri. Dożywszy sędziwego wieku 103 lat rozwinęła swój indywidualny styl i doczekała się ponad 30 wystaw na całym świecie: we Francji, w Niemczech, w Belgii, w Stanach Zjednoczonych. Miała też dwie wystawy w Polsce w 1958 i 1966 r. Jej twórczość często prezentowana była w kontekście sztuki nieprofesjonalnej, popularnej w II poł. XX wieku, jednak wielu krytyków odżegnywało się od tego, podkreślając jej dojrzałą, wysublimowaną kulturę artystyczną.

Prócz tendencji dekoracyjnych zwracają uwagę walory dynamiczne – czy ściślej – kinetyczne tego malarstwa. Kwiaty układają się szeregami drobnych form w girlandy, w festony ożywione falującym ruchem. Mimo braku studiów malarskich, mimo tego późno ujawnionego talentu, Hel Enri trudno zaliczyć do plastyków związanych z prymitywami. W jej malarstwie czuje się niewątpliwie kulturę plastyczną, kulturę jakże obcą tym środowiskom, które wydały Celnika Rousseau, Ociepkę, Nikifora – Andrzej Osęka, „Przegląd Kulturalny”, 1958

widok wystawy „Bio-faktura. Malarstwo Hel Enri” w Muzeum POLIN, Galeria „Dziedzictwo”, fot. Maciek Jaźwiecki, dzięki uprzejmości Muzeum Żydów Polskich POLIN
widok wystawy „Bio-faktura. Malarstwo Hel Enri” w Muzeum POLIN, Galeria „Dziedzictwo”, fot. Maciek Jaźwiecki, dzięki uprzejmości Muzeum Żydów Polskich POLIN

Bio-faktury

Hel Enri malowała głównie na papierze o małych formatach, używając akwareli, pasteli i pisaków. Najważniejszym motywem jej twórczości były kwiaty oraz inne motywy roślinne, które przetwarzała w kierunku abstrakcji. Jej abstrakcyjne prace, nasycone barwą i światłem, wypełniały arabeskowe kształty oraz kontury wypełniające nieokreśloną przestrzeń. Artystka świadomie eksperymentowała z kompozycją oraz formą malarską. W niektórych pracach stosowała drobne pociągnięcia kredki lub flamastra, tworząc barwne festony lub girlandy; w innych wprowadzała formy stworzone dzięki zdecydowanych linii, bliskie kaligrafii. W pracach tych można odnaleźć m.in. duchowe pokrewieństwo z malarstwem Henri-Matisse’a (budowanie przestrzeni dzięki płaskich plam koloru, organiczność form), malarstwem chińskim (subtelność rysunku, puste przestrzenie) czy też malarstwem Georgii O’Keeffe (przekształcanie realistycznego motywu z natury w abstrakcyjny krajobraz).

„Bio-faktury” Hel Enri formalnie bardzo różniły się od międzywojennej „mechanofaktury” jej syna Henryka Berlewiego, bliskie były jednak jego teoriom o duchowym podłożu sztuki. Dostrzegał to sam Henryk, który uważał się za odkrywcę i głównego promotora talentu matki: Nasze widzenie malarstwa – moje i mojej matki – są diametralnie przeciwne, a jednak nie mogę oprzeć się czarowi i fascynującej sile, jakie emanują z jej subtelnych akwarel, gwaszów i rysunków tuszem. Ta właśnie kontrastowość naszego widzenia: instynktowo-emocjonalnego i rygorystyczno-intelektualnego, zbliża nas i łączy w sferze absolutnej twórczości. Jej na wskroś oryginalny grafizm, delikatność dotknięć, irracjonalizm chromatyki (któremu właśnie zawdzięcza dziwne i bogate zarazem skojarzenia barwne) – wszystko to wyciska swoiste piętno na jej sztuce; sztuce, która powstała bez żadnych absolutnie przygotowań lub wpływów, jak wybuch spontanicznego natchnienia (Henryk Berlewi, Wspomnienia, realizacje, plany, „Słowo Polskie” 1958)

widok wystawy „Bio-faktura. Malarstwo Hel Enri” w Muzeum POLIN, Galeria „Dziedzictwo”, fot. Maciek Jaźwiecki, dzięki uprzejmości Muzeum Żydów Polskich POLIN

Sama Hel Enri określała swoje prace mianem „Zielnika”. Mawiała, iż malując kwiaty, przywołuje swoje wspomnienia miejsc i ludzi z przeszłości: Na starość człowiek czuje się coraz bardziej sam i wtedy ze szczególną mocą wracają wspomnienia. Moje kwiaty, zwiędłe kwiaty, to właśnie wspomnienia. Dawniej śpiewałam stare polskie piosenki, całe życie śpiewałam, a teraz głos osłabł, zaczęłam malować… (Cud Wygryzmolony, „Świat” 1958). W istocie, jej oscylujące między abstrakcją a rzeczywistością kwiatowe formy uderzają swoim silnym emocjonalnym wyrazem. kilka mają one wspólnego z oddaniem naturalistycznego motywu, wydają się raczej łączyć piękno kwiatu z dramatycznym brutalizmem korzeni. Jej plastyczne kreacje oscylują na granicy flory i fauny, niektóre motywy przywodzą na myśl widok oglądanych pod mikroskopem mikrobów. W splątanych formach można choćby odnaleźć ślady twarzy czy postaci. Zważywszy na wiek artystki, a także jej zagmatwane losy, wydaje się oczywiste, iż to właśnie bogactwo i głębia jej życiowych doświadczeń stoją za subtelną i wyrafinowaną formą jej prac.

Rośliny, które maluje, wyłaniają się z jej pamięci jak algi – czerpie je z księgi przeżytych lat choćby wtedy, gdy przywołuje je dzięki prostej wiązanki zwiędłych kwiatów. Te czy inne rekwizyty stanowią dla Hel Enri jedynie preteksty, które dają rozkwitać temu, co jasny jej wzrok przechował z blasku i kolorów świata młodości. Jej flora jest zarazem rzeczywista i doskonale poetycka (Anatol Jakovsky, katalog wystawy Hel Enri w Kordegardzie, 1958).

Idź do oryginalnego materiału