Batman: Mroczny mściciel – recenzja serialu. Powrót do korzeni

popkulturowcy.pl 4 miesięcy temu

Batman: Mroczny mściciel to zdecydowanie próba zrobienia serialu tak dobrego i mrocznego jak Batman: The Animated Series z lat 90. Czy jednak twórcom udało się to zrobić?

Muszę przyznać, iż bardzo oczekiwałem tej produkcji. Już od pierwszych kadrów byłem pozytywnie zaskoczony, jak klimatycznie one wyglądają. Do tego nazwiska producentów (Bruce Timm, J.J Abrams i Matt Reeves) utwierdziły mnie w przekonaniu, iż Batman: Mroczny mściciel będzie świetną rozrywką. Niestety nowe przygody Mrocznego Rycerza okazały się mocno rozczarowujące…

Zobacz także: The Boys – recenzja 4 sezonu. Więcej posoki, chłopaki wytrzymają

Fot. Kadr z serialu

Batman: Mroczny mściciel rozgrywa się w latach 40. Twórcy prezentują widzom początki superbohatera, gdy jest uznawany przez mieszkańców Gotham jedynie za plotkę. Przez 10 odcinków będziemy świadkami wzrastania jego popularności w mieście oraz oczywiście narodzin słynnych złoczyńców. Niestety serial jest bardzo nierówny jeżeli chodzi o poszczególne epizody – niektóre historie są naprawdę świetnie napisane i interesujące, ale są też takie, które mogą okropnie zmęczyć nudą oraz głupotami scenariuszowymi. Ale mimo wszystko była to całkiem przyjemna przygoda, która potrafiła nieraz mnie zaskoczyć. Zwłaszcza iż niekiedy stawiała na mniej popularniejszych sojuszników bądź wrogów Batmana, co zawsze na plus!

Nie jestem także fanem tego, jak serial ukazuje niektóre postacie – cała ta droga przemiany Harleen w Harley Quinn bądź Denta w Dwie Twarze jest bardzo słaba i nie ma praktycznie żadnego sensu. Zaś sama kreacja Mrocznego Rycerza nie jest zbytnio rozwijana, przez co nie jest on w ogóle ciekawy. Choć chyba twórcy to wiedzą, bo Batman często schodzi na drugi plan, a fabuła skupia się na innych bohaterach. Są nimi Barbara Gordon i detektyw Montoya – to one grają pierwsze skrzypce w większości epizodów. Niby super, iż postacie poboczne dostały wystarczającą ilość czasu ekranowego, ale szkoda, iż kosztem samego Batmana.

Zobacz także: Pułapka – recenzja filmu. Ojciec roku

Fot. Kadr z serialu

Na pierwszy rzut oka, serial wygląda naprawdę dobrze – widać dużo podobieństw stylistycznych do Batmana z lat 90. Niestety w ruchu ukazuje swoje prawdziwe oblicze: szata graficzna jest naprawdę złej jakości. Tła często są puste, ruchy postaci wyglądają żenująco źle, a sceny walki są mdłe i mało interesujące. Twórcy chcieli mieć oprawę graficzną tak genialną jak Batman: The Animated Series, ale brak w niej jakiekolwiek duszy. Animatorzy się mocno starali, ale czuć, iż budżet był okropnie mały. Jednak z pozytywnych rzeczy, trzeba bardzo pochwalić Hamisha Linklatera w głównej roli. Jego głos wręcz idealnie pasuje do Batmana i Bruce’a Wayne’a, dając rewelacyjny efekt. Z chęcią bym go usłyszał w kolejnych animacjach z Mrocznym Rycerzem.

Zobacz także: Ród smoka – recenzja 2. sezonu. Za mało krwi, za mało ognia

Batman: Mroczny mściciel nie jest zbytnio udanym rozpoczęciem nowych przygód Mrocznego Rycerza. Co prawda mamy naprawdę parę świetnych wątków, postaci czy rozwiązań, ale w niektórych odcinkach wkrada się nuda, a w scenariuszu nie brakuje słabych decyzji fabularnych. Do tego produkcji nie pomaga raczej słaba warstwa wizualna, która na siłę próbuje kopiować styl z lat 90., ale jej to nie wychodzi. Choć skłamałbym, jeżeli bym powiedział, iż źle się bawiłem. Zawsze dobrze zobaczyć detektywistyczną stronę Batmana. Jakoś gorąco nie zachęcam do obejrzenia, ale można sprawdzić. Sam jestem ciekaw, co twórcy przygotują w kolejnych sezonach. Jedyne czego wymagam od Amazona, to trochę większego budżetu.


Źródło obrazka głównego: materiały prasowe

Idź do oryginalnego materiału