To, co raz było modne w popkulturze, nie znika na zawsze. Owszem, nie każde gatunki, sposoby prowadzenia narracji czy estetyki da się nazwać ponadczasowymi, ale prędzej czy później ktoś i tak spróbuje nadać im nową definicję, bądź przywrócić im dawną świetność. Przykładowo, dystopijna literatura dla młodzieży miała swój renesans w 2008 roku, niedługo potem zainteresowanie nią opadło, ale w ostatnim czasie znów podejmowane są próby odbudowy jej popularności.
W poprzedniej dekadzie wszędzie, gdzie nie spojrzeliśmy, mogliśmy zobaczyć wszechobecną fascynację wiekami średnimi, przede wszystkim wikingami (m.in. serial o Ragnarze Lothbroku, gry Assassin's Creed: Valhalla czy God of War). Z historią jako taką zombie nie były powiązane, co nie zmienia faktu, iż w latach 10. XXI wieku ludzie równie mocno się ich bali, co je kochali, a to doprowadziło do narodzin oryginalnego The Last of Us i sukcesu serialowej adaptacji komiksu The Walking Dead.
Christopher Nolan stworzy "Odyseję". Wyrocznia przewidziała powrót do antyku
Jedni powiedzą, iż królem ponadczasowości jest Williama Szekspira, którego wpływy przez cały czas są widoczne we współczesnej popkulturze. I o ile potęga angielskiego dramaturga jest niezaprzeczalna, on także szukał inspiracji w przeszłości. Twórcza podróż zaprowadziła go aż do antyku, gdzie odkrył Senekę Młodszego, Owidiusza i Cycerona.
Starożytne dzieje nieprzerwanie nawiedzają popkulturę. Choć ich pajęcza sieć nie zawsze jest dostrzegalna gołym okiem, łatwo da się przewidzieć, kiedy dokładnie światło odbije się w wytworzonej przez nie nici. Antyk doczekał się własnej odysei, która w bieżącej dekadzie najwyższy szczyt osiągnie za sprawą Christophera Nolana.
Odyseusz wraca do Itaki. Po drodze mija musicale i odgrzewaną "Pieśń Achillesa"
Żeby nie było wątpliwości, dzieła osadzone w epoce starożytnej powstają bez przerwy, z mniejszą lub większą pomyślnością, ale by przewidzieć pewne przyszłe tendencje w popkulturze potrzeba czegoś więcej niż prostego argumentu, iż "przecież 20 lat temu mieliśmy 'Troję', a potem '300' i 'Starcie tytanów'". Baczni obserwatorzy mogli niedawno poczuć pewne tąpnięcie wywołane przez nagły wzrost popularności kilku "neoantycznych" utworów naraz.
Poprzednia dekada – jak już zresztą wspomnieliśmy – minęła m.in. pod znakiem wikingów i ich drakkarów, ale już w jej połowie mogliśmy dostrzec zwiastuny, iż władzę po wojownikach ze Skandynawii przejmą togi, orfickie mity i eposy. Wskazanie palcem, kto jako pierwszy zapoczątkował tę modę, jest w gruncie rzeczy skazane na porażkę, dlatego skupimy się na kluczowych wydarzeniach, które doprowadziły nas do punktu, w jakim się teraz znajdujemy.
W 2019 roku na Broadwayu odbyła się premiera musicalu "Hadestown" Anaïs Mitchell, brechtowskiej reinterpretacji mitu o Orfeuszu i Eurydyce, która nosi antykapitalistyczne znamiona. Ekspansjonistyczne działania Hadesu doprowadziły do zanieczyszczenia i zindustrializowania Łąk Asfodelowych, a także do zniewolenia zamieszkujących ich mieszkańców (dusz), które nieustannie budują rzekę Styks będącą w rozśpiewanej sztuce wymownym murem z cegieł oraz kamieni.
"Król zaprawy / Król cegieł / Rzeka Styks jest rzeką kamieni / A Hades kładzie je wysoko i gęsto / dzięki miliona rąk, które nie są jego" – słyszymy w piosence "Epic II". Album koncepcyjny do przedstawienia powstał co prawda w 2010 roku, ale dopiero broadwayowskie otwarcie przyniosło mu oczekiwany rozgłos.
Musical, w którym w legendarnego barda wcielił się Reeve Carney ("Dom grozy"), a jego ukochaną odegrała Eva Noblezada ("Żółta róża"), sięgnął po osiem statuetek prestiżowych Tony (teatralnych Oscarów). Od tamtej pory miłośnicy gatunku nucą pod nosem "Wait for Me", podkreślając, iż nie ma silniejszego przekazu niż uwspółcześnione toposy.
W roku oficjalnej premiery "Hadestown" Jorge Rivera-Herrans, student katolickiego University of Notre Dame w stanie Indiana, rozpoczął swoją pracę dyplomową, która w uproszczeniu miała być albumem koncepcyjnym musicalu na podstawie eposu "Odyseja" Homera. "Epic", bo taki tytuł nosił amatorski projekt, przerósł wszelkie oczekiwania jego autora. Za sprawą TikToka aspirującemu Linowi-Manuelowi Mirandzie udało się znaleźć utalentowanych wokalistów, którzy pomogli mu odnaleźć głos Penelopy, Eurylochusa, Ateny, Polifema, Kirke i Hermesa.
W dwa lata Rivera-Herrans, który sam sobie powierzył kwestie Odyseusza, wypuścił 9 minialbumów liczących łącznie 40 piosenek i obejmujących całą podróż króla Itaki do ojczyzny. Z każdym krążkiem twórca poszerzał coraz bardziej swoją widownię. Ba, przekonał choćby do siebie słuchaczy, którym dotąd nie po drodze było z musicalami.
Gdy porównamy statystyki "Hadestown" z "Epikiem" w serwisie Spotify, wyjdzie nam, iż większą popularnością cieszy się dzieło skomponowane przez amatorów. I żeby nie było, oba musicale różnią się jakością, ale powiedzieć o "Odysei" studenta z Portoryko, iż jest gorsza od profesjonalnej sztuki wystawianej na deskach Broadwayu, byłoby zwyczajnie niesprawiedliwe.
Modę dyktują młodzi. Wiele osób z pokolenia Z zachwyca się musicalami inspirowanymi homerowym eposem i mitologią grecką, ale na tym nie kończy się ich dociekliwa fascynacja antykiem. Dzięki portalom społecznościowym takim jak TikTok drugą młodość zyskały dzieła literackie sprzed kilkunastu, kilkudziesięciu lat.
"Pieśń Achillesa" pióra Madeline Miller z 2011 roku, która skupia się na romantycznej relacji Patroklosa z Achillesem, wskoczyła na pierwsze miejsce rankingu bestsellerów dziennika "The New York Times" w 2021 roku. Producenci próbują pozyskać teraz prawa do serialowej adaptacji powiązanego z "Iliadą" romansu.
Co więcej, powieść "Kirke" tej samej autorki, która przedstawia "Odyseję" z perspektywy tytułowej wiedźmy, również spotkała się z dużym zainteresowaniem czytelników z całego świata.
Po "Igrzyskach śmierci" wzrósł apetyt na inne książki o dystopijnej przyszłości, i takiego samego efektu domina doczekała się starożytna Grecja i Rzym. Feministyczna interpretacja twórczości Homera i Wergiliusza, czyli powieść "Kobiety Troi. Milczenie dziewcząt" Pat Barker, powrót do pisanej wierszem "Autobiografii czerwonego" Anne Carson z 1998 roku i mem polegający na zadawaniu mężczyznom pytania, jak często myślą o Imperium Rzymskim (zadziwiająco często) – gdy wszystkie te rzeczy ze sobą powiążemy, dojdziemy do wniosku, iż lada chwila Hollywood na dobre położy swoje ręce na antyku. I poniekąd już położył.
Niszowa "La chimera", potężny "Gladiator II" i niepozorny Ralph Fiennes jako Odyseusz
Mamy 2023 roku. Podczas 76. Festiwalu Filmowego w Cannes odbywa się premierowy pokaz komediodramatu "La chimera" włoskiej reżyserki Alice Rohrwacher ("Szczęśliwy Lazzaro"), która rzuca nowe światło na grecki mit o Orfeuszu – tyle iż na ekranie zamiast słynnego śpiewaka mamy granego przez Josha O'Connora ("Challengers") brytyjskiego archeologa, który okrada groby w poszukiwaniu artefaktów Etrusków, ale po utracie swojej ukochanej nie potrafi znaleźć sobie miejsca na Ziemi.
Rok i pięć miesięcy po ceremonii wręczenia Złotej Palmy, czyli w listopadzie, na duży ekran trafia sequel "Gladiatora" z 2000 roku. Ridley Scott znów zabiera nas do Koloseum, gdzie jako następcę Maximusa mianuje dorosłego już Luciusa, syna Lucilli. W obsadzie bombastycznej drugiej części, w której widzimy szympansy na kwasie i rekiny zjadające gladiatorów, wymieniono nazwiska Paula Mescala ("Aftersun"), Pedra Pascala ("The Last of Us") i Denzela Washingtona ("Płoty").
W grudniu Uberto Pasolini ("Nieszczególne miejsce") przedstawia widzom "The Return", kolejną adaptację "Odysei", ale z Ralphem Fiennesem ("Lista Schindlera") i Juliette Binoche ("Czekolada") na pokładzie.
2024 rok kończy się ogłoszeniem, iż następnym dużym projektem Christophera Nolana, laureata Oscara za "Oppenheimera", też będzie filmowa interpretacja eposu Homera o Odyseuszu. Pasolini został przyćmiony przez brytyjskiego reżysera, który – co wynika z ostatnich doniesień – zamierza pobić własny rekord i wydać najdroższy film w swojej karierze.
Czego możemy spodziewać się po "Odysei" Christophera Nolana?
Z każdą kolejną produkcją Christopher Nolan przewyższa samego siebie. jeżeli myśleliście, iż biografia o ojcu bomby atomowej miała imponującą obsadę, to poczekajcie na to, co będzie się niebawem działo na greckich wyspach.
Matt Damon ("Utalentowany pan Ripley"), Anne Hathaway ("Diabeł ubiera się u Prady"), Tom Holland ("Spider-Man: Bez drogi do domu"), Zendaya ("Euforia"), Robert Pattinson ("Zmierzch"), Charlize Theron ("Mad Max: Na drodze gniewu"), Lupita Nyong'o ("Dziki robot") – tak prezentuje się pierwsza lista aktorów, których ujrzymy w blockbusterowej "Odysei" zapowiedzianej na 17 lipca 2026 roku.
Na razie nie potwierdzono, kto kogo zagra, ale fani Nolana obstawiają, iż jako przebiegłego króla, który uczestniczył w wojnie trojańskiej, zobaczymy zdobywcę Oscara za "Buntownika z wyboru". Pojedynek o rolę jego ekranowej żony, wiernej Penelopy, rozegra się najpewniej między Hathaway a Theron.
Wytwórnia Warner Bros. zapowiedziała najnowsze dzieło Nolana jako "mityczną epopeję pełną akcji, która zostanie nakręcona przy użyciu zupełnie nowej technologii IMAX". Szacowany budżet adaptacji wynosi ponad 250 mln dolarów, czyli podobnie co "Mroczny rycerz" z 2008 roku.
Czy "Odyseja" Nolana będzie wierną adaptacją oryginału, czy uwspółcześnionym "retellingiem" w stylu "Bracie, gdzie jesteś" Joela Coena? Informacje przekazane przez Warner Bros. sugerują, iż hollywoodzki filmowiec skręci raczej w stronę gatunku fantasy. Cyklop Polifem zyska jedno oko, Cieśninę Mesyńską opanuje potwór morski Scylla, a Kaliope przyszykuje więzienie dla Odyseusza.
Nie od dziś wiadomo, iż Christopher Nolan unika, jak tylko może, używania efektów CGI, zatem jego podejście do "Odysei" może okazać się dość przełomowe. Twórca "Interstellara" woli kręcić filmy na taśmie niż cyfrowo, preferuje efekty praktyczne jak w trylogii "Władca Pierścieni" Petera Jacksona i lubi teatralność.
Z takim nazwiskiem i tyloma gwiazdami uznany reżyser z pewnością przypieczętuje rosnącą popularność antyku w popkulturze. Gwarantuję, iż po 2026 roku w mainstreamowym kinie nie odpędzimy się od mitów i greckich tragedii.