Paul Michael Glaser raczej nie kojarzy się z niszowym kinem klasy B dystrybuowanym wyłącznie na kasetach VHS, a Amazons idealnie spełnia te kryteria. O jego „jakości” zdecydowały czasy w połączeniu z celem telewizyjnym. Kasety video były konsekwencją tego ukierunkowania. Nie zaszkodziło to jednak Glaserowi, który w 1987 roku zrealizował kultowego Uciekiniera. I w sumie to by było na tyle z jego najbardziej znanych i pełnometrażowych produkcji. Reszta to seriale, tym bardziej kinomani powinni docenić Amazons, bo chociaż stylistycznie b-klasowy, to treściowo do dzisiaj unikalny, zarówno jeżeli chodzi o fabułę, jak i podejście do kobiecych postaci. Problem w tym, iż może być dzisiaj „zrozumiany” jako rewolucyjny, lewicowy manifest. No ale do tego trzeba mieć bardzo przelękniony umysł, jak niektórzy mężczyźni, ci w filmie również.
Amazons rozpoczyna się jak mroczny film fantasy z elementami superbohaterskiej epopei. Twórcom prawdopodobnie zależało na zaprezentowaniu genezy tajemniczej organizacji Amazonek oraz ich symbolu, którym jest złamany łuk. Niestety wprowadzenie tak wyjaśniającej sceny jako prologu adekwatnie likwiduje jakąkolwiek kryminalną intrygę filmu, który chciał być połączeniem gatunków fantasy, kryminału oraz niedoszłej postapokalipsy. Ów złamany łuk jednej z wojowniczek pojawia się kilka minut później jako wisiorek na bransoletce zabójczyni, która wkrada się do szpitala, żeby zoperowanemu na wyrostek kongresmenowi wstrzyknąć środek halucynogenny. W amoku ucieka on ze szpitala i wpada pod… karetkę. Sposób na morderstwo znakomity, zwłaszcza iż polityk wcale czysty nie był. Sprawie przygląda się dociekliwa pani doktor Sharon Fields (Madeleine Stowe), a jej nieoczekiwanym sprzymierzeńcem staje się nieco zadufany w sobie przystojniak z policji, porucznik Tony Monaco (Jack Scalia). Odkrywają oni mroczny spisek tajemniczej organizacji składającej się z atrakcyjnych kobiet, którym zależy na przejęciu władzy nad światem poprzez wymordowanie najpotężniejszych polityków. Trudno ten plan nazwać mądrym, a tym bardziej możliwym do realizacji nie tylko technicznie, ale i praktycznie. To jednak nie ma znaczenia dla akcji. Widzom musi wystarczyć, iż plan jest niebezpieczny i realny oraz może zachwiać porządkiem świata. Nadmienić trzeba, iż męskim porządkiem, na co główni bohaterowie pozwolić nie mogą, bo taka rewolucja podobno niczego nie zmieni, a tylko zniszczy ludzką cywilizację. Reszty treści oczywiście wam nie opowiem, bo film jest dostępny w sieci i najlepiej, żebyście sami go odkryli. Można go obejrzeć jedynie w wersji oryginalnej, w słabej jakości i kwadratowym kadrze, ale to wystarczy, żeby go docenić, jako nie tyle treść, co zabarwioną fantasy akcję z elementami kryminału noir.
Amazons to film nieco paradoksalny. Został zrealizowany dla telewizji ABC za niewielkie pieniądze, a jednak udział w nim wzięli znani twórcy. Ma tu na myśli właśnie nie reżysera, a zdjęciowca oraz kompozytora muzyki. Dean Cundey odpowiadał za zdjęcia m.in. do Holiday i Mandalorianina. Basil Poledouris zaś skomponował znakomite ścieżki dźwiękowe w Na południe od Brazos i Conanie Barbarzyńcy. Główna aktorka w Amazons również wyszła z b-klasowych produkcji, adekwatnie się w nich choćby nie zadomawiając. To był po prostu początek jej kariery. Można więc uznać, iż film Glazera jest telewizyjnie zmarnowaną perełką, w którą należało wpompować o wiele więcej środków i dokręcić przynajmniej z 20 minut akcji, żeby przetrwała do dzisiaj jako produkcja o wiele lepsza, a nie kolejna ułomnie opowiedziana historia z TV, niegodna nawet, żeby stać się hitem osiedlowych wypożyczalni wideo. Na szczęście jest YT i jego użytkownicy zajawieni na punkcie takich osobliwości. Na FW tytuł osiągnął zawrotne 8 ocen, nie licząc mojej. Na IMDb jest lepiej, bo znajdziecie tam aż 204 oceny. Wszystko to oznacza, iż Amazons został całkowicie zapomniany. A mogła stać się tak z kilku przyczyn.
Jedną z nich jest niedoinwestowanie, co przełożyło się na dystrybucję, a więc dotarcie do widzów. Telewizja ABC jest jednak jedną z większych stacji w USA i miała już taki status w latach 80., ale wtedy jeszcze żadna telewizja nie inwestowała w filmy tyle, co niezależne formy producenckie. Dzisiaj telewizje to na szczęście zrozumiały. Drugą z przyczyn może być scenariusz, a raczej dziury w nim. Wątek Amazonek został sprowadzony do kilku kobiet planujących ogólnoświatowy spisek. Jedna sekwencja historyczna na początku, a reszta to raczej chodzony film sensacyjny z podchodami oraz niewielką potyczką w finale. Brak efektów specjalnych mógł odstraszać. Brak elementów magicznych, chociaż Amazonki się z nimi łączą, również nie wpłynął pozytywnie na odbiór fabuły. Sprowadzony do zbyt wielu scen biurowo-szpitalnych świat przedstawiony prawdopodobnie znudził dużą część widzów. No i antagonistki. Silne, mroczne, dumne i z jednej strony kobiece, a z drugiej dysponujące męską siłą bohaterki – nie takie kobiety lubiła męska część amerykańskiej widowni połowy lat 80., w której żywy był rasowy i płciowy konserwatyzm, by nie powiedzieć szowinizm. Trudno mi więc tak ułomnej, a z drugiej strony ciekawej w formie produkcji wam nie polecić, żebyście sami zdecydowali, czy taka kasa polityczna faktycznie zasługuje na takie lub inne odsunięcie od korytek.