Anna Lewandowska ledwo się pojawiła i wywołała burzę. Wystarczyło pięć słów

pomponik.pl 23 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


Zapracowana Anna Lewandowska ostatnio znalazła chwilę, by pojawić się w Polsce. Nie sprowadziła jej tu jednak chęć niesienia pomocy w czasie alarmującej sytuacji, a jedynie... prestiżowe wydarzenie branżowe. Już sam ten fakt nie przysporzyłby jej zwolenników, ale gdy tylko influencerka wypowiedziała tych konkretnych pięć słów, w sieci zawrzało. Fani jej nie wybaczą.


Anna Lewandowska przyleciała do Warszawy. Fani jej nie wybaczą


Anna Lewandowska jest nie tylko żoną swojego sławnego piłkarza, Roberta Lewandowskiego, ale i prężnie działającą fitnesserką, coachką, influencerką i bizneswoman. Niedawno gwiazda wystartowała z własnym centrum sportowo-rekreacyjnym, w którym będzie można m.in. zgłębić tajniki jej najnowszej "zajawki", bachaty.Reklama
W po brzegi wypełnionym kalendarzu celebrytka znalazła miejsce na event magazynu modowego, który odbył się we wtorek, 17 września w Warszawie. 36-latka przyleciała na niego specjalnie z Barcelony, w której mieszka od kilku lat z rodziną. Z racji sporej odległości Lewandowska nieczęsto gości na krajowych wydarzeniach, tym bardziej wyjątkowa była więc jej obecność w stolicy.


Kobieta zaprezentowała się w modnym białym garniturze z koronkowymi wstawkami, który wyszedł spod ręki topowej polskiej projektantki. Do całości dobrała czarne czółenka ze spiczastym noskiem i bordową kopertówkę. W komentarzach oczywiście nie brakowało komplementów dotyczących jej wyglądu, ale pojawiło się i kilka mocnych słów.


Anna Lewandowska pojawiła się na evencie. Nie przeszła przez niego suchą nogą


W każdym innym przypadku obserwatorzy tak jak zwykle podzieliliby się prawdopodobnie na tych zachwycających się wyglądem i krytykujących urodę milionerki. Tym razem jednak, w kontekście wydarzeń rozgrywających się właśnie w południowo-zachodniej części państwa, kilka osób zabrało głos w nieco innym niż zwykle tonie.
"Straszne to wyginanie się, zacznijcie pomagać"; "Co za wyczucie czasu, klasa"; "Czy naprawdę konieczne jest bywanie, gdy Polska walczy z rzekami"; "No naprawdę słabe to akurat teraz, można sobie darować na kilka dni, ale co zrobić, aby się hajs zgadzał i lajki były"; "Z Pani pozycją można by było zrobić więcej" - pisali internauci.
Kilka godzin później, jeszcze wieczorem tego samego dnia, Lewandowska postanowiła w niebezpośredni sposób zareagować na te nieprzychylne komentarze.
"W Warszawie sucho i bezpiecznie. Dziś jestem w Polsce na evencie, choć nie ukrywam, iż ciężko uczestniczyć w wyjściach, kiedy na południu Polski trwa walka z żywiołem. Nie jest to nikomu obojętne. Pomagajmy" - oznajmiła dość sucho na swoim Instagramie.
Mające załagodzić sytuację oświadczenie mogło przynieść efekt odwrotny do zamierzonego i być wodą na młyn dla odbiorców. Problematyczne jest zwłaszcza pierwsze zdanie, dobitnie podkreślające rozdźwięk między stanem aktualnym w stolicy, w której zabawiła Lewandowska, a dramatem rozgrywającym się właśnie na Opolszczyznie czy Dolnym Śląsku.


Anna Lewandowska mówi, jak jest. Kto by się spodziewał


W kontekście tych wydarzeń ciekawie prezentuje się wywiad, którego Lewandowska niedawno udzieliła Dorocie Haller. Gwiazda przekonywała, iż to, co udostępnia w mediach społecznościowych (a przecież jest tego naprawdę sporo: od treningów przez przygotowanie posiłków aż do podróżowania i... randkowania), to jedynie niewielki skrawek jej codzienności. W rzeczywistości Lewandowscy są... całkiem zwyczajną rodziną.
"Jeżeli chodzi o Barcelonę, to chcę podzielić się tymi dobrymi i inspirującymi momentami. Pokazać też, iż jesteśmy normalni (...). Tam nie ma czasu w robienie codziennych make-upów, stylizacji włosów, przebierania się w ładne ubrania. Ja w Barcelonie chyba ani razu nie założyłam obcasów. Tam po prostu wychodzisz tak, żeby ci było wygodnie. Nikt cię tam nie ocenia, nie opiniuje, czujesz się swobodnie" - tłumaczyła Anna.
Nie wszyscy jednak uwierzyli w jej zapewnienia.
Zobacz też:
Idź do oryginalnego materiału