Polskie Radio z nostalgicznym pozdrowieniem prezentuje wyjątkową – bogato ilustrowaną i wspaniale brzmiącą – winylową reedycję pierwszej – legendarnej płyty Big Cyca.
Już to grali, i to wiele razy, bo od premiery jednego z najbardziej popularnych albumów epoki wczesnego Balcerowicza niedługo minie 35 lat (słownie: trzydzieści pięć). Rock and roll w postaci czystej, prostej i szczerej. Przeboje, o których w czasach bez Internetu i telefonów komórkowych wieści docierały do wsi, miasteczek i metropolii. Słowa, które znali duzi i mali. Melodie, które niesione wiatrem ustrojowych i gospodarczych zmian trafiły pod strzechy, blachy i dachówki.
Pierwszy nakład „Z partyjnym pozdrowieniem…” wydało w 1990 państwowe wówczas przedsiębiorstwo Polskie Nagrania „Muza” pod utworzonym specjalnie na tę okazję szyldem Pomarańczowa Muza (oczywista aluzja do legendarnej Pomarańczowej Alternatywy). Były to czasy, gdy dobre płyty sprzedawały się w imponujących, idących w dziesiątki tysięcy egzemplarzy nakładach. Oficjalnie, bo kwitł już rynek piracki, za pomocą którego w ręce nastoletnich Polaków trafiły kolejne setki tysięcy, przeważnie marnie wyglądających i jeszcze gorzej brzmiących fonogramów.
Wspomina Krzysztof Skiba: – Lenin na okładce pierwszej płyty jest jak ktoś z obrazów mistrza pop artu Andy Warhola. Ma przekłute ucho, a w nim świecący kolczyk. Marynarka nabita jest ćwiekami, a guziki od koszuli zdobią znaczki anarchii. Sam irokez jest mocno przerzedzony jak u starszego pana. To ma sens, bo jak wiadomo prawdziwy Lenin wyłysiał. Dla nas był wtedy śmiesznym lub złowrogim symbolem dawnego reżimu.
Jacek „Dżej Dżej” Jędrzejak: – Płyta „Z partyjnym pozdrowieniem” była eklektyczna. Znalazło się miejsce dla punk rocka, nowej fali, rapu i ballady. Wydawnictwo zawierało wesołe, przebojowe piosenki z meczowymi refrenami do wspólnego śpiewania. Zaczęliśmy też mówić innym, bardziej bezpośrednim językiem niż działające wówczas kapele. Żeby nagrać ten album zapożyczyliśmy się u rodziców na zawrotną sumę dwudziestu dolarów, co stanowiło wtedy równowartość około dwóch pensji. Warto było zaryzykować.
Anno Domini 2025, milion legalnych i nielegalnych (głównie) kaset później, debiut Big Cyca powraca w pełni sentymentalnej chwały na klasycznym, czarnym nośniku. „Berlin Zachodni”, „Wielka miłość do babci klozetowej”, „Ballada o smutnym skinie”, pioniersko rapowane „Dzieci Frankensteina” oraz osiem pozostałych piosenek doczekały się imponująco odświeżonej oprawy graficznej w formacie LP, kolekcji archiwalnych zdjęć we wkładce, no i bonusowego singla 45 rpm, zawierającego nowe wersje starych hitów: „Wielką miłość…” gra i śpiewa zespół Nocny Kochanek (czyli muzycy o pokolenie młodsi od weteranów z Big Cyca), a „Berlin Zachodni” Kobranocka, czyli, po prostu, koledzy z back stage’ów festiwali, hal koncertowych i domów kultury.
Krzysztof Skiba: „Udało nam się stworzyć gorący reportaż z przełomowego tu i teraz. Big Cyc z wykopem i humorem zdefiniował surrealistyczną rzeczywistość, w której żyliśmy. No i nikt wcześniej przed nami nie miał w Polsce tak szokujących okładek. Nic dziwnego, iż po płytę ustawiały się kolejki. Piraci kopiowali nas zawzięcie, Big Cyc leżał na każdym łóżku polowym i na każdym rogu. Nie mieliśmy z tego żadnej forsy, ale dostaliśmy coś o wiele bardziej cennego. Wiernych fanów, którzy są z nami do dzisiaj. Miłego słuchania!”
LP
STRONA A:
- Berlin Zachodni 3:51
2. Durna piosenka 3:34 - Niedziela 2:30
- Aktywiści 4:04
- Wielka miłość do babci klozetowej 3:54
- Kapitan Żbik 2:45
STRONA B:
- Piosenka góralska 2:09
- Dzieci Frankensteina 3:26
- Kontestacja 3:49
- Orgazm 2:23
- Sąsiedzi 3:10
6. Ballada o smutnym skinie 5:52
Bonus SP
STRONA A
Berlin Zachodni (Kobranocka)
STRONA B
Wielka miłość do babci klozetowej (Nocny Kochanek)