W styczniu 2024 roku sekretarz generalny Komunistycznej Partii Wietnamu, liczący 79 lat Nguyễn Phú Trọng, nie spotkał się z odwiedzającym jego kraj prezydentem Indonezji. Z przyczyn niepodanych do wiadomości publicznej jego nazwisko znikło z oficjalnego programu wizyty, co podsyciło plotki o złym stanie zdrowia sekretarza. I chociaż kilka dni później pojawił się na sesji parlamentu w Hanoi, tygodnik „The Economist” skwitował złośliwie, iż przypominało to wołanie ofiary zarazy w filmieMonty Python i Święty Graal: „Jeszcze nie umarłem!”. Czytając artykuły na temat Wietnamu pod rządami Nguyễn Phú Trọnga publikowane przez szacowny brytyjski tygodnik, można było odnieść wrażenie, iż jego dziennikarze chętnie wcieliliby się w rolę heroldów nawołujących w tym samym filmie: „Wynieście swoich umarłych!”, a pierwszym z wyniesionych miałby być właśnie sekretarz generalny.
Czytasz felieton z cyklu„Pismo ze świata”. Zamiast szukać nowego ujęcia patrzenia na „Innego”, Paweł Marczewski spróbuje spojrzeć oczami owego „Innego” na nas samych. Teksty komentujące wybrane przez niego wydarzenie, zjawisko lub trend ze świata, będą próbą wytrącenia czytelników z perspektywy, którą uznają za oczywistą czy naturalną.
Przesłanie tekstów z „Economista” było jednoznaczne: Wietnam ma niepowtarzalną okazję, by spełnić obietnicę, jaką złożyli jego obywatelom komunistyczni przywódcy, wprowadzając w 1986 roku ograniczone reformy rynkowe znane pod nazwą Đổi Mới i obiecując zdecydowaną poprawę warunków życia. Częściowe otwarcie gospodarki okazało się na tyle udane, iż w ciągu czterech dekad PKBper capitawzrósł siedmiokrotnie – do 4300 dolarów – co skłoniło wietnamskich decydentów do zapowiedzi, iż kraj znajdzie się w gronie państw zamożnych (czyli według klasyfikacji Banku Światowego tych, w których PKB na mieszkańca przekracza 14 tysięcy dolarów) do 2046 roku. Oznaczałoby to, iż w ciągu dwudziestu paru lat wzrost musiałby być ponad trzykrotny. Utrzymanie takiego tempa w gospodarce, która podniosła się z biedy i awansowała do grona średniozamożnych, to niezwykle trudne zadanie, które na ogół wymaga dużych inwestycji zagranicznych. „The Economist” był pewny, iż Nguyễn Phú Trọng, który przed dołączeniem do politycznej elity kraju przez lata pracował jako partyjny ideolog, nie ma po temu odpowiednich kompetencji, więc powinien go zastąpić ktoś lepiej rozumiejący wymogi globalnej gospodarki.
Awans Tô Lâma do najwyższych kręgów władzy nie byłby możliwy bez kampanii antykorupcyjnej, ochrzczonej na modłę przywodzącą na myśl chińską Rewolucję Kulturalną – „Rozpalony Piec”.
19 lipca Nguyễn Phú Trọng zmarł, a jego miejsce jako tymczasowy sekretarz generalny – do czasu kongresu generalnego partii zaplanowanego na 2026 rok – zajął Tô Lâm. Ten awans do najwyższych kręgów władzy nie byłby możliwy bez zapoczątkowanej przez poprzednika kampanii antykorupcyjnej, ochrzczonej na modłę przywodzącą na myśl chińską Rewolucję Kulturalną – „Rozpalony Piec”. Miał on pochłonąć skorumpowanych urzędników i oficjeli ze wszystkich szczebli hierarchii. Głównym dosypującym do …