Z każdym kolejnym tytułem Robert McCammon umacnia swoją pozycję w czołówce moich ulubionych twórców. Opowieść o ściganym weteranie może się z początku wydawać niezbyt trafionym motywem przewodnim, zważywszy na mnogość tworów filmowych o podobnym tle. Książka jednak z każdą kolejną stroną zdecydowanie zrywa ze schematami, stając się jedną z moich najulubieńszych pozycji, jakie miałem w rękach w ostatnich latach.
Bagno, jak wspomniał sam autor w przedmowie, powstało w średnim momencie jego życia. McCammon tworzył więc powieść nieoptymistyczną, posępną, w której bohaterowi wszystko wali się na głowę, a życie zamienia się w tytułowu bajzel. I faktycznie, Dan Lambert nie należy do szczęśliwej grupy obywateli. Pogrążony w długach, otoczony przez demony towarzyszące mu od czasu Wietnamu, rozwodnik, który nie utrzymuje kontaktu z byłą żoną i synem, nie ma stałej pracy, a co najgorsze – powoli umiera. Chory na raka, który stanowi w sumie ostatnią pamiątkę z wojny, Dan z dnia na dzień coraz bardziej grzęźnie w bagnie.
Nic więc dziwnego, iż pewnego dnia czara nieszczęść się przelewa, a w zmęczonym życiem Danie emocje biorą górę. Gdy bank ma dość niespłaconych przez Lamberta rat kredytu, nowy dyrektor oddziału postanawia zająć jego samochód. Dla bohatera jest to jednak gwóźdź do trumny. Auto stanowi bowiem jedyną nadzieję na znalezienie pracy. Ostatnia rozmowa z urzędnikiem kończy się tragicznie. W wyniku nagłej awantury, Dan w obronie własnej, oddaje w jego stronę zabójczy strzał. Świadom, iż w ciągu jednej feralnej sekundy również jego życie się skończyło, postanawia uciekać. Dzięki nagłośnieniu, ale i przeinaczeniu, sprawy przez media staje się jednym z najbardziej ściganych ludzi w kraju.
Książka McCammona pod wieloma względami podobna jest do znanych dzieł filmowych. Nie ma co ukrywać, poszukiwany i ścigany przestępca, a do tego były wojak, to idealny materiał na dobry akcyjniak. Pozycji tej jednak daleko do napakowanej akcją opowieści. Sam autor niejednokrotnie stara się zerwać z cisnącymi się na kartki schematami i obierać inną ścieżkę, niżbyśmy się spodziewali i oczekiwali. Robi to naprawdę umiejętnie, przekształcając materiał na kino akcji w solidny dramat.
Choć wspomnianej akcji jest tu jak na lekarstwo, powieść przez cały czas utrzymuje naszą uwagę. choćby nie przez ilość napięcia czy adrenaliny, ale przez zwykłą ciekawość tego, co jeszcze spotka Dana na jego krętej drodze. W przeciwieństwie do tego, co zapowiadał sam autor, ta powieść nie jest przepełniona spodziewanym negatywnym czy posępnym klimatem. Nie licząc wszystkiego, co do punktu zwrotnego przydarzyło się Danowi. Poznajemy go w kulminacyjnym momencie jego życia. Od tej chwili dowiadujemy się o tragediach, które przeżył. Jednak to, co spotyka go w trakcie ucieczki, daje nadzieję na lepszy los i to, iż w ludzkości pozostało odrobina dobra. Lambert faktycznie napotyka wiele przeszkód i zło, które skutecznie go pogrąża. Ale sytuacje, kiedy to na jego drodze pojawia się pomoc i wsparcie czy nadzieja na odkupienie, umiejętnie to równoważą. Lwia część powieści może wprowadzać czytelnika w solidny feel good mood.
Po raz kolejny McCammon zadbał o to, aby bohaterowie byli świetnie wykreowani. Zarówno Dan Lambert, który jest cholernie autentyczny i po prostu prawdziwy oraz szczery, jak i tropiący go łowcy znacznie odbiegający od tego typu postaci, jakie możemy oglądać w produkcjach o pościgach. To, w jaki sposób zostali napisani, idealnie dowodzi, iż autor skutecznie zrywa ze znanymi schematami, które tylko pętałyby mu ręce i działały na niekorzyść historii. A tak obserwujemy cholernie nietypowe postacie, które – z racji swoich odmiennych charakterów i trudnej współpracy – genialnie ubarwiają fabułę. Wszyscy bohaterowie, choćby epizodyczni, mają po prostu to „coś”. Są godni zapamiętania, a choćby polubienia. choćby ci, którym nie do końca kibicujemy.
Celowe zerwanie z oczekiwanymi schematami widać również w tym, jak autor unika momentów konfrontacji między bohaterami. Normalnie w historii o pościgu za zabójcą (lub domniemanym zabójcą) co chwila są momenty wypełnione adrenaliną. Akcja, wirujące kule, szarpaniny, bieganiny – są na porządku dziennym. Cieszę się, iż choćby w momentach zagrożenia Dan nie zmienia się momentalnie w typowego Rambo, który radzi sobie z każdym jak jednoosobowa armia. choćby będąc weteranem, dla którego zabijanie byłoby łatwe, unika bezpośrednich starć. Bardzo podobało mi się to, jak autor poszedł w realizm i nie silił się na wprowadzanie scen akcji. Wszystkie elementy powieści po prostu do siebie pasują.
Bagno jest idealną pozycją dla fanów produkcji w stylu Poszukiwanego, ale zmęczonych schematycznością takich filmów i seriali. To powieść, która ciekawi, intryguje i wciąga, a przy tym w żaden sposób nie dołuje. Choć w ogólnym zamyśle historii nie ma niczego eksperymentalnego czy innowacyjnego, to przez mnogość niestandardowych rozwiązań i tego, w jaki sposób autor prowadzi nas przez fabułę, książka z automatu ląduje w mojej czołówce.
Źródło grafiki głównej: Vesper