To nie bajka dla dzieci, to okładka najnowszego albumu szwajcarskiego Battle Tales, który nosi tytuł "Greed of King". Warto wspomnieć, iż narysował ją Mariusz Gandzel, który malował choćby dla Ironbound czy Crystal Viper. Jednak to nie okładka jest tutaj przedmiotem recenzji. Battle Tales działa od 2013r mają choćby debiut za sobą, ale jakoś nie miałem styczności z ich twórczością. Tym razem skuszony okładką, czuje iż to był strzał w dziesiątkę. Band gra przede wszystkim folk metal, ale jest w tym też miejsce na epickość, choćby pewne echa melodyjnego death metalu, a całość zagrana z pomysłem i takim baśniowym klimatem. Jest rozmach, a przede wszystkim pomysł jak to wszystko spiąć. Błysk geniuszu też tu się znajdzie. Wiem jedno. "Greed of a King" to album, którego nie można przegapić. Premiera miała miejsce 20 września roku 2024.
Battle Tales to przede wszystkim charyzmatyczny i utalentowany Romaric Grende, który odpowiada za partie wokalne, ale też gra na flecie to jego robota. Słowa uznania za ciężką pracę. Pozytywne emocje wzbudza również gra gitarzysty Manuela Cordova, który jest elastyczny i potrafi odnaleźć się na każdym terenie muzycznym. Potrafi grać intrygującą, z pazurem i imponuje dodatkowo techniką. Sam styl grupy jest ciekawy, bo ociera się o różne rejony heavy metalu. Od tego klasycznego, przez bardziej folkowy, symfoniczny, epicki czy choćby gdzieś tam jakieś patenty melodyjnego death metalu. To już pokazuje, iż band nie idzie na łatwiznę i stara się nas zaskoczyć.
Baśniowy klimat z okładki daje o sobie znać w intrze "Scholars Ouverture" i już od razu można wyczuć, iż to nie będzie płyta niskich lotów. Epicki rozmach, klasyczne patenty atakują nas w nastrojowym "The seawind Whisperer" i już na dzień dobry imponuje bogactwo aranżacyjne i pomysłowość. Robi się ciekawie i ten baśniowy klimat daje się we znaki. Więcej energii i kopa niesie ze sobą rozpędzony "Greed of a King" i już band pokazuje jak umiejętnie potrafi zmienić tempo i aranżacje. Tym razem jakby bardziej symfonicznie i z większą gracją. Ta zagrywki na flecie są miłym akcentem w klimatycznym "The Curse in the Chest" czy agresywniejszym "The Ire Unleashed". Battle Tales czaruje w pomysłowym "Doom has come to the realm", który pokazuje znów epickość, rozmach, pomysłowość zespołu. Każdy dźwięk jest na wagę złota na tej płycie. Te folkowe zapędy kapeli są przemyślane i zrobione ze smakiem. Melodie są pełne baśniowe klimatu. Całość wieńczy "The bards Epilogue" i znów duża dawka klimatu, folku i epickiego heavy metalu. Jest to wszystko zrobione z pomysłem i smakiem.
To moja pierwsza styczność z twórczością Battle tales, ale muszę przyznać, iż zostałem oczarowany. Jasne, nie wszystko pozostało dla mnie w 100 procentach idealne i pewnie parę rzeczy bym zmienił. Mimo drobnych wad band błyszczy i robi mega wrażenie. W końcu bardzo dobry przykład, iż folk metal też może rozkładać na łopatki. Brawo Battle Tales!
Ocena: 9/10