Jako dojrzała kobieta powiedziała o sobie, iż przyszła na świat pod niewłaściwą gwiazdą. Bo choć roli Anuli w kultowym serialu "Wojna domowa" zazdrościło jej wiele młodych dziewcząt, angaż u Jerzego Gruzy był niemal jedyną pozytywną rzeczą, jaka wydarzyła się w życiu Elżbiety Góralczyk. Córka zmagających się z problemem alkoholowym rodziców w aktorstwie upatrywała szansy na odmianę ciężkiego losu. Niestety, "Wojna domowa" pozostała jedynym znaczącym momentem w jej karierze, która gwałtownie utkwiła w martwym punkcie. Nie to jednak było w życiu Elżbiety Góralczyk najgorsze. Prawdziwą tragedią okazało się małżeństwo z mężczyzną, który przez 20 lat niszczył i gnębił aktorkę. A kiedy wreszcie odważyła się odejść z toksycznego układu, za odzyskaną wolność przyszło jej zapłacić najwyższą cenę.
REKLAMA
Zobacz wideo Poruszające wyznanie
Domowe smutki i "Wojna domowa"
Elżbieta Góralczyk przyszła na świat 8 kwietnia 1950 roku. W domu rodzinnym nie zaznała ciepła. Jak wspominała po latach, jej dzieciństwo przypominało raczej nieustanną walkę o przetrwanie. Rodzice dziewczynki i jej młodszego brata zmagali się bowiem z chorobą alkoholową, a ich uzależnienie wywierało destrukcyjny wpływ na całą rodzinę. - Często wybuchały konflikty, bo na wódkę zawsze znalazło się parę złotych, ale na buty dla dzieci już nie. Uciekłam od rodziców. Sama musiałam się martwić o siebie i młodszego braciszka. Interesować się, czy mu ciepło, czy jadł - wyznała aktorka w wywiadzie udzielonym "Faktowi"
Kiedy pewnego dnia czternastoletnia wówczas Elżbieta samotnie oglądała telewizję, zobaczyła ogłoszenie o castingu do nowego serialu telewizyjnego. Postanowiła spróbować swoich sił - plan filmowy jawił się jako szansa na wyrwanie się z domu. Młoda dziewczyna na zdjęcia próbne wybrała się jednak w tajemnicy przed rodzicami. Wiedziała, iż nie spotkałoby się to z ich aprobatą. Choć konkurencja była spora, Elżbieta spodobała się reżyserowi i scenarzyście serialu.
- Miałam na sobie zwyczajny, szkolny fartuszek z białym kołnierzykiem. Tak bardzo chciałam, żeby mnie wybrali. I udało się! Minęło trochę czasu i zawiadomili mnie, iż znowu mam przyjść. Po trzech miesiącach były już ostatnie eliminacje i zdjęcia próbne przed kamerą z Andrzejem Szczepkowskim i Aliną Janowską. Czułam, iż dostanę tę rolę - wspominała Elżbieta Góralczyk.
Okazało się, iż Elżbieta ujęła Jerzego Gruzę nie tylko talentem, ale i skromnością. Nie zadzierała nosa, nie obnosiła się ze swoją urodą, nie miała figury modelki. Wszystko to w oczach filmowców czyniło ją idealną do roli serialowej nastolatki. Nie obyło się jednak bez przykrego zdarzenia. Kiedy konkurentki Elżbiety dowiedziały się, iż to ona dostała angaż, miały pisać do niej obrzydliwe listy. Czepiały się jej wagi, nazywały brzydką. Dla dorastającej dziewczyny było to bardzo trudne. Na szczęście na planie serialu panowała zupełnie inna atmosfera. Wsparcie okazane przez starszych aktorów okazało się dla Elżbiety odskocznią od domowych problemów. Jak przyznała po latach, lubiła sobie wyobrażać, iż to Alina Janowska - odgrywająca rolę ciotki Anuli - jest jej prawdziwą rodziną. Jednocześnie "Wojna domowa" spotkała się ze znakomitym odbiorem publiczności. Niestety, pech chciał, iż serial nie spodobał się partyjnym działaczom. Bo nie dość, iż nastolatkowie - Anula i Paweł (Krzysztof Janczar) - byli zbyt wyzwoleni i "wywrotowi" jak na ich gust, to jeszcze w jednym z odcinków pies obsikał partyjną gazetę. Wszystko to sprawiło, iż pomimo sympatii widzów, "Wojnę" zdjęto z anteny po zaledwie jednym sezonie.
Mąż tyran zamiast aktorskiej kariery
Elżbieta Góralczyk po roli w "Wojnie domowej" pragnęła kontynuować aktorską karierę. Niestety, nie otrzymywała zbyt wielu propozycji. Wystąpiła jedynie w niewielkich rolach w filmach "Nos" i "Życie na gorąco". A ponieważ całą gażę z serialu zabrali i przepili jej rodzice, musiała gwałtownie znaleźć inne źródło utrzymania. Nie dała jednak za wygraną - postanowiła zainwestować we własne wykształcenie. Ukończyła szkołę charakteryzatorską i udało jej się znaleźć zatrudnienie w telewizji. I być może losy Elżbiety Góralczyk potoczyłyby się inaczej, gdyby nie decyzja o zagranicznym wyjeździe, która miała zaważyć na całym jej dalszym życiu.
- Mój przyjaciel malarz pojechał wystawiać swoje prace w Wiedniu. Napisał list, żebym przyjechała. Akurat przeżyłam zawód miłosny, poza tym chciałam kupić klej do sztucznych rzęs. Pomyślałam sobie, iż taki wyjazd i zmiana otoczenia dobrze mi zrobią - opowiadała w "Fakcie" aktorka. Niestety, wyjazd okazał się opłakany w skutkach. Początkowo jednak nic na to nie wskazywało. Młoda, atrakcyjna kobieta wpadła w oko bogatemu, starszemu od niej austriackiemu prawnikowi. On również jej się spodobał - nie narzucał się, zachowywał dystans. Niestety, to, co Góralczyk wzięła za zaletę, miało niedługo stać się przekleństwem. - Dopiero potem miało się okazać, iż ten dystans towarzyszy mu cały czas - opowiadała. Młoda kobieta ignorowała jednak sygnały ostrzegawcze i kiedy mężczyzna jej się oświadczył, zgodziła się za niego wyjść. Ta decyzja ostatecznie przypieczętowała jej los. Bo majętny prawnik okazał się tyranem. A pojawienie się na świecie dziecka, córki Dominiki, tylko pogorszyło sprawę.
- To, co mojego męża najpierw fascynowało, później go przestraszyło. Całkowicie mnie zniewolił. Wszystko, co robiłam, dla niego było źle. Źle się ubierałam, źle się zachowywałam. Cała jego rodzina była strasznie zasadnicza. Teść twierdził, iż ze zmywarki korzystają tylko leniwe kobiety. W czasach, kiedy nikt już sobie nie wyobrażał życia bez pralki, ja – żona bogatego prawnika – prałam pieluchy na tarze. Byłam wtedy świeżo po operacji, bo dziesięć dni po porodzie usunięto mi woreczek żółciowy - wspominała aktorka.
Elżbieta Góralczyk wytrzymała u boku męża dwadzieścia lat. Jak przyznała, zagryzała zęby dla dobra córki, której nie chciała rozbijać rodziny. Pomocny okazał się talent aktorski - pozwalał on Elżbiecie odgrywać rolę perfekcyjnej żony i pani domu. Niestety, wszystko na nic. - O 5:00 rano byłam zapięta na ostatni guzik - umalowana, ubrana, śniadanie stało na stole. Rodzina zasiadała, a ja wszystko zmywałam. Potem biegłam do pracy. Wracając do domu, robiłam zakupy i potem gotowałam. Miałam nadzieję, iż oddaniem kupię sobie miłość męża. On całkowicie mnie ignorował. Kiedy miałam 38 lat, zgłosiłam się na wybory najpiękniejszej mężatki. Mąż zrobił mi piekielną awanturę. Nie wycofałam się i wygrałam, ale on stale podcinał mi skrzydła. Żeby być z nim, nauczyłam się grać w tenisa. Ale on nie chodził ze mną na kort. Twierdził, iż gram zbyt słabo - opowiadała Elżbieta Góralczyk.
Pod nieszczęśliwą gwiazdą
Mąż odizolował Elżbietę Góralczyk od przyjaciół, nie pozwalał jej w domu przyjmować gości. Wszystko po to, aby była zdana wyłącznie na niego. Dlatego kiedy wreszcie zdecydowała się od niego odejść, została zupełnie sama. Bo córka to matkę obwiniała za rozbicie rodziny i zerwała z nią kontakt. Jakby tego było mało, Elżbieta Góralczyk poważnie zapadła na zdrowiu. - Powiedziałam, żeby wziął sobie wszystko, bo ja i tak poradzę sobie w życiu. Nie przewidziałam, iż zachoruję - relacjonowała aktorka.
U Elżbiety Góralczyk zdiagnozowano HUS, czyli zespół hemolityczno-mocznicowy, będący schorzeniem atakującym nerki. Żyła skazana na dializy, ale źle znosiła leczenie. - Stale mnie operowano. Źle znosiłam narkozę. Wypadały mi włosy, to znów pojawiały się na całym ciele, łącznie z twarzą. Przeszłam 11 operacji. W lewą rękę, wszczepiono mi sztuczne żyły. Znowu mogę żyć, pływać, tańczyć, tyle iż trzy razy w tygodniu jadę do szpitala na cztery godziny dializy - opowiadała. Jakby tego było mało, została w cierpieniu zupełnie sama. - Jestem matką, ale nikogo nie mam. Dominika wiedziała o mojej chorobie, ale ja jej nie interesuję. Nie mam jej tego za złe. O nic nie obwiniam. Studiowała dwa fakultety. To kosztuje, a ja jej tego nie mogłabym teraz zapewnić. Ojciec - owszem - wyznała Elżbieta Góralczyk.
Elżbieta Góralczyk zmarła po ciężkiej chorobie 16 stycznia 2008 roku w Wiedniu. Nigdy nie zdecydowała się na powrót do Polski, chciała zostać blisko córki.
Potrzebujesz pomocy?
jeżeli borykasz się z uzależnieniem lub chcesz dowiedzieć się, jak możesz pomóc osobie bliskiej, możesz skontaktować się ze specjalistami, którzy dyżurują pod tymi numerami: Ogólnopolski Telefon Zaufania uzależnienia (codziennie w godzinach 16-21): 800-199-990, Telefon Zaufania uzależnienia behawioralne (codziennie w godzinach 17-22): 800-889-880, Pomarańczowa linia dla rodziców dzieci pijących alkohol (od poniedziałku do piątku w godzinach 14-20): 801-140-068, Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie Niebieska Linia (całą dobę): 800-120-002. Więcej informacji znajdziesz na stronach Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom.